Pierwszego września na pierwszą w nowym roku szkolnym radę pedagogiczną Zespołu Szkół w Lubyczy Królewskiej przyszły trzy nauczycielki zwolnione przez dyrektor szkoły. Choć decyzję o zwolnieniu zaskarżyły do sądu pracy, uważają, że są nadal pracownikami szkoły, bo odebrały zwolnienie dopiero w czerwcu (dyrektor wysłała je w maju). Dyrektor Bożena Ziembińskausiłowała nauczycielki wyprosić z rady pedagogicznej. Poinformowała, że nie będąc pracownikami szkoły, nie mogą uczestniczyć w radzie. Panie odmówiły. Wówczas dyrektor wezwała policję. Nauczycielki opuściły salę w towarzystwie funkcjonariuszy.
Na radzie pedagogicznej obecna była także inna nauczycielka, którą dyrektor w obecności grona nauczycielskiego zwolniła z pracy. Zwolniona nauczycielka poczuła się źle. Do szkoły wezwano kartkę pogotowia. To kolejna odsłona konfliktu w lubyckiej szkole.
– Nie wnikamy w merytoryczność decyzji pani dyrektor, ale forma zwolnienia koleżanki była nieelegancka – mówią pracownicy szkoły, oczywiście zastrzegając swoje personalia.
– Pani dyrektor nie mogła postąpić inaczej, zwolniła nauczycielkę tak jak nakazywała to litera prawa – mówi Marek Kellner, sekretarz gminy Lubycza Królewska.
Bożena Ziembińska przekonuje, że działała zgodnie z prawem, a nauczycielki urządziły w szkole przedstawienie. Tłumaczy, że wcześniej wspomnianej nauczycielce zaproponowała zmianę stanowiska pracy z pedagoga na nauczyciela informatyki zgodnie z jej kwalifikacjami. Nauczycielka odmówiła na piśmie, więc dyrektor zgodnie z prawem oświatowym przeniosła ją w tzw. stan nieczynny (6 miesięcy w trakcie których pobierałaby pensję). Rano ta nauczycielka przyniosła pismo, że nie wyraża zgody na przejście w stan nieczynny. A to automatycznie oznacza zwolnienie z pracy.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze