Wojciech Kozłowski wraz z żoną Katarzyną oraz trzema córkami został zabity przez Ukraińców 12 czerwca 1944 r. w kolonii Obłyczyn pod Grabowcem. – Podobno z rzezi ocalał syn Kozłowskich, ale to nie jest potwierdzone – zainteresował nas tą historią Marek Gąska z Grabowca, który wraz z grupą mieszkańców wystąpił do władz samorządowych z wnioskiem o upamiętnienie ofiar.
Dwoje się uratowało
Po materiale o tej zbrodni w „Kronice Tygodnia” w 2019 r., do naszej redakcji zgłosił się mieszkaniec Zamościa, który przekazał, że napad banderowców przeżyło nie jedno, ale dwoje dzieci Katarzyny i Wojciecha Kozłowskich. – To był mój wujek Lucjan Kozłowski (1931-1998) i moja mama – powiedział nam Mieczysław Maciejewski, syn Zofii Kozłowskiej (1922-1980). – Śmierć najbliższych była dla mojej mamy traumą do końca jej życia. Niechętnie o tym rozmawiała, nie chciała do tego wracać. Wiem, że Ukraińcy zapędzili całą rodzinę do mieszkania i pierwszego zabili dziadka. W komorze. Z pistoletu. Mama słyszała suchy trzask. Sama schowała się z najmłodszym bratem pod łóżko i dzięki temu przeżyli napad.
Lucjan Kozłowski miał wtedy 12 lat, jego siostra była o 10 lat starsza.
Czytaj też: Telatyn: Wieczorne spotkanie z historią. Przy ognisku o powstańcach styczniowych
Ukraińcy zamordowali Wojciecha i Katarzynę Kozłowskich oraz ich trzy córki: – 20-letnią Janinę, 17-letnią Genowefę i 14-letnią Wandę. Na koniec podpalili mieszkanie. Pierwszy spod łóżka wypełzał Lucjan, który wyskoczył przez okno i znalazł schronienie w zarośniętym tarniną rowie. Biegnącego 12-latka zauważyli oprawcy, którzy puścili za nim serię, raniąc go w nogę.
Lucjan Kozłowski przedostał się opłotkami w kierunku Grabowca, gdzie zaopiekowała się nim rodzina Kowalczyków. Prawdopodobnie trafiła tam również Zofia Kozłowska.
Ciała zamordowanych spoczęły na grabowieckim cmentarzu, ale w księgach metrykalnych nie zachował się żaden zapis dotyczący tego pochówku. Na tablicy nagrobnej znalazła się informacja, że „zginęli śmiercią tragiczną”.
Uciekli przed śmiercią
Wojciech Kozłowski zarządzał w kolonii Obłyczyn majątkiem Poznańskich. Prawdopodobnie przed napadem dostał ostrzeżenie od jednego z miejscowych Ukraińców, żeby zabierał rodzinę i uciekał, bo może wydarzyć się coś złego. – Dziadek miał wtedy powiedzieć: „A co ja będę uciekał, skoro nikomu nic złego nie zrobiłem” – opowiada pan Mieczysław. – Nie uciekł, a przez to pogrzebał i siebie, i rodzinę.
Ocalały Lucjan Kozłowski po wojnie znalazł się najpierw na Śląsku, a następnie – w celu odbycia zasadniczej służby wojskowej – trafił do Tarnowa. Tam poznał żonę, założył rodzinę i tam mieszkał.
Jego starsza siostra przyjechała do Zamościa, gdzie znalazła pracę w fabryce mebli. Zmarła w 1980 r.
Kto zabił jej rodziców i trzy siostry? W pracy Mariusza Zajączkowskiego „Ukraińskie podziemie na Lubelszczyźnie w okresie okupacji niemieckiej 1939–1944” znajdują się informacje o aktywności oddziałów UPA w rejonie Grabowca i Tyszowiec w dniach 9-14 czerwca. Ale równie dobrze – jak zauważa Michał Durakiewicz z Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Lublinie – mógł to być odwet miejscowych Ukraińców za zniszczenie kilka miesięcy wcześniej przez polskie oddziały Bereścia, gdzie mieściła się baza ukraińskich nacjonalistów.
Nie o zemstę...
Kolonii Obłyczyn nie ma już na mapie. Tablica z napisem: „Nie o zemstę, lecz o pamięć wojny wołają ofiary. Panie Boże, jeśli My zapomnimy o nich, Ty zapomnij o nas. PAMIĘCI RODZINY KOZŁOWSKICH: Wojciecha – 45 lat, Katarzyny – 44 lata, Janiny – 20 lat, Genowefy – 17 lat, Wandy – 14 lat, którzy ponieśli śmierć z rąk ukraińskich nacjonalistów 12 czerwca 1944 r. w Kolonii Obłyczyn. Mieszkańcy Gminy Grabowiec” została odsłonięta 11 czerwca na cmentarzu wojennym Bereściu.
W uroczystości uczestniczył Mieczysław Maciejewski. Przybyli także przedstawiciele władz samorządowych na czele z wójtem gminy Grabowiec Bartoszem Popkiem, poczty sztandarowe, nauczyciele z klasą mundurową oraz liczni mieszkańcy Bereścia i okolic. Mszę świętą w intencji ofiar celebrowali proboszcz parafii w Grabowcu ks. Zygmunt Żółkiewski i proboszcz parafii w Tuczępach ks. Ryszard Ostasz.
Napisz komentarz
Komentarze