Za transferem Stanisława Rybki stał Taras Maliuk, który do Kryształu Werbkowice przybył z Ukrainy dwa lata wcześniej. Występujący wówczas w klasie okręgowej klub z Werbkowic zyskał napastnika – jak się później okazało – najlepszego i najskuteczniejszego w całej jego 50-letniej historii.
– Taras ściągnął mnie jako napastnika, choć dobrze wiedział, że jestem stoperem. W napadzie grałem wcześniej sporadycznie – mówi Stanisław Rybka (ur. 27 września 1993 r. we Włodzimierzu Wołyńskim).
Swoimi nieprzęcietnymi umiejętnościami Rybka szybko oczarował środowisko piłkarskie Zamojszczyzny.
– Od razu się wyróżniał. Był silny, dysponował bombowym uderzeniem, miał świetną technikę. Potrafił przedryblować dwóch, trzech zawodników, a następnie oddać atomowy strzał na bramkę rywala, strzelić gola lub zaliczyć asystę. Nie był to typowy lis pola karnego. On nie czekał, aż piłka spadnie mu pod nogi w dogodnej sytuacji. On sam te sytuacje stwarzał. Cofał się po piłkę. Dlatego nieźle poczynał sobie nie tylko na pozycji numer dziewięć, ale też na „dziesiątce” – wspomina trener Jacek Szczyrba, który w 2014 r. poprowadził Kryształ do awansu do IV ligi.
Rybka przygodę piłkarską rozpoczął w rodzinnym Włodzimierzu Wołyńskim, w klubie BRW-WIK. W wieku 16 lat trafił do drugoliogowej Skały Morszyn. Potem w ukraińskiej II lidze grał w zespole Hirnyk-Sport Horiszni Pławni. Występował nawet w podstawowym składzie, a szkoleniowcy z Ukrainy wróżyli mu rychłą karierę na wyższym poziomie. Na testach w Szachtarze Donieck jednak mu się nie powiodło. – Wydawało się, że będzie u nas krótko. Że szybko pójdzie co najmniej do III ligi. Ale tak się nie stało. Dlaczego? Chyba nie chciał – wzdycha trener Szczyrba.
Trener Piotr Welcz chciał ściągnąć Rybkę do Hetmana Zamość, gdy był dyrektorem tego klubu. Paweł Babiarz namawiał ukraińskiego napastnika do gry w Tomasovii Tomaszów Lubelski. Zawodnik miał jeszcze propozycje z Górnika Łęczna, Lewartu Lubartów i paru innych klubów.
– Nie miał menedżera, który by zajął się jego sprawami – twierdzi Szczyrba. – Zawsze postępował ostrożnie, nie potrafił zaryzykować – dodaje Welcz.
Rybka wsiąkł w werbkowickie środowisko, zintegrował się z nim. I żadna siła nie była w stanie go z tej miejscowości wyrwać. Magnes był właśnie w Werbkowicach. Okazała się nim córka Jerzego Kuli, byłego piłkarza Kryształu, do dziś wspierającego ten klub pod względem organizacyjnym.
– Niecałe pół roku po przybyciu do Werbkowic poznałem w tej miejscowości swoją przyszłą żonę Dianę, z którą mam dwie cudowne córeczki. To dla niej zdecydowałem się na stałe osiąść w Werbkowicach. Zostałem, spodobało mi się, Kryształ też mi odpowiadał. Zresztą, awansowaliśmy do IV ligi, a ja najwięcej ofert miałem właśnie z klubów tej klasy rozgrywkowej, w dodatku na podobnych warunkach finansowych. Nie opłacało mi się żyć na walizkach. Nie żałuję swoich wyborów. Jestem zadowolony, że tak potoczyło się moje życie – wyjaśnia Rybka.
Kryształ zyskał nie tylko dobrego piłkarza, ale też wspaniałego człowieka. To podkreśla każdy, pytany o Rybkę.
– Ja mogę się o nim wypowiadać tylko w samych superlatywach. Mam o nim najlepsze zdanie, bo to grzeczny, „pukładany”, niekonfliktowy i uczynny chłopak, uwielbiany w naszym lokalnym środowisku. Chyba nie byłby w stanie nikomu nic złego zrobić, jest taki miły, serdeczny i łagodny. Naprawdę, jest wspaniały pod każdym względem. Bardzo dba o swoją żonę i córeczki, którym poświęca mnóstwo czasu. Już nie gra tak dobrze, jak kilka lat temu, ale nadal jest bardzo mocnym punktem Kryształu. Ciężko pracuje, a nie jest już tak młody. Prosto z pracy po obiedzie pędzi na trening. Ma prawo czuć się zmęczony, grać niekiedy trochę słabiej niż zwykle. Ja go za to wszystko podziwiam. Jego po prostu nie da się nie lubić – mówi nam działająca od wielu lat w Krysztale Danuta Muzyczka, była tenisistka stołowa tego klubu, reprezentująca przed laty w centralnej II lidze Chełmiankę i Zelmer Rzeszów.
Trener Welcz ceni Rybkę m.in. za inteligencję.
– Staś, oprócz tego, że jest dobrym piłkarzem, jest też dobrym człowiekiem, z którym bardzo fajnie spędza się czas. Można z nim porozmawiać na każdy temat. To nietuzinkowa postać. Nigdy nie bał się ciężkiej pracy. A naprawdę zawsze ciężko zasuwał w firmie zajmującej się skupem złomu i kasacją samochodów. Ważne jest to, że Kryształ nie jest mu obojętny. Bardzo przeżywa wszystkie niepowodzenia naszego zespołu – mówi Welcz.
Rybka mówi, że każdy mecz w Krysztale, to dla niego osobiste święto.
– Trudno mi wskazać ten najważniejszy występ, bo każdy miał swoją rangę. Najprzyjemniej czułem się wtedy, gdy w meczu z Włodawianką strzeliłem osiem goli – tłumaczy.
Napisz komentarz
Komentarze