– Na podstawie wywołanych opinii biegłych, a także m. in. analizy dokumentacji medycznej oraz przesłuchań świadków stwierdzić należy, że lekarze nie dopuścili się naruszenia wymaganych od nich reguł ostrożności i swym zachowaniem nie wypełnili znamion przestępstwa – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie, która umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego narażenia Barbary S. i jej córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez personel medyczny szpitali w Biłgoraju i Lublinie, w następstwie czego doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci obojga.
Dramat na porodówce
34-letnia Barbara S. była w szóstym miesiącu ciąży. 24 października 2015 r. źle się poczuła. Trafiła na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala Biłgoraju. Następnego dnia – w trybie ratunkowym – została przewieziona do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. Zmarła tego samego dnia ok. godz. 17 w trakcie porodu prowadzonego w sposób naturalny. Jej malutka córeczka trafiła do inkubatora.
Na wniosek męża zmarłej Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ wszczęła śledztwo, które później przejęła do prowadzenia Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Śledczy badali, czy lekarze z Biłgoraja i Lublina dołożyli starań, aby uratować życie pacjentki. Śledztwo prowadzone było w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia matki i dziecka oraz nieumyślnego spowodowania śmierci obojga, bo urodzona pod koniec 22. tygodnia ciąży córka mieszkanki Biłgoraja – Amelia – zmarła 2 grudnia, a więc 5 tygodni po swojej mamie. – Z opinii posekcyjnej wynika, że do śmierci Barbary S. doszło w mechanizmie ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej w następstwie powikłań związanych z komplikacjami w wydalaniu łożyska – relacjonuje prok. Agnieszka Kępka. – W przypadku dziecka wystąpiło współistnienie niewydolności trzech kluczowych dla życia układów: oddechowego, nerek oraz krążeniowego. Do tego trzeba dodać ekstremalne wcześniactwo oraz infekcję jelit.
Dodaje, że powikłania nie były związane z działaniami medycznymi podejmowanymi wobec dziecka w SPSK nr 4, a następnie w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie.
Gdyby szybciej pojechała...
Na podstawie opinii biegłych śledczy stwierdzili, że personel medyczny ARION Szpitale Zakładu Opieki Zdrowotnej w Biłgoraju powinien zadecydować o przetransportowaniu pacjentki do szpitala w Lublinie dzień wcześniej, a więc 24 października. – Jednakże ze względu na charakter porodu, który był przedwczesny i na granicy poronienia, trudno ferować, w jaki sposób zachowałby się wówczas zespół medyczny i czy podjęte przez niego czynności nie wiązałyby się z powikłaniami zagrażającymi życiu i zdrowiu rodzącej – wskazuje Agnieszka Kępka. – Niemożliwym jest przyjęcie zaistnienia związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy nieprawidłowym działaniem personelu medycznego ARION-u a narażeniem pokrzywdzonej na ryzyko ciężkiego uszczerbku na zdrowiu albo zgonu. Nie da się dowieść, że gdyby pacjentka została przetransportowana do Lublina dzień wcześniej, to wszystko by się udało.
Napisz komentarz
Komentarze