Do końca pierwszej rundy rozgrywek w męskiej Superlidze tenisa stołowego pozostały już tylko cztery mecze ostatniej, jedenastej kolejki. Wszystkie rozegrane zostaną w czwartek, 21 grudnia. Tego dnia o godz. 18 w nowej hali sportowej przy ul. Błonie w Zamościu Akademia Zamojska zmierzy się z niezwykle wymagającym przeciwnikiem – faworyzowanym zespołem Polski Cukier Gwiazda Bydgoszcz.
Wyniki ostatnich meczów nie będą już miały wpływu na podział zespołów w drugiej rundzie. Zespoły walczyć będą natomiast o punkty, które będą się liczyły w dalszej fazie rozgrywek.
W drugiej rundzie, w której zaplanowano pięć kolejek, w grupie mistrzowskiej zagrają: Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki, Polski Cukier Gwiazda Bydgoszcz, KS Dekorglass Działdowo, ASTS Olimpia Unia Grudziądz, Petralana TTS Polonia Bytom i SBR Dojlidy Białystok. Natomiast w grupie spadkowej rywalizować będą: Akademia Zamojska Zamość, Oxynet Jarosław, Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów, Balta KS AZS AWFiS Gdańsk, Palmiarnia ZKS Zielona Góra i Poltarex Pogoń Lębork.
Zespół z Zamościa zajmuje w tabeli siódme miejsce. W dziesięciu meczach zdobył czternaście punktów.
– Nie mamy już nawet „matematycznych” szans na grę w grupie mistrzowskiej, co gwarantowałoby nam utrzymanie się w Superlidze na kolejny sezon już po pierwszej rundzie. Nawet gdybyśmy jakimś cudem wygrali za trzy punkty z Gwiazdą Bydgoszcz, to tracimy do zespołów z Bytomia i Białegostoku po trzy punkty, a mamy gorszy bilans meczów bezpośrednich z nimi. Trudno nam będzie pokonać Gwiazdę, bo ten zespół dokonał przed sezonem najlepszych transferów spośród wszystkich uczestników rozgrywek. Ma w swoich szeregach zawodników z czołówki swiatowego rankingu – wicemistrza świata w singlu z 2021 r. Szweda Trulsa Moeregardha, także utytułowanego Mołdawianina Vladislava Ursu oraz świetnych Azjatów – mówi Piotr Kostrubiec, menedżer Akademii Zamojskiej.
Paradoksalnie brak awansu do grupy mistrzowskiej nie zapewnia Akademii Zamojskiej utrzymania w Superlidze, ale też nie pozbawia tego zespołu szans nawet na mistrzostwo Polski, gdyż w ćwierćfinale fazy play-off (trzecia runda) oprócz sześciu drużyn z grupy mistrzowskiej zagrają dwie najlepsze z grupy spadkowej. Oczywiście Akademia Zamojska nie zbudowała ekipy na miarę krajowego prymatu, a jej sukcesem będzie wywalczenie prawa do występów w Superlidze w kolejnym sezonie.
– Planem minimum, jaki przed startem rozgrywek wyznaczyliśmy sobie na ten sezon, nie była gra w grupie mistrzowskiej, lecz utrzymanie się w lidze. To miejsce, które obecnie zajmujemy, i tak jest dla nas bardzo dobre. Absolutnie nie jestem rozczarowany tym, że nie weszliśmy do czołowej szóstki. W tych czterech ostatnich meczach, na które ściągnęliśmy do Polski Japończyka Shodai Sakane, liczyłem na pięć punktów. I tyleż właśnie zdobyliśmy. Zgodnie z przewidywaniami wygraliśmy z drużyną z Lęborka za trzy punkty. Pomyliłem się tylko co do dwóch ostatnich. Nie spodziewałem się tego, że wywieziemy dwa punkty z Suchedniowa. Miałem nadzieję na to, że zdobędziemy tam punkt, a kolejny dołożymy w jednym z dwóch pozostałych meczów, które jednak przegraliśmy po 0:3 – z ekipami z Grodziska Mazowieckiego i Działdowa. Ta siódma pozycja jest na miarę naszych możliwości – komentuje Piotr Kostrubiec.
W Suchedniowie Akademia Zamojska wygrała 3:2. W zespole gospodarzy nie grał zawodnik numer jeden, czyli Koreańczyk Jeongwoo Park. Wystąpił za to Francuz Damien Provost.
– Robert Floras był za silny dla Tomasza Lewandowskiego i Shodai Sakane. I obu ich ograł. Lewandowski postawił mu jednak ogromny opór. Potyczka rozsytrzygnęła się dopiero w piątym secie, po wyrównanej grze. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jeśli chcemy zdobyć w Suchedniowie choćby punkt, to musimy sobie poradzić z Piotrem Cyrnkiem i Francuzem. Nasz Japończyk i Piotr Chodorski wywiązali się z tego zadania. W decydującym, piątym meczu nasza para deblowa, którą tworzyli Chodorski i Lewandowski, okazała się lepsza od gospodarzy – mówi Kostrubiec.
W Suchedniowie zamojscy tenisiści stołowi grali w niedzielę, 10 grudnia. Następnego dnia przyszło im się mierzyć we własnej hali z KS Dekorglass Działdowo. Przyjezdni wygrali ten mecz 3:0.
– Niestety, poniedziałek, 11 grudnia był jedynym terminem, w którym mogliśmy rozegrać ten zaległy mecz z drużyną z Działdowa. Nigdy więcej nie zgodzę się na to, żebyśmy mieli grać jeden mecz po drugim już następnego dnia. To było zbyt trudne dla naszych zawodników. Wróciliśmy z Suchedniowa o godz. 2 w nocy i nie zdążyliśmy zregenerować sił, ani nawet wypocząć choć trochę. Widać było, że naszym zawodnikom brakuje świeżości i snu. Patryk Lewandowski i Kaii Konishi byli poza zasięgiem Chodorskiego i Tomka Lewandowskiego. Jakubowi Dyjasowi postawił się za to Japończyk. Przegrał z nim po pięciosetowej walce – komentuje Kostrubiec.
Zamościanie po raz pierwszy zagrali w swojej nowej hali.
– Mamy do dyspozycji świetny obiekt, typowy dla rozgrywek tenisa stołowego, standardem spełnia nawet wymogi europejskich pucharów. Nasi rywale docenili tę halę, wypowiadali się o niej w superlatywach, z nutą zdrowej zazdrości. Nasi czuli się w nim jednak tak, jakby grali na wyjeździe. Po prostu jeszcze nie przyzwyczaili się do tego miejsca. Tomek Lewandowski z Japończykiem trenowali w tej nowej hali przez dwa dni przed wyjazdem do Suchedniowa, Piotrek Chodorski zagrał w niej po raz pierwszy. To poczucie obcości i braku przyzwyczajenia do nowego obiektu też miało wpływ na przebieg meczu z zespołem z Działdowa – twierdzi Kostrubiec.
Akademia Zamojska – KS Dekorglass Działdowo 0:3 Piotr Chodorski – Patryk Lewandowski 1:3 (5:11, 11:4, 8:11, 9:11) Tomasz Lewandowski – Kaii Konishi 1:3 (6:11, 5:11, 11:9, 9:11) Shodai Sakane – Jakub Dyjas 2:3 (6:11, 14:12, 8:11, 11:7, 0:6) Sędziował: Tadeusz Chwiejczak (Zwierzyniec). |
Napisz komentarz
Komentarze