– Byłem świadomy atutów i minusów chłopaków z Olimpii. Chciałem te informacje przekazać swoim piłkarzom, ale chyba nie wszyscy zrozumieli, co miałem do powiedzenia na temat rywala. Zagraliśmy bardzo słabo. Przegraliśmy zasłużenie. Za to, co zaprezentowaliśmy, nie należał nam się nawet remis – twierdzi Przemysław Gałka.
W meczu trzeciej kolejki na boisku w Sitnie miejscowy Potok strzelił dwa gole, a przyjezdna Olimpia – trzy.
Czytaj też: Mecz Andoria Mircze – Błękitni Obsza. "Mogli strzelić więcej"
– Ponieśliśmy już drugą porażkę w tym sezonie. Szkoda, że znowu przegraliśmy na własnym stadionie – wzdycha grający trener Gałka.
Po pierwszej połowie zespół z Miączyna wygrywał 1:0. Błażej Omański zaprzepaścił przed przerwą wyborną okazję do wyrównania. Obrońca Potoku nie wykorzystał rzutu karnego, podyktowanego za zagranie piłki ręką przez Bartłomieja Zielińskiego. Bramkarz Adrian Szopa obronił strzał rywala z jedenastu metrów.
– Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak wysoka jest ranga tego derbowego meczu z Potokiem. I że musimy się przełamać po dwóch meczach, w których nie zdobyliśmy ani jednego punktu i nie strzeliliśmy choćby jednego gola. Chłopcy pozostawili na boisku w Sitnie całe swoje serducho. Pod względem liczby wypracowanych sytuacji podbramkowych byliśmy drużyną lepszą niż Olimpia. Już po pierwszej połowie mogliśmy wygrywać nawet 3:0. W poprzednich meczach też graliśmy nieźle, ale naszą bolączką było to, że nie potrafiliśmy wykorzystywać okazji strzeleckich, które w fajnym stylu sobie wypracowywaliśmy. Gdy wygrywaliśmy z Potokiem 3:1, niepotrzebnie daliśmy sobie strzelić drugiego gola. To spowodowało, że końcówka meczu w Sitnie była dla nas nerwowa, a uniknęlibyśmy tego, gdybyśmy wcześniej okazali się skuteczniejsi – mówi Mariusz Zając, szkoleniowiec zespołu z Miączyna.
Gole w tym meczu strzelili: Krystian Bondyra i Błażej Omański dla Potoku oraz Mateusz Wróbel (dwa) i Sebastian Nowak dla Olimpii.
Napisz komentarz
Komentarze