– Aktualnie na terenie powiatu tomaszowskiego funkcjonują 3 rodziny zastępcze zawodowe, u których jest umieszczonych 9 dzieci, 8 rodzin niezawodowych, u których jest 11 dzieci i mamy 38 rodzin spokrewnionych, które opiekują się 45 dzieci. Z kolei w placówkach opiekuńczo-wychowawczych w Zwierzyńcu, Zamościu, Krasnymstawie, Janowie Lubelskim, Lublinie i Rzeszowie przebywa 18 dzieci. Rodzeństwo 5 dzieci oczekuje na umieszczenie w placówce, są trudności z zabezpieczeniem miejsca w pieczy zastępczej rodzinnej i instytucjonalnej – przedstawia nam sytuację Marta Harbuz, starszy koordynator ds. pieczy zastępczej w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Tomaszowie Lubelskim.
Dom dziecka to nie taki „dom”
W Zwierzyńcu są dwa domy dziecka. Mają w sumie 30 wychowanków, co oznacza, że „limit” placówki został osiągnięty. Trafiają tu dzieci z reguły od 10. roku życia, ale bywa, że i dużo młodsze.
– Mieliśmy nawet maluszki, ale to dla nich bardzo zła sytuacja, ponieważ trzykrotna zmianowość opiekunów nie służy dzieciom. To są sporadyczne przypadki, gdy nie mamy rodziny zastępczej i takie dzieciaczki muszą być przez jakiś czas u nas – mówi Anna Marzec, dyrektor Domu Dziecka nr 1 i nr 2 w Zwierzyńcu.
Dyrektor Marzec opowiada, że na taką trudną zmianę w życiu dzieci reagują różnie. Bywa, że ktoś ucieka, że ktoś się w sobie zamyka. Ale są też dzieci, które oddychają z ulgą, wręcz się cieszą, bo sytuacja w ich domu nie była za ciekawa.
- Czytaj też: Pow. tomaszowski: Rodzin zastępczych za mało
– Staramy się z całego serca, by stworzyć im tutaj jak najlepsze warunki. Mają zapewnioną opiekę psychologa, opiekunów. Spędzamy razem czas, celebrujemy święta, urodziny, imieniny. Gdy kończą pełnoletniość, nie puszczamy ich tak sobie. Nasze dzieci są przygotowane do pójścia w świat. Wcześniej przygotowujemy ich do usamodzielnienia, wiemy, czy idą się uczyć i gdzie, czy idą do pracy. Mam takie doświadczenie, że większość naszych wychowanków jest wdzięczna za opiekę, troskę, spędzony tu czas. Gdy nas odwiedzają, to dziękują swoim wychowawcom i szczególnie dobrze wspominają tych wymagających – opowiada Anna Marzec.
Dyrektor nie ukrywa jednak, że dom domowi jest nierówny.
– Dla dzieci rodzina zastępcza jest mimo wszystko najcenniejszą rzeczą, jaka może się przydarzyć – podkreśla. Wyjaśnia, że są przypadki, gdy dziecko nie zafunkcjonuje w rodzinie zastępczej z różnych powodów, a odnajdzie się w domu dziecka, ale naturalną rzeczą jest wychowywać się w rodzinie. Nawet z przybraną mamą, przybranym tatą, ciocią, wujkiem, babcią i dziadkiem.
Rodzina jest najważniejsza
Marta Harbuz zaznacza, że dzieci nigdy nie są zabierane z biednych rodzin. To kłamliwe przekonanie cały czas funkcjonuje w społeczeństwie.
– Tak się po prostu po ludzku nie robi. Dzieci są zabierane tylko w sytuacjach, gdy zagrożone jest ich życie lub zdrowie – powtarza.
Przyczyniają się do tego alkoholizm rodziców, przemoc, niepełnosprawność czy niezaradność życiowa. Ale dostają pomoc, która stara się zapobiegać najgorszemu scenariuszowi.
– Gminy robią w tym kierunku bardzo dobrą pracę. Jest stanowisko asystenta rodziny, który wspiera rodziców i rodziny, w których pojawiają się trudności. My jako PCPR opracowujemy plan pomocy rodzinie i dziecku. Ale są osoby, które nie korzystają z wyciągniętej do nich dłoni – mówi Marta Harbuz.
I wtedy dziećmi musi zająć się ktoś inny – odpowiedzialny, kochający. To właśnie rodzice zastępczy. Wśród nich są osoby spokrewnione, głównie dziadkowie, ale też zupełnie obcy ludzie, dla których to misja, ale i praca, bo rodziny zawodowe dostają za to wynagrodzenie. Na każde dziecko przysługują też różne ulgi i chociażby pieniądze z programu „500 plus”.
Rodziny zastępcze otoczone są wsparciem. Są specjalne ośrodki, które diagnozują dzieci, badają pod kątem autyzmu, są poradnie psychologiczno-pedagogiczne, gdzie dzieci mogą uczęszczać na terapie.
Praca i obowiązek z miłości
– Największa praca spoczywa jednak na opiekunie dziecka. Dlatego zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to wymagająca życiowa rola, którą wybiera się świadomie. Czasem trzeba przewrócić swoje życie do góry nogami, żeby móc jej sprostać, ale wiemy też, że to daje satysfakcję – mówi Marta Harbuz.
I zachęca te osoby, które lubią pomagać, kochają dzieci i mają możliwości bytowe, by przyszli do PCPR-u w Tomaszowie, porozmawiali z pracownikami i umówili się na szkolenia. Może ta decyzja, by zostać rodziną zastępczą dla osamotnionego nagle dziecka już w kimś dojrzała i wystarczy tylko wykonać pierwszy krok w kierunku jej realizacji.
27 czerwca PCPR we współpracy z Lokalną Grupą Działania ,,Roztocze Tomaszowskie” zorganizowało szkolenie dla rodzin zastępczych funkcjonujących z powiatu w ramach kampanii „Rodzina daje siłę". Szkolenie poprowadziła Karolina Skorynkiewicz, pedagog, pedagog specjalny, terapeuta behawioralny, nauczyciel, członek Stowarzyszenia pomocy dzieciom i rodzinie „Nie-łatwe Wychowanie”. Skorzystało z niego 25 rodziców zastępczych. Poznali praktyczne wskazówki, które pomogą im dogadać się z dzieckiem i nastolatkiem.
PCPR niedawno przygotowało też spot „Podaruj mi dom”. W nim również zachęca do stania się rodziną zastępczą.
Napisz komentarz
Komentarze