Tym razem komplet trzech punktów odebrał jej Start 1944 Krasnystaw, a tę jedyną w sobotnim spotkaniu bramkę zdobył strzałem samobójczym środkowy obrońca Jakub Piatnoczka. – Tę przykrę wpadkę Piatnoczka zaliczył pod koniec meczu, gdy już chyba obie drużyny pogodziły się z bezbramkowym remisem – mówi Marek Sadowski, szkoleniowiec Tomasovii.
Gospodarze musieli sobie radzić w tym meczu bez dwóch kluczowych zawodników. Stoper Wiktor Łuczkowski nie zagrał ze względu na zabieg stomatologiczny, natomiast środkowy pomocnik i król „stałych fragmentów gry” Patryk Słotwiński pauzował za kartki.
– Niby to tylko dwóch nieobecnych, ale dla nas to były spore ubytki – wzdycha trener Sadowski.
Choć Start na stadionie OSiR Tomasovia prezentował się znacznie lepiej niż gospodarze, to jednak miejscowi przy odrobinie szczęścia mogli się pokusić o pełną pulę. Pod koniec meczu, zanim jeszcze Piatnoczka strzelił „swojaka”, kilka razy zagrozili bramce przyjezdnych. Zdaniem trenera Sadowskiego bardziej na zwycięstwo zasłużyli jednak goście.
– Pierwsza połowa była bardzo słaba w naszym wykonaniu. Niepotrzebnie stosowaliśmy „wysoki” pressing. Rywale to wykorzystywali w ten sposób, że posyłali dalekie piłki z pominięciem pomocników, za plecy naszej defensywy. Nasi obrońcy musieli się ścigać z przeciwnikami. Goście stworzyli kilka niezłych sytuacji podbramkowych. Wyszliśmy z opresji obronną ręką. Po przerwie opanowaliśmy sytuację, ale Start nadal dominował na boisku. Goście wciąż zagrywali „długie” piłki. My chcieliśmy rozgrywać akcje krótkimi podaniami, ale nam to za bardzo nie wychodziło – komentuje trener Sadowski.
Tomasovia – Start 1944 Krasnystaw 0:1 (0:0)
Gol: 0:1 Piatnoczka 85 (samobójczy).
Tomasovia: Krawczyk – Miszczenko, Piatnoczka, Ławryjenko, Orzechowski – Lasota (71 Okalski), Błajda, Krosman (75 Sienkiewicz), M. Szuta (46 Kurzępa), D. Szuta – Żerucha; trener Sadowski.
Żółte kartki: M. Szuta, Miszczenko, Orzechowski (Tomasovia), Skiba, Misztal, D. Sołdecki, Florek (Start). Sędziował: Mucha (Lublin).
Napisz komentarz
Komentarze