Gotują, śpiewają, wpłacają pieniądze, kupują rzeczy. Każdy daje z siebie tyle, ile może. Nie sposób wymienić wszystkich, którzy dotychczas pomogli powodzianom, bo większość z nich robi to po cichu. Jedynie część dzieli się informacją, że dary już dotarły na miejsce lub o sposobie zbiórek. Żeby było jasne – to informacja nie dla poklasku, ale z uczciwości, żeby ci, którzy dają od serca, wiedzieli, że ich gest nie poszedł na marne i żeby do pomagania zachęcić pozostałych.
6 października w Tomaszowie odbędzie się Święto Roweru, które tym razem ma szczególny, charytatywny cel – wsparcie dla osób poszkodowanych przez powódź. Każdy, kto zechce pomóc jeszcze bardziej, będzie miał możliwość przebadania się w celu rejestracji jako dawca szpiku kostnego.
CZYTAJ TEŻ: Gmina Telatyn: Potrzebna krew na leczenie proboszcza!
To tylko jedno z wielu organizowanych w ostatnim czasie działań z myślą o ludziach, którym woda zabrała wszystko. Wszystkie są warte pochwały. Te gesty pokazują, gdzie szukać prawdziwych przyjaciół.
Muzyczne wsparcie
Jest ich dziewięcioro – 7 mężczyzn i 2 kobiety. Ich wspólną pasją jest muzyka. Razem grają i śpiewają w Kapeli Lubyckiej. Prawie wszyscy są już na emeryturze. W poprzedni weekend zorganizowali charytatywny koncert dla powodzian.
– To była spontaniczna decyzja – zdradziła nam Zofia Woszczak, kierowniczka Kapeli Lubyckiej.
– Dzieci zbierały pieniądze w kościele, w szkole. My też robiliśmy zakupy dla powodzian, ale było nam tego za mało. W soboty mamy próby naszej Kapeli. Pomyśleliśmy, że możemy to wykorzystać i zamiast grać w czterech ścianach, wyjść do ludzi – opowiada pani Zofia.
Na szybko powstał plakat promujący koncert. W sobotę muzycy wzięli swoje instrumenty i rozłożyli się na rynku w Lubyczy, przy fontannach. Grali aż dwie godziny! Kto chciał, mógł wrzucić do otwartego futerału jakiś grosz. Nazbierało się z tych groszy kilkaset złotych, które Kapela zaraz wpłaciła na rzecz powodzian.
Zofia Woszczak zapewnia, że to nie ostatni taki charytatywny koncert.
Zrzutka od gospodyń
KGW „Pukarzowianki” z Pukarzowa w gm. Łaszczów we wrześniu świętowało 5-lecie koła. Z tej okazji panie przygotowały wspaniałe przyjęcie-festyn, na które zaproszone zostały osoby im bliskie, rodzina, znajomi, przyjaciele, mieszkańcy, a także władze gminy i powiatu.
Były występy, dobre jedzenie i zabawa w najlepszym towarzystwie. „Pukarzowianki” to kobiety ze złotym sercem i nawet w swoje święto myślą o innych ludziach. W trakcie festynu ogłosiły zbiórkę na rzecz powodzian i zachęcały do wpłat.
– Dziękujemy serdecznie każdemu, kto wrzucił do puszki chociażby złotówkę! Razem zebraliśmy ponad 2000 zł. To wielka pomoc dla ludzi, którzy w jednej chwili stracili wszystko – podsumowały „Pukarzowianki”.
Po sąsiedzku KGW Wólczanki wspólnie ze swoimi rodzinami zebrały 1050 zł, za które kupiły dla powodzian najpotrzebniejszy sprzęt kuchenny: garnki, sztućce, patelnie, noże, czajniki, ręczniki, ścierki, drewniane przybory kuchenne.
Pakują i wiozą
Dary dla powodzian w dalszym ciągu zbierane są przez powiat tomaszowski (w Sokolni) i gminy. Na bieżąco aktualizowana jest lista potrzeb. To, co przyniosą mieszkańcy, koordynatorzy zbiórki pakują i wiozą tam, gdzie jest to najbardziej potrzebne. Z gminy Tomaszów Lubelski pierwszy transport dotarł do miejscowości Paczków. Powiat tomaszowski zawiózł wszystko do Kłodzka.
PRZECZYTAJ: Powódź 2024: Strażacy z powiatu tomaszowskiego są na miejscu i pomagają poszkodowanym [ZDJĘCIA]
Dary z gminy Jarczów dostarczono do Głuchołazów (powiat nyski). Wyjazd relacjonował wójt Tomasz Tyrka, który wyruszył tam razem ze strażakami.
– Mieliśmy problemy z dojazdem do punktu docelowego w Głuchołazach. Wszędzie pracują służby, wojsko, strażacy, wolontariusze, mieszkańcy. Pełno jest wszędzie policji. Pozrywane mosty, niesprawna sieć wodociągowa, woda przywożona cysternami, wielkie rozlewiska na polach uprawnych, stosy sprzętów domowych, mebli na ulicach i worków z piaskiem – przekazał wójt Jarczowa.
Z pomocą kilku osób dowieziono wszystko do celu. Pomoc będzie sukcesywnie przekazywana mieszkańcom Głuchołazów.
– Doświadczył ich niewyobrażalny dla nas żywioł, płynąca bez jakiejkolwiek kontroli woda. Ludzie tracący życie, domy, samochody, zwierzęta, często dorobek życia. Nie sposób opisać tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy na miejscu – wciąż z przejęciem opowiada Tomasz Tyrka.
Gotują ciepły obiad
Sebastian Wawrzusiszyn wracał akurat ze szkolenia w Bieszczadach. Włączył radio i tam usłyszał o tragedii swoich rodaków. Jak to on, bez chwili wahania zdecydował, że musi pomóc. Wykonał kilka telefonów w drodze do Tomaszowa i tak zorganizował ekipę, z którą raz dwa pojechał do Oławy – miasta w województwie dolnośląskim.
– Na naszych ludzi z TeamSokolnia zawsze można liczyć – podkreśla pan Sebastian, który odpowiada też za stronę finansową akcji.
Przypomnijmy, że TeamSokolnia to prywatna inicjatywa, która nazwę zaczerpnęła od Sokolni (budynku), w którym najpierw zbierano dary dla uchodźców z Ukrainy, a teraz powiat tomaszowski prowadzi zbiórkę dla powodzian.
PRZECZYTAJ: Powódź 2024. Co zrobić, jak się miało jechać do sanatorium
Miejsce, gdzie wolontariusze: Sebastian, a z nim Darek, Anna i Marta, rozbili kuchnię polową, pomogła znaleźć Iwona Łobasiuk z Caritas Polska.
W Oławie gotowali dzień, a następnego przygotowali jedzenie i ruszyli dalej – do Kłodzka.
– Tam zobaczyliśmy największą tragedię. Kłodzko, Lądek-Zdrój – te tereny najbardziej ucierpiały. Stronia Śląskiego już nie ma. Ludzie potrzebują tam wszystkiego. Najbardziej sprzętu i rąk do pracy – mówi Wawrzusiszyn.
Od wolontariuszy z Tomaszowa miejscowi dostali dużo serdeczności, wsparcia psychicznego i gorący posiłek, którego większość nie ma teraz gdzie ugotować. Jednego dnia tomaszowianie wydali aż 1800 posiłków.
Kto pojedzie pomóc w sprzątaniu?
Po 3 dniach TeamSokolnia wrócił do Tomaszowa. Ale to nie koniec.
– Między 6 a 11 października chciałbym zebrać cały autokar wolontariuszy i pojechać na 3 dni i 2 noce, aby pomóc w sprzątaniu po powodzi. My będziemy gotować i żywić wszystkich, a pozostali wolontariusze zostaną zadysponowani przez służby. Nocleg będziemy mieli zapewniony. Kto chce jechać z nami, niech daje znać – zapowiada Sebastian Wawrzusiszyn.
Myśli też o zorganizowaniu wspólnie z Caritas Polska „namiotu pomocy”. Gdy mu się to uda, poinformujemy.
Napisz komentarz
Komentarze