Na to spotkanie kibice ostrzyli sobie zęby od dawna. I trzeba przyznać, że ci wszyscy, którzy mimo chłodu wybrali się obejrzeć pojedynek, zawiedzeni nie byli. Od pierwszego gwizdka Piotra Buraka przewagę mieli unici, tymczasem bramkę strzelili przyjezdni. W 27 min Jewgienij Hrui zagrał jak nowicjusz, posyłając piłkę wszerz placu gry. Przejęli ją goście, po chwili lewym skrzydłem popędził Damian Ziółkowski, a jego dogranie wykorzystał z zimną krwią Kamil Antoniuk. Winowajca utraty gola zrekompensował się w pełni kilka minut później, gdy po zagraniu Piotra Fulary w sytuacji sam na sam pokonał Piotra Waśkiewicza. Doświadczony bramkarz Huczwy wkrótce musiał sięgać do siatki po raz drugi, gdy precyzyjnym uderzeniem przy słupku pokonał go Fulara.
Mimo prowadzenia gospodarze nie oddali inicjatywy, próbując zdobyć kolejne bramki. Tyle tylko, że odezwały się stare grzechu Unii. Dwukrotnie w idealnych (zdawałoby się) sytuacjach przestrzelił Fulara, a jego wyczyn powtórzył Hrui. Najlepszą okazję zmarnował jednak Mateusz Oleszczuk, który minął już Waśkiewicza, by w momencie oddawania strzału poślizgnąć się na piłce. W końcówce Huczwa próbowała zagrać odważniej i kilkakrotnie po dalekich wrzutkach w polu karnym Unii się zakotłowało. Sytuacji tych jednak dogodnymi nazwać nie sposób.
Napisz komentarz
Komentarze