morderstwo

Ona miała 49 lat, on – 57. Byli małżeństwem. Policja znalazła ich leżących na podłodze. Nie żyli. Kto mógł to zrobić? Śledczy wytypowali córkę. Ruszyły poszukiwania.

Policjanci z lubelskiego Archiwum X zatrzymali 60-latka podejrzanego o zabójstwo sprzed wielu lat. Do zbrodni doszło 24 listopada 1987 roku w powiecie lubelskim. Przełomem z sprawie okazał się ślad DNA zebrany z czapki pozostawionej na miejscu morderstwa. Pokrzywdzona miała 52 lata, a podejrzany 24 lata.

Choć nikt nie przypuszczał, że może dojść do tragedii, zginęły dwie młode osoby. Prokuratura zbada, czy brutalne morderstwo kobiety ma związek z samobójstwem jej męża.

Ujawniamy szczegóły morderstwa na młodej Ukraince

Podczas ostatniej wojny w Turobinie miała zamieszkać pewna "przystojna" kobieta. Wynajmowała pokój w domu przy ul. Szczebrzeszyńskiej (obok poczty). Zajmowała się handlem. Skupowała od okolicznych rolników jajka, bimber i rