"Wierzę w to, że tu najlepiej mogę się przydać i być pożyteczną, a przecież świadomość, że się jest pożytecznym daje najlepsze zadowolenie" – pisała owa czytelniczka. "I ja czuję się szczęśliwą, że jestem pożyteczną".
Kobiety na traktorach kojarzą się nam z PRL-em. Jednak panie siadały za kółka różnych aut, także osobowych, jeszcze w 20-leciu międzywojennym.
"W Polsce kobiety zaczęły jeździć po I wojnie światowej. Byłem wówczas kierownikiem ruchu w warszawskiej Dyrekcji Robót Publicznych i na moich oczach stolica motoryzowała się. Z racji swojej funkcji egzaminowałem kandydatów na kierowców, także panie" – wspominał na łamach "Przekroju" (w numerze z 1962 r.) Eugeniusz Olechnowicz. "Prawo jazdy zdawała u mnie Zula Pogorzelska, Mira Zimińska i wiele innych adeptek szkół nauki jazdy".
W 1926 r. zorganizowano w Warszawie pierwszy rajd samochodowy, w którym mogły startować kobiety. Konkurencje były nietypowe. Nie tylko się ścigano. Uczestnicy rajdu musieli też np. wjechać autem na schody, trzymając w rękach "lekką, mocno nadętą" piłkę (gdy spadła, sędziowie przyznawali punkty karne) oraz (podczas jazdy) zapalać płonącym łuczywem pochodnię.
Panie przygotowywały się do tych zmagań długo i sumiennie. Jak? Dobierały np. kolory sukien w taki sposób, żeby harmonizowały z barwą samochodowych karoserii. Auta przystrajały też w kwiaty i bibeloty. Kulturalny nastrój uczestniczek podobnych, pionierskich rajdów psuli jednak ich mężowie i kuzyni.
"Na przedrajdowym treningu mam już ruszyć z pasa startowego, gdy podbiega mój mąż też zawodnik: – Tylko grzej – woła – Jedź jak chłop! Zdopingowana ruszyłam jak chłop i przy czwartej bramce – łubudu! Wzięłam zakręt za ostro" – wspominała na początku lat 60. ub. wieku (także na łamach "Przekroju") jedna z uczestniczek takich pionierskich rajdów. "Fiat stanął na dachu, ja na głowie. Pierwsza refleksja: wyglądać jak człowiek!".
Co można było w tej sytuacji zrobić?
"Błyskawicznie dostosowałam się do pozycji samochodowej, poprawiłam beret, obciągnęłam spódniczkę" – wspominała ofiara mężowskich podpowiedzi. "A tu już nadlatują przerażeni przyjaciele. Obrócili błyskawicznie wóz na koła, a mnie – do góry nogami".
Ścigano się nie tylko w stolicy.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze