Piłkarskie Curriculum vitae 30-letni Michał Kopczyński posiada już bardzo bogate. Ma w nim wpisane aż osiem trofeów, zdobytych wraz z Legią Warszawa – pięć tytułów mistrza Polski i trzy triumfy w Pucharze Polski, 111 meczów i trzy gole w ekstraklasie w barwach wspomnianej Legii oraz Arki Gdynia i Warty Poznań, występy w nowozelandzkim Wellington Phoenix FC, mecze w Lidze Mistrzów, m.in. przeciwko Realowi Madryt i remis z hiszpańską potęgą piłkarską 3:3. Był kapitanem Legii, m.in. w spotkaniu Ligi Europy z Ajaksem Amsterdam. Ciekawych punktów w swoim CV jeden z najwartościowszych środkowych pomocników w najwyższej w Polsce klasie rozgrywkowej mógłby zamieścić jeszcze sporo.
Z kolei Wikipedia podaje również, że Michał Kopczyński jest prawnukiem Kazimierza Partyki (ur. 9 stycznia 1890 w Komarnie, zm. 1940 w Kijowie) – prawnika, żołnierza Legionów Polskich, pułkownika intendenta z wyższymi studiami wojskowymi Wojska Polskiego, kawalera Orderu Virtuti Militari, ofiary zbrodni katyńskiej.
Piłkarz z Zamojszczyzny
Ale sympatyków piłkarstwa z Zamojszczyzny szczególnie interesuje ten pierwszy punkt w życiorysie Kopczyńskiego, po personaliach – data i miejsce urodzenia.
– Urodziłem się 15 czerwca 1992 r. w Zamościu. Jak jechałem z żoną na koncert muzyczny do Bydgoszczy, to mijaliśmy po drodze Zamość. Ale nie w tym Zamościu przyszedłem na świat! Chodzi o ten na Lubelszczyźnie. Jestem dumny z tego, że urodziłem się w Zamościu. Jeśli przebywam w mieście, w którym nie lubi się Warszawiaków, to żartobliwie podaję, że jestem z Zamościa i proszę, żeby inni dali mi spokój – mówi dla „Kroniki Tygodnia” Michał Kopczyński, który w chwilach pozaboiskowych jest wielkim pasjonatem muzyki, zwłaszcza mocniejszego brzmienia, a wspomniany koncert w Bydgoszczy był dla niego jednym z około dwustu, wysłuchanych „live”.
Pierwsze miesiące swoje życia Michał Kopczyński spędził w podzamojskim Pniówku.
– Moja mama pochodziła z Pniówka. W tej miejscowości żyła większość jej rodziny. Mama przybyła do Warszawy na studia. Tam poprzez wspólnych znajomych poznała mojego tatę. Jestem wcześniakiem. Urodziłem się dwa miesiące przed terminem. W czerwcu 1992 r. mama przyjechała do Pniówka, by odwiedzić swoją najbliższą rodzinę. Sytuacja mamę zaskoczyła. Wtedy niespodziewanie doszło do porodu. Przez pierwsze dwa, czy trzy miesiące po moich narodzinach mieszkałem w Pniówku u swoich dziadków. Tata przyjechał wtedy na krótko. Dopiero po tych kilku miesiącach mama wróciła na stałe do Warszawy, już ze mną – opowiada piłkarski wychowanek Legii.
Michał Kopczyński zachował trochę dziecięcych i młodzieńczych wspomnień z Pniówka.
– Jak miałem kilka, czy kilkanaście lat, to święta i wakacje spędzałem pod Zamościem, ale jak rozwinęła się moja kariera piłkarska, to bardzo rzadko miałem okazję tam przyjechać. Dziadkowie pomarli, bliski nam wujek, brat mojej mamy, też umarł, ciotka, siostra mamy zaczęła wyjeżdżać do Niemiec, do pracy, mój kuzyn zamieszkał w Warszawie. Dom rodzinny mamy opustoszał. Ostatnie moje przyjazdy na Zamojszczyznę wiązały się z nieprzyjemnymi okolicznościami, dokładnie z pogrzebami. Podczas ostatniej mojej wizyty w Zamościu mieszkańcy tego miasta żyli otwarciem Galerii „Twierdza”. Ile było radości, że w końcu w tym mieście powstało takie centrum handlowe. Pamiętam, że jako dzieciak, a później nastolatek grałem w piłkę z chłopakami z Pniówka na boisku przed tamtejszą szkołą. Rozgrywaliśmy nawet mecze między różnymi miejscowościami. Raz nawet wystąpiłem w jakimś nieoficjalnym meczu Pniówka z drużyną ze Żdanowa. Wygraliśmy 6:1. Ja strzeliłem dwa gole, a mój dobry kolega z Pniówka – cztery. Niestety, nie miałem szczęścia grać wtedy z chłopakami, którzy później zostali piłkarzami Hetmana Zamość. W Legii II grałem razem z Kamilem Rozmusem z Zamościa – wspomina piłkarz Warty Poznań.
Żona Michała Kopczyńskiego również ma bliską rodzinę w Zamościu.
– Jak się okazało po bliższym poznaniu, gdy jeszcze była moją dziewczyną, a nie żoną, to też bywała w Zamościu. Myślę, że powinniśmy się zebrać i przyjechać do tego miasta, które nazywane jest... Padwą? Padwą Północy? Tak? Chyba dobrze kojarzę. Znajomym często opowiadam, jaka piękna jest w Zamościu Starówka. Oj, chyba ta nasza rozmowa pobudzi mnie do przyjazdu do Zamościa. Z przyjemnością w najbliższym czasie odwiedzę to miasto! – ekscytuje się Michał Kopczyński.
Napisz komentarz
Komentarze