Mecz w Wieluniu miał dla zamościan ogromne znaczenie, ponieważ gospodarze mieli na koncie tylko trzy punkty i na pewno byli w zasięgu żółto-czerwonych. Pierwsza odsłona gry potwierdziła te przypuszczenia. Obie drużyny prezentowały kiepską skuteczność, ale zamościanie mocniej stali na nogach w defensywie i do szatni schodzili, prowadząc 9:7. Pierwszy kwadrans po zmianie stron w wykonaniu zespołu trenera Zbigniewa Markuszewskiego był jednak fatalny.
W 45 minucie MKS Wieluń prowadził 15:13, a wszystkie cztery trafienia Padwy w tej części gry były autorstwa Tomasza Fugiela. Pozostali gracze nie byli w stanie pokonać Jakuba Chucia. Mimo tej indolencji strzeleckiej w 54 minucie gospodarze wygrywali tylko 19:18. Karol Małecki popełnił jednak błąd kroków, wyprowadzając kontrę, po chwili piłkę stracił Tomasz Fugiel, a Łukasz Szymański nie zdołał skończyć akcji ze skrzydła. Zdumiewający był również fakt, że rzutów z drugiej linii nie próbował Kacper Adamczuk. W takich okolicznościach miejscowi odskoczyli szybko na 23:18 i spokojnie sięgnęli po komplet punktów.
– Mimo że rozpoczęliśmy mecz od zmarnowania kilku kontr, to jednak później potrafiliśmy wypracować sobie przewagę. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, ale potężna liczba błędów w drugiej połowie sprawiła, że przegraliśmy kolejny mecz. Musimy się poważnie nad tym wszystkim zastanowić – przyznał po końcowym gwizdku trener Zbigniew Markuszewski.
W najbliższą sobotę (22 października) o godz. 20 Padwa zagra na wyjeździe z liderem tabeli Ligi Centralnej – KPR Legionowo. O punkty będzie zamościanom z pewnością bardzo trudno.
MKS Wieluń – Padwa Zamość 26:20 (7:9)
Padwa: Kozłowski, Proć – T. Fugiel 6, Małecki 4, Mchawrab 3, Szymański 3, Bajwoluk 1, Bączek 1, Sz. Fugiel 1, Obydź 1, A. Adamczuk, K. Adamczuk, Olichwiruk, Orlich, Puszkarski, Sałach.
Kary: 10 minut (Wieluń), 12 minut (Padwa). Sędziowały: Marina Duplii, Olena Pobedrina (Zaporoże).
Napisz komentarz
Komentarze