Na bazarze przy Parku Miejskim handlowano niemal wszystkim - można tu było kupić i sprzedać samochód, dywan, futro, a nawet pocztowe gołębie. Handlowano przysłowiowym mydłem i powidłem. Towar sprzedawano z łóżek polowych, szczęk handlowych i ze stoisk zabezpieczonych przed deszczem falistą blachą i folią. Podobnie było na większości bazarów w całej Polsce w czasach rodzącej się wówczas przedsiębiorczości zaraz po rozstaniu się z PRL-em.
Pod koniec stycznia 1994 r. ówczesne władze Zamościa podjęły próbę przeniesienia bazaru na Nowe Miasto. Na bazar przy parku ściągnięto dwa samochody z dźwigami i kilka pojazdów obsługi technicznej. Sprawny demontaż bazarowych stoisk miała zapewnić dwustuosobowa asysta policjantów z psami, którzy obstawili cały plac.
Handlowcy zabarykadowali dostęp do bazaru samochodami objuczonymi towarami i szczękami handlowymi. Próbowali dać stanowczy odpór przenosinom. W szarpaninie handlujących z policjantami pękały kurtki, ubrania, ktoś stracił zęba.
"Pod koniec przenosin plac przy ul. Piłsudskiego przypominał scenerię katastroficznego filmu "Trzęsienie ziemi". Sterty gruzu, desek, śmieci, targanej wiatrem folii. Tyle pozostało - jako wspomnienie po niedawnym bazarze" - informowała wtedy "Kronika Tygodnia".
W galerii można obejrzeć zdjęcia Adama Gąsianowskiego, wykonane wtedy do tekstu "Podzwonne dla bazaru".
Napisz komentarz
Komentarze