Ten opis znali kiedyś chyba wszyscy Polacy. Jan Sobieski był przez całe wieki uważany za niemal mitycznego, niezwyciężonego bohatera, pogromcę Turków: ostatniego, wielkiego monarchę Rzeczpospolitej. Jednak nawet w jego biografii można znaleźć poważne rysy. W czasie szwedzkiego "Potopu" przeszedł np. na stronę Szwedów. Potem jednak się opamiętał. Na nasze szczęście!
Hetman i "malowane ryło"
W 1656 r. Sobieski ukorzył się przed królem Janem Kazimierzem, prawowitym władcą naszego kraju i od tej chwili dzielnie walczył z wrogami Rzeczpospolitej. Przelewał krew w niezliczonych kampaniach przeciwko wojskom Rakoczego, Rosjanom, Kozakom, Tatarom czy Turkom. Zdobył sławę na polach bitewnych (chodzi m.in. o batalię pod Podhajcami w 1667 r.). Nie tylko tam. Słynny był także jego romans z Kazimierą d`Arquien, żoną Jana "Sobiepana" Zamoyskiego, późniejszą królową Marysieńką (pisaliśmy o tym szeroko jakiś czas temu). Zakazane uczucie okazało się bardzo trwałe. Zaraz po śmierci "Sobiepana" Sobieski dopiął swego: wziął z upragnioną Marysieńką ślub.
Powoli wspinał się także po szczeblach kariery. Został chorążym koronnym, potem otrzymał laskę marszałkowską, następnie tzw. buławę mniejszą (czyli został hetmanem polnym) oraz buławę wielką (czyli został hetmanem wielkim koronnym).
W 1672 r. ponad 80-tysięczna armia padyszacha zaatakowała nasz kraj. 16 sierpnia Turcy zdobyli Kamieniec Podolski, słynną, kresową twierdzę Rzeczpospolitej. Rzeczpospolita okazała się bezsilna. Nie potrafiliśmy zmobilizować się do obrony. Król Michał Korybut Wiśniowiecki (przez swoich przeciwników politycznych zwany złośliwie... "Malowanym ryłem") nie zrobił w tej sytuacji dosłownie nic.
W naszych granicach, z różnych stron, pojawiły się liczne oddziały wyjątkowo groźnych, tureckich sojuszników: Kozaków pod wodzą Piotra Doroszenki, hetmana kozackiego oraz sprzymierzone z nim czambuły tatarskie (w sumie było to kilkadziesiąt tysięcy wojowników).
Zapuszczały się one na przedpola Lwowa, pod Jasło i Biecz oraz m.in. w okolicę Hrubieszowa i dalej. Palono całe wsie, mordowano ludność cywilną, wielu wzięto w jasyr... Pojawiły się nawet obawy, że Kozacy i Tatarzy dotrą do Gołębia nad Wisłą, gdzie przebywał polski król oraz niemrawo zbierające się pospolite ruszenie.
Jak uważa historyk Zbigniew Wójcik, biograf Jana III Sobieskiego, mogło wówczas dojść do wzięcia polskiego monarchy... do niewoli. Ten zresztą lekceważył sytuację. Rozważał za to podjęcie rokowań o pokój, na warunkach najeźdźców. Rozmowy rozpoczęły się 5 października.
Czambuł
Tylko nieliczne, ale karne wojsko dowodzone przez hetmana Sobieskiego natychmiast podjęło walkę. Stało się tak m.in. dzięki apelowi skierowanemu do "Lwa Lechistanu" (taki przydomek nadali Turcy Sobieskiemu) przez garstkę senatorów. Był on... uniżony i alarmujący. Senatorowie prosili m.in. "aby (w) ostatnim nieszczęściu nie opuszczał Rzeczypospolitej i Majestatu Pańskiego (...). Jeśliby jakie urazy i niesnaski alterowały (gniewały, niepokoiły – przyp. red.) WMNaszego Mci Pana, uniżenie prosimy, racz to conservationem (dla zachowania) dobra pospolitego, a naprzód chwały Bożej i wiary świętej darować".
5 października 1672 r. kilkutysięczne wojsko dowodzone przez Jana Sobieskiego nagle pojawiło się w okolicach Zamościa (hetman wcześniej przebywał w okolicy Krasnegostawu).
Napisz komentarz
Komentarze