Podczas wojny obronnej 1939 r. w okolicy Suchowoli walczyła z Niemcami Krakowska Brygada Kawalerii. Potem w tych stronach znalazła się także Mazowiecka BK. Na polach pomiędzy Suchowolą, Suchowolą-Kolonią i Bożą Wolą w nocy z 22 na 23 września doszło do natarcia na niemieckie pozycje. Pomimo początkowych sukcesów, polski atak został rozbity.
Emilia Kozłowska mieszkała wówczas w jednym z domów w Suchowoli-Kolonii (pierwszą część jej relacji opublikowaliśmy w ub. tygodniu).
Wokół biły kule
– Ten polski żołnierz chodził po domach naszej wsi i mówił: chodźcie, bierzcie wszystko. Tatuś jakoś się bał tam pójść. Mama jednak postanowiła inaczej. Wzięła mnie i jednego z moich braci i poszliśmy do tego obozu – wspomina pani Emilia. – Jeden z wozów był tam ogromny. Widziałam na nim połcie słoniny z wieprzków, mąkę, cukier, kostki kawy zbożowej oraz mydło "Jeleń". Znajdowało się w drewnianych skrzyneczkach. Na nich narysowany był rewolwer. Gdy żołnierz te skrzynki dawał, mama powiedziała: Panie, to chyba nie mydło? On złapał bagnet i jedno z wiek podważył. I wtedy mydło wzięliśmy.
Skąd taka hojność wojskowych? Pani Emilia tłumaczy, że polscy żołnierze oddawali prowiant, bo musieli uciekać. Nie chcieli jednak, aby cokolwiek wpadło w niemieckie ręce.
– Potem była bitwa, bardzo blisko. Skryliśmy się w okopie. To był dół, na dnie którego rodzice położyli trochę słomy. Znajdował się za naszymi budynkami i miał jedno wejście – wspomina Emilia Kozłowska. – Wokół nas biły kule. Baliśmy się, że któraś wpadnie do środka. Pamiętam, że tatuś zatkał wejście do okopu poduszką... Słyszeliśmy też takie potężne hura, hura!
Po bitwie okoliczni mieszkańcy zbierali na polach ciała poległych.
– Tak zarządzono. Chłopi jednak zapytali, gdzie zabitych Niemców pogrzebać? Ksiądz Bocian (miał na imię Władysław) powiedział, żeby ich ciała zrzucić do dołów, gdzie wcześniej lasowano wapno, potrzebne na budowę kościoła w Suchowoli. Były takie wówczas trzy, może cztery. Zabitych tam wrzucono i zasypano. Potem jednak Niemcy zrobili ekshumacje i tych poległych zabrali. Aresztowali także księdza. Nigdy już nie wrócił do Suchowoli.
Ks. Władysława Bociana obwiniono o "akt profanacji" niemieckich zwłok oraz współudział w obrabowaniu poległych, niemieckich wojaków. Osadzono go na zamojskiej Rotundzie i traktowano tam jak pospolitego przestępcę. Był poniżany i torturowany. Potem trafił na Zamek Lubelski. Duchowny został w Lublinie rozstrzelany w 1940 r.
Wojenne wesele
– Gdy we wrześniu 1939 r. na Polskę najechali także Sowieci, nasi żołnierze próbowali się ratować, ukryć. Byli zbiedniali, głodni, zarośnięci. Przychodzili do wsi. Prosili o wodę, żywność, cywilne ubrania. Kto mógł, pomagał. Ja gotowałam im ziemniaki. Pamiętam, że jeden z żołnierzy był ranny – opowiada pani Emilia. – Miał na sobie taką zakrwawioną szmatę. Zmieniłam mu opatrunek, a szmatę przepłukałam w wodzie. Bardzo mi za to dziękował.
Więcej opowieści Pani Emilii w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze