Ola Synowiec jest pisarką, dziennikarką zakochaną w Meksyku. Mieszkała tam przez dziewięć lat. Cały czas się go uczy i nim fascynuje. O tym, co to za kraj, jak w nim jest i jacy są Meksykanie pisze dla polskiej i zagranicznej prasy. Jest autorką przewodników po Meksyku, strony „Mexico Magico Blog” oraz książek „Dzieci szóstego słońca. W co wierzy Meksyk”, "Na poboczu Ameryk. Pieszo z Panamy do Kanady".
W środę, 26 października była gościem kolejnego spotkania z cyklu „Palcem po mapie”, które organizuje Zamojski Dom Kultury. Następnego dnia urozmaiciła lekcje uczniów II Liceum im. Marii Konopnickiej w Zamościu.
O Meksyku mogłaby opowiadać dniami i nocami, bo i jest o czym. Ale tematem tych spotkań był meksykański Dzień Zmarłych.
Czaszki, czaszki, czaszki
Podczas Día de Muertos dzieje się tak wiele, że trudno opisać to w kilku zdaniach czy opowiedzieć o tym w ciągu godzinnego spotkania. Ale słuchacze mogli się dowiedzieć od Oli Synowiec rzeczy najważniejszych. M.in. tego, że dla Meksykanów to wspaniałe kolorowe i przedziwne dla przeciętnego Europejczyka świętowanie jest niczym innym jak wspomnieniem bliskich, którzy odeszli. Nie ma ono nic wspólnego z celebrowaniem śmierci. Śmierć jest tu przywołana w sposób humorystyczny, jako symbol tego, co ulotne. Żeby jednak nie było tak tragicznie i smutno, Meksykanie ją sobie osładzają. Stąd właśnie cukrowe czaszki, które można spotkać na każdym kroku, pan de muerto („chleb zmarłego”), czyli słodkie drożdżowe pieczywo, które jest jednym z symboli Día de los Muertos. Swoją drogą trzeba przypomnieć, że i my mamy coś na osłodzenie tych świąt – to warszawskie pańskie skórki, sprzedawane tylko przy cmentarzach, krakowski miodek turecki czy poznańskie rury. Tylko lubelskie szczypy są już słodkością na każdą okazję. Ale wracając do Meksyku...
Słodycze osładzają spotkania ze zmarłymi, rozweselają je. Jednocześnie słodkie, kolorowe czaszki pełnią rolę dawnego danse macabre (tańca śmierci).
Dlatego, jak opowiadała Ola Synowiec, na cukrowych czaszkach widnieją napisy: „Jak ty teraz wyglądasz – tak ja wyglądałem kiedyś, jak ja wyglądam teraz – tak ty kiedyś będziesz wyglądał”. Czaszki można kupić niemal wszędzie i co ciekawe, podarować ją osobie, którą lubimy. Nie powinna się obrazić, wręcz przeciwnie, bo czaszkę daje się na szczęście. Poza tym takie przypomnienie o śmierci jest jednocześnie przypomnieniem o życiu, zachętą, by czerpać z niego pełnymi garściami póki trwa.
Poza czaszkami, symbolem meksykańskich świąt są cateriny, ołtarzyki dla zmarłych, na których jest mnóstwo jedzenia i picia, a także dużo ozdób, kwiatów – aksamitek. Tymi kwiatami ludzie wysypują ścieżki od domu do ołtarza, bo wierzą, że jednej nocy w roku zmarli wracają i trzeba ich ugościć.
James Bond i parada
Co ma wspólnego James Bond z największą paradą w Meksyku? Otóż teraz już dużo, ale w czasie premiery filmowej zupełnie nic. Scena, która rozpoczyna film „Spectre” z 2015 r., w której widzimy eleganckich mężczyzn, wystrojone kobiety z wymalowanymi trupimi czaszkami na twarzy była zmyślona.
– W Meksyku do 2015 r. nie było takiej parady – mówiła Ola Synowiec. Wyjaśniła, że uliczny pochód był stworzony specjalnie na potrzeby filmu, ale po myśli meksykańskiego rządu, któremu zależało na korzystnym przedstawieniu kraju i promowaniu własnych tradycji. Tyle tylko, że z racji braku tradycji parad, żeby nie rozczarować turystów, trzeba było ją stworzyć.
– Od 2016 r. w Meksyku takie parady się odbywają. Po raz pierwszy uczestniczyło w niej 250 tys. ludzi, rok później już milion, a w kolejnym dwa miliony. Meksykanie pokochali je całym sercem – podkreślała podróżniczka.
Precz z Halloween!
Koścista dama, Catrina, która uosabia Día de los Muertos, kopie w zadek czarownicę, symbol amerykańskiego Halloween. „Zabieraj się na swoje ranczo” – krzyczy Catrina. Takie plakaty, które pokazywała na fotografiach Ola Synowiec, pojawiają się w Meksyku w wielu miejscach. Meksykanie manifestują nimi niechęć do Halloween, bo uważają że jest ono zagrożeniem dla ich narodowej tradycji. Katoliccy księża oskarżają je o bycie świeckim i komercyjnym. Z kolei Día de los Muertos jest dla nich religijnym wydarzeniem, jak i symbolem narodowym, którego trzeba bronić.
Opowieści z Meksyku spotkały się z ogromnym zainteresowaniem słuchaczy. Kto wie, może niejedną osobę zainspirowały na tyle, by osobiście je kiedyś przeżyć?
Napisz komentarz
Komentarze