Uroczystości rozpoczęły się 15 września od odsłonięcia tablicy informacyjnej w Ogrodzie św. Józefa przy kościele parafialnym w Dubie (gm. Komarów-Osada). Widnieją na niej słowa: „Życie swoje dali za Boga i Ojczyznę. Dubieńscy Męczennicy”.
Kolejnym punktem programu było złożenie wieńców i zapalenie zniczy na grobie męczenników oraz na mogiłach żołnierzy i partyzantów spoczywających na miejscowym cmentarzu.
Na koniec uczestnicy udali się do kaplicy w Kotlicach (gm. Miączyn), gdzie powitał ich ks. Witold Mikulski, proboszcz parafii w Dubie. Mszy świętej sprawowanej w intencji wszystkich poległych i pomordowanych podczas II wojny światowej i w czasach komunizmu przewodniczył ks. prof Sylwester Jędrzejewski. Relacje świadków zbrodni odczytały parafianki: Paulina Dec, Emilia Łagowska i Aneta Szpinda. O oprawę muzyczną nabożeństwa zadbał reprezentujący OSP w Mienianach zespół wokalny Na Jeden Raz.
Męczennicy z Duba
Najpierw Hitler, a 17 września 1939 r. Stalin wkroczył na ziemie polskie. Sowietów – jak wynika z przekazów historycznych – entuzjastycznie witali ukraińscy komuniści, którzy wkrótce pozakładali sobie na lewe ręce czerwone opaski i i pomagali czerwonoarmistom wyłapywać „polskich ciemiężców”. Kilku takich „opaskowców” z okolic Duba wtargnęło 25 września 1939 r. na plebanię, a następnie, za zgodą i przy wsparciu sowieckich żołdaków, wyprowadziło proboszcza i dwóch kleryków na dwór. 42-letni ks. Wiktor Możejko został proboszczem parafii w Dubie dopiero od 2 września 1939 r., a uciekający przed Niemcami z klasztoru w Oświęcimiu klerycy salezjańscy pojawili się na plebani po 17 września. To byli 27-letni Stefan Fabiański i o rok młodszy Mikołaj Kapuściński. Do proboszcza i kleryków – przy krzykach i wyzwiskach – bandyci dołączyli 54-letniego organistę Władysława Wentlandta oraz 49-letniego kowala i sołtysa Duba Bolesława Piotrowskiego. Wszystkich popędzono – przez Tomaszówkę i Berestki – do cześnickiego lasu, zwanego Burki.
CZYTAJ TEŻ: Historia: Na Uciekinierce. Poruszająca opowieść Emilii Bardegi ze Szczepiatyna
Jak wynika z relacji świadków, jeden z sowieckich żołnierzy jechał na koniu z czerwoną chorągwią. Jego kamraci prowadzili pięciu pojmanych Polaków, a towarzyszący im Ukraińcy bili ich pałami przez całą, liczącą ok. 7 km, drogę. Słychać było przeraźliwe jęki i wołanie o pomoc. Po dotarciu na miejsce i brutalnych torturach, zabito męczenników strzałem w tył głowy, a ich ciała wrzucono do rowu i przysypano kartofliniami.
Ciała zamordowanych zostały odnalezione dopiero po 7 tygodniach poszukiwań. Ofiary – jak czytamy w okolicznościowym folderze – miały „wydłubane oczy, poobcinane uszy, wyrwane języki, wtłoczone w ciało ziarnka gryki, powiązane drutem kolczastym i połamane ręce”.
16 listopada 1939 r. odbył się ich pogrzeb. Ciała pomordowanych zostały złożone w zbiorowej mogile na dubieńskim cmentarzu.
Za Boga i ojczyznę
Ani proboszcz, który spędził w dubieńskiej parafii zaledwie trzy tygodnie, ani przebywający tu jeszcze krócej klerycy nie mogli komukolwiek zajść za skórę. Wszystko wskazuje na to, że zostali zamordowani tylko dlatego, że byli Polakami i duchownymi. Organista był polskim patriotą, za co mógł być znienawidzony przez niektórych ukraińskich „opaskowców”, a Bolesław Piotrowski był polskim sołtysem. I to wystarczyło.
Niewiele informacji na temat mordu można znaleźć w dostępnych opracowaniach, przy czym Ukraińcom przypisywane jest nie jego współsprawstwo, ale sprawstwo. Na pewno ta zbrodnia czeka na dokładne zbadanie.
NIE PRZEGAP: Nowe wydanie "Kroniki Tygodnia" gotowe! Sprawdź, o czym piszemy
Warto wspomnieć, że w niedalekim Gdeszynie (gm. Miączyn) w 1943 r. Niemcy zabili ks. Zygmunta Pisarskiego, bo nie chciał wydać miejscowego Ukraińca, który na początku wojny zabrał mu klucze do kościoła. W Nabrożu (gm. Łaszczów) bojówka ukraińska zamordowała 30 maja 1943 r. ks. Władysława Jacniackiego. Z rąk ukraińskich nacjonalistów na naszym terenie zginęli też m.in. księża Błażej Nowosad (Potok Górny) i Jakub Jachuła (Chodywańce) oraz s. Longina (Wanda Trudzińska) wraz z 7 wychowankami domu dziecka w Turkowicach. Do tej ostatniej zbrodni doszło 16 maja 1944 r. pod Sahryniem (gm. Werbkowice).
Napisz komentarz
Komentarze