Mieszkańcy Zamościa i okolic są w szoku, że mogło dojść do takiego zdarzenia. Miejsce, w którym rozegrał się dramat, jest w centrum miasta. Dobrze widoczne. Do tego często uczęszczane. O godz. 16 na mieście jest jeszcze dużo ludzi. Przy ul. Piłsudskiego znajduje się przystanek autobusowy. Czy wszyscy stali odwróceni plecami? Nie było nikogo, kto mógł nie dopuścić do śmierci nastolatka?
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Gdzie była straż?
– Ja tędy szłam o 15.40. Tędy – pokazuje ręką mieszkanka Zamościa – przechodziłam. Parę minut później zadzwoniła do mnie znajoma, mówi, że pobili jakiegoś chłopaka i pyta, czy to nie mój syn – mówi pani Joanna, która mieszka w bloku obok miejsca tragedii.
Tutaj było tyle ludzi. Na ławce siedziała dziewczyna z chłopakiem, na przystanku byli ludzie. Nikt tego nie widział? To jest na wprost kamery – dodaje kobieta. Łamie jej się głos.
– Gdybym tu nie mieszkała, to bym nie wiedziała, a tak mogę powiedzieć jak jest. W ciągu dnia, gdy zrobi się ciepło, straż miejska jest tutaj pięć razy na dzień. Jak na tej ławce czy pod tą altanką młodzież otworzy puszkę piwa, to straż jest w 10 minut. Dlaczego teraz nie było reakcji i co robili ludzie wokół? – rozgląda się pani Joanna.
I powtarza, że strach wychodzić na miasto. Jeśli w biały dzień, pod kamerą zabijają człowieka.
Gdzie byli ludzie?
– Straż pełniła służbę właściwie – odpowiada Marian Puszka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu. – Patrolowała miasto i wykonywała swoje obowiązki. Nie tylko straż i policja są odpowiedzialne za dramatyczne zdarzenia. Powiem wprost, za to odpowiadamy my wszyscy, jako społeczeństwo. Wpływ na bezpieczeństwo mają m.in. szkoła, szerokie kręgi społeczne – mówi komendant.
Informuje, że w mieście jest ponad 250 kamer, jedne nowe, inne przestarzałe.
– Wczoraj, na drugiej zmianie, było troje operatorów. Monitoring zadziałał adekwatnie do możliwości technicznych. Ta kamera nie zarejestrowała zdarzenia, bo nie ma takich możliwości. Pozostałe kamery w pobliżu pozwoliły natomiast na rozpoznanie nastolatków i szybkie ich zatrzymanie prze policję – wyjaśnia komendant Puszka.
I podkreśla: – To było dramatyczne w skutkach, incydentalne zdarzenie. Generalnie Zamość jest bezpiecznym miastem, na co jest szereg dowodów.
Płoną znicze, będzie marsz przeciwko przemocy
– Znałem tego chłopaka. Dobry był z niego dzieciak. Współczuję ogromnie jego matce. Tyle już przeszła. Trzy lata temu nagle zmarł jej mąż. Ojciec chłopaka. Teraz zabili jej dziecko – mówi mieszkaniec Żdanowa, który przyjechał na miejsce, w którym nastolatkowie śmiertelnie pobili rówieśnika. Mężczyzna ukradkiem wyciera łzy. Zapalił znicz. Za parę minut ktoś przynosi kolejną symboliczną świeczkę. Ktoś jeszcze podchodzi, robi znak krzyża, rzucając parę słów o tym, że to nie do pojęcia, że mogło się to zdarzyć.
Jesteśmy tam pół godziny. W tym czasie zauważyliśmy kilkadziesiąt osób w pobliżu. Zatrzymują się dorośli. Młodzież przechodzi obok szybko, jest zajęta rozmową. Po południu jest już inaczej. Młodzi zaczynają przychodzić grupami.
W międzyczasie w OHP Zamość zrodził się pomysł, by zorganizować Marsz Przeciwko Przemocy. W najbliższy piątek o godz. 15 jego uczestnicy zbiorą się na parkingu pod Lunetą, a potem pójdą na miejsce, gdzie zginął Eryk.
16-latek śmiertelnie pobity w centrum Zamościa
We wtorek 28 lutego, przed godziną 16, przy ul. Piłsudskiego w Zamościu, 16-latek idący chodnikiem miał zostać zaczepiony przez grupę młodych osób. – Doszło do pobicia, w wyniku którego chłopiec zmarł. Sprawcy oddalili się z miejsca. Działania zamojskich policjantów doprowadziły do zatrzymania jeszcze tego samego dnia 4 osób w wieku 16 i 17 lat. Wyjaśniamy wszystkie okoliczności i poszczególną rolę osób biorących udział w tym zdarzeniu. Czynności wykonujemy pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Zamościu – informuje starszy aspirant Katarzyna Szewczuk, zastępca rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Zamościu. |