Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 07:36
Reklama Baner reklamowy A1
Reklama

Lekkoatletyka: Nie lubiłam rywalizacji, przyznaje Izabela Kostruba-Rój

We wrześniu 2008 r. w Zamościu rozegrany został finał lekkoatletycznej ekstraklasy. Agros Zamość zakończył dwurundowe rozgrywki na siódmym miejscu. Jedną z najlepiej punktujących zawodniczek zamojskiego klubu była Izabela Kostruba. W sierpniu tamtego roku pochodząca z Lublina lekkoatletka uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich w Pekinie.
Jedną z najlepiej punktujących zawodniczek zamojskiego klubu była Izabela Kostruba.
Jedną z najlepiej punktujących zawodniczek zamojskiego klubu była Izabela Kostruba.

W opublikowanym w wydanej w 2018 r. książce „Lubelscy Olimpijczycy” biogramie Izabeli Kostruby-Rój autorzy napisali, że sportsmenka w igrzyskach olimpijskich w Pekinie „pełniła niewdzięczną rolę zawodniczki rezerwowej w sztafecie 4 razy 400 m”. 

– Nie zgadzam się z tym określeniem. Jest całkiem nietrafione. To nie była niewdzięczna rola. Samą nominację na igrzyska olimpijskie uważam za coś wyjątkowego. Wyprawa z reprezentacją Polski do Pekinu była dla mnie ogromnym przeżyciem. Wprawdzie tam nie wystartowałam, ale za to mogłam uczestniczyć w ceremonii otwarcia igrzysk, a także z bliska obserwować rywalizację najlepszych na świecie sportowców. Zresztą, gdyby na kilka metrów przed metą biegnąca na ostatniej zmianie Grażyna Prokopek nie zerwała ścięgna Achillesa, to zapewne awansowałybyśmy do finału. Kto wie, czy trener Edward Bugała nie zdecydowałby się na zmianę w składzie. Niewykluczone, że pobiegłabym w finale – mówi Izabela Kostruba-Rój (ur. 8 stycznia 1984 w Lublinie).

Niewykorzystany potencjał

W 2008 r. Izabela Kostruba była w wyśmienitej formie. W maju i lipcu ustanowiła osobiste rekordy, których później już nigdy nie poprawiła. W biegu na 100 m uzyskała 11.75, 200 m pokonała w czasie 23.82, natomiast na dystansie 400 m osiągnęła wynik 52.91. Te „życiówki” były o tyleż cienniejsze, iż sportsmenka borykała się wówczas z poważnymi problemami zdrowotnymi. W kwietniu 2007 r. wracała z treningu w Lublinie. Na chodniku potrącił ją samochód. 

– Byłam ubrana w szarą kurtkę, miałam ciemną torbę. Podczas cofania kierowca mógł mnie nie zauważyć, dlatego uderzył we mnie. Doznałam złamania kości klatki piersiowej. Przez miesiąc w ogóle nie trenowałam, a potem już do końca kariery sportowej w 2010 r. zmagałam się z bólem. Odczuwałam dyskomfort w oddychaniu, a to znacznie utrudniało wysiłek sportowy. O dziwo, mimo tak nieprzyjemnych dolegliwości zdrowotnych zdołałam osiągnąć tak dobre wyniki na miarę krajowej czołówki – wspomina Izabela Kostruba-Rój.

Podczas mistrzostw Polski w Szczecinie w 2008 r. reprezentantka Agrosu Zamość zajęła szóste miejsce w biegu na 200 m (24.24) i czwarte w biegu na 400 m (52.91). Rok później w Bydgoszczy i w 2010 r. w Bielsku-Białej zdobyła srebrne medale w rywalizacji na dystansie 400 m, uzyskując wyniki odpowiednio 53.56 i 53.23. Dwukrotnie przegrała jedynie z Agatą Bednarek z AZS Łódź (53.53 w Bydgoszczy, 53.12 w Bielsku-Białej).

Liczne sukcesy Izabela Kostruba odnosiła w kategoriach juniorskich i młodzieżowych, m.in. w 2006 r. w Toruniu zdobyła złoty medal młodzieżowych mistrzostw Polski U23 w biegu na 400 m (55.05) i brązowy w biegu na 200 m (24.44).

Reprezentowała Polskę w kilku międzynarodowych imprezach. A swoją przygodę ze sportem zakończyła w ostatni dzień lipca 2010 r. podczas mistrzostw Europy w Barcelonie. Wystartowała tam w biegu rozstawnym 4 razy 400 m. Reprezentacja Polski w składzie Agata Bednarek, Izabela Kostruba, Aneta Jakóbczak (AZS Poznań) i Anna Jesień (LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża) uzyskała w Hiszpanii dwunasty wynik eliminacji (3:35.25) i nie zakwalifikowała się do finałowej ósemki, ale została sklasyfikowana na dziewiątym miejscu, po dyskwalifikacji trzech ekip. 

– Bardzo ciężko przygotowywałam się do startów w 2010 r. Postanowiłam więc dokończyć ten sezon, mimo że bardzo cierpiałam. Szkoda mi było tego wysiłku i czasu, poświęconego na przygotowania wspólnie z trenerem Andrzejem Krychowskim. W Barcelonie pobiegłam ostatni raz w życiu. Zresztą, to był udany dla mnie bieg. Trener Paweł Jesień wystawił mnie na drugiej zmianie. Wypadłam najlepiej spośród Polek – opowiada Izabela Kostruba-Rój.

Sportsmenka uchodziła za „mistrzynię treningów”.

 – Po latach doszłam do wniosku, że nie miałam natury stworzonej do rywalizacji sportowej. Na treningach osiągałam znakomite wyniki, wyczyniałam wręcz cuda, a podczas zawodów nie byłam w stanie tego powtórzyć. Czy wpływ na to miał stres? Chyba nie, choć wiadomo, że negatywny stres mocno może usztywnić nogi i wszystkie mięśnie. Rywalizacja mi nie odpowiadała, nie czułam się w niej dobrze. I chyba dlatego nigdy nie osiągnęłam sukcesów na miarę swoich możliwości i oczekiwań moich szkoleniowców. Moje wyniki byłyby zdecydowanie lepsze, gdybym umiała wykorzystać swój potencjał – wzdycha była zawodniczka Agrosu.

Lekka jak kurczak

Do sportu trafiła zupełnie przez przypadek.

 – W Lublinie mieszkałam w pobliżu obiektów sportowych Zespołu Szkół Budowlanych. Obok mojego domu trenowali lekkoatleci Spoiwa Lublin. Któregoś dnia poszłam na stadion ze szkolną koleżanką, która się odchudzała. Byłyśmy wtedy w szóstej klasie w „podstawówce”. Koleżanka zrobiła sześć okrążeń. Poprosiła mnie, żebym z nią przebiegła siódme. Nie byłam to tego przygotowana. Miałam na nogach glany, a nie adidasy. Ale w tych ciężkich butach przebiegłam to okrążenie. Zobaczył to trener Henryk Adamowicz, który szkolił dzieci i młodzież w Spoiwie. Poprosił mnie, żebym przebiegła 100, 200 i 400 m. Zmierzył moje wyniki na tych dystansach. Był chyba pod wielkim wrażeniem, bo powiedział: „dziecko, będziesz zdobywała medale mistrzostw Polski”. I zabrał mnie następnego dnia na zawody. 

Nie miałam nawet bladego pojęcia o sporcie, a zwłaszcza o biegach sprinterskich. Na tych zawodach nie biegłam w kolcach, tylko w zwykłych adidasach. Zostałam zdyskwalifikowana, bo choć zaczynałam bieg na torze czwartym, to nagle znalazłam się na siódmym. Nie wiedziałam, że nie można zmieniać toru. Długo potem pan Henio przychodził do mojego domu, żeby mnie przekonać do udziału w zajęciach szkoleniowych. 

W końcu wraz z moją mamą przekonał mnie do tego. Żałowałam, że nie miałam takich warunków fizycznych, jak moja siostra. Ona miała 180 cm wzrostu, ja zaledwie 164. Gdy osiągałam swoje największe sukcesy, to ważyłam 47 kg. Swoją sylwetką zupełnie nie przypominałam sprinterki. Dziewczyny biegające w sprincie są zwykle masywne i dobrze umięśnione. Ja miałam nogi jak patyczki. Trener śmiał się ze mnie, że jestem lekka jak kurczak – snuje swoją opowieść Izabela Kostruba-Rój.

Spoiwo Izabela Kostruba reprezentowała w latach 1999-2001. Potem biegała w barwach Startu Lublin. Od sezonu 2007 do końca kariery była zawodniczką zamojskiego Agrosu. 

– Dobrze zrobiłam, że przeszłam ze Startu do Agrosu. W klubie z Lublina nie miałam zupełnie nic. Agros był mi w stanie zapewnić zdecydowanie lepsze warunki do uprawiania lekkoatletyki. Zawsze będę dobrze wspominała te kilka lat spędzonych w klubie z Zamościa. Nawet jak po zakończeniu kariery potrzebowałam pomocy, to Agros mi jej udzielił. Może nie zżyłam się tak z zawodniczkami tego klubu, jak wypadało. Dziś utrzymuję kontakt z Dorotą Grucą. Piszemy do siebie, składamy sobie życzenia przy różnych okazjach. W Zamościu bywam rzadko, ale o tym mieście i jego mieszkańcach, z którymi miałam do czynienia, zawsze będę miło opowiadała – zapewnia sportsmenka.

Ze sportem wyczynowym Izabela Kostruba-Rój nie ma już styczności. W pracy zawodowej zajmuje się prowadzeniem treningu umiejętności społecznych i integracji sensorycznej. – Przez cztery lata byłam nauczycielką wychowania fizycznego w szkole – informuje Izabela Kostruba-Rój.

Biega, ale już tylko rekreacyjnie. 

– Jeszcze mogłabym wystartować w zawodach masters, ale nie mam poczucia, że jest mi to do czegoś potrzebne. Tak jak wspominałam, nie lubię rywalizacji. Nie oznacza to, że nie prowadzę aktywnego życia sportowego. Mój mąż Tomasz Rój, który kiedyś rzucał z niezłymi wynikami oszczepem, trenuje razem ze mną w naszej domowej siłowni. Ćwiczymy „dla siebie”. Zdarza mi się biegać, nawet dosyć często. Wielką radość sprawia mi przebiegnięcie pięciu, czy sześciu kilometrów. Sport bardzo dużo zmienił w moim życiu osobistym, wiele mi przyniósł dobrego. Trener Krychowski, któremu tak wiele zawdzięczam, po tym, jak ukończyłam licencjat, powtarzał, że mam się nie pojawiać na treningu, jeśli nie pójdę na magisterkę. Po urodzeniu pierwszego syna trochę pobiegałam w kolcach. I muszę przyznać, że całkiem nieźle mi poszło. Gdybym wróciła do biegania, to pewnie jakieś sukcesy w kategorii masters bym osiągnęła, ale nie mam już parcia do tego – tłumaczy.

Zasłużenie w gronie gwiazd Agrosu

Izabela Kostruba-Rój z uwagą – jak sama podkreśla – śledzi to, co dziś dzieje się w polskiej i światowej lekkolatletyce, zwłaszcza w biegu na 400 m. – Wspólnie z mężem i chłopakami oglądamy starty Polaków, kibicujemy im. Zachwyca mnie Natalia Kaczmarek, która jest tak blisko rekordu Polski, ustanowionego wiele lat temu przez Irenę Szewińską. Widać, że Natalia ma zapas i potencjał, by ten rekord pobić – twierdzi.

Pytana o Wiktorię Gajosz z Tomasovii Tomaszów Lubelski, najlepszą w Polsce zawodniczkę w biegu na 400 m w kategorii U20, odpowiada, że uważnie będzie się przyglądała jej najbliższym startom. 

– Dziś sportowcy mają zdcecydowanie lepsze warunki niż ja miałam. Moje starty, zwłaszcza początki kariery przypadły na lata kryzysu w polskiej lekkoatletyce. Słabo to wszystko wyglądało pod względem organizacyjnym, fatalne było finansowanie. Polepszyło mi się dopiero wtedy, gdy przeszłam do Agrosu. Trener Krychowski dobrze zrobił, że przeniósł się wraz ze mną ze Startu do klubu z Zamościa. Nie było w Agrosie przepychu, ale to co chciałam, to klub mi zapewnił – wspomina Izabela Kostruba-Rój.

W Agrosie lekkoatletka rodem z Lublina też jest miło wspominana. 

– To była bardzo dobra zawodniczka. Do dziś nikt nie poprawił jej rekordu klubowego w biegu na 400 m – 52.91. Miała pecha do kontuzji, które łapała często w dosyć zabawnych okolicznościach. Miała też wątłą budowę ciała, ale za to była niezwykle utalentowana. Czasami spotykam się z nią na różnego rodzaju galach sportowych. To bardzo sympatyczna, solidnie wykształcona dziewczyna. Rozmowa z nią jest czystą przyjemnością. Gdy trafiła do Agrosu, nasz klub stał się bezsprzecznie najlepszy w województwie i spora była w tym jej zasługa. Mieliśmy wtedy pieniądze i możliwości angażowania najlepszych w Polsce zawodników. Gdyby nie kontuzje, to z pewnością więcej by osiągnęła. Zawsze była bezproblemową dziewczyną. Nie było żadnych sensacji w jej zachowaniu. Nie stwarzała takich problemów, jak na przykład Paweł Fajdek, który jak coś palnął do mediów, to trzeba było potem go tłumaczyć, że co innego miał na myśli. Zawsze będziemy ciepło o niej mówili. Zasłużenie znalazła się w gronie największych gwiazd naszego klubu – mówi Konrad Firek, prezes zamojskiego Agrosu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

 

 

ReklamaBaner reklamowy Goldsun - Fundacja Czysta Dotacja
ReklamaBaner rekalmowy formy Alustal
Reklama
Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: KasiaTreść komentarza: I jak polepszyło się w Hrubieszowie i w okolicach, jak chciałeś panowania tfuska i lewaków🤬Pokarz jaki masz dobrobytData dodania komentarza: 21.12.2024, 22:34Źródło komentarza: Pożegnanie odchodzącego Zarządu Powiatu Hrubieszowskiego drogo kosztowałoAutor komentarza: KałodziejczakTreść komentarza: Rudy Folksdojcz krzyczał wtedy że to Wina PISu ! To samo było w odrze , ale według jednej mądrej inaczej z PełO winą było to że Po Odrze pływają statki które WYPIJAJA wodę rybom i te się duszą bo wody jest za mało !!! :) Wspaniała jest ta władza , jak widok psiego gófna na trawniku przy chodniku !Data dodania komentarza: 21.12.2024, 21:47Źródło komentarza: Hrubieszów: Ekologiczna katastrofa umorzona po raz drugiAutor komentarza: Praworządny zamachTreść komentarza: W Magdeburgu na zaproszenie Makreli i TfuSSka zamachowcy zabijają już PO raz POnad 50ty ilu jest u nas 10.000 czy więcej POpierający ich Trzaskuś nie POwiedział ile nas kosztują, by nas wysadzać.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 17:17Źródło komentarza: Prezydent Warszawy w Hrubieszowie i WerbkowicachAutor komentarza: HahaTreść komentarza: Jak łatwo być błaznem w todze i grubą kasę brać za co? pseudo praworządność, a wszystkie ryby POzdychane były uśmiechnięte taki wyrok to POśmiewisko i zachęta truć, truć,truć bezkarnie ale z uśmiechem i środkowym palcem.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 16:43Źródło komentarza: Hrubieszów: Ekologiczna katastrofa umorzona po raz drugiAutor komentarza: halloTreść komentarza: Eee tam ,angielski to wszyscy znają a ja chciałabym nauczyć się jeszcze języka niemieckiego bo to przyszłość.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 14:58Źródło komentarza: Zamość: Bacalarus i Akademia Zamojska wspierają rozwój studentówAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: Co ciekawe cena masła nie rośnie po raz pierwszy. W 2022 była nawet wyższa, ale wtedy nikt nie robił afery.Data dodania komentarza: 21.12.2024, 14:56Źródło komentarza: Od cen masła pęka głowa. Zwłaszcza przed świętami. Rząd wkracza do akcji
Reklama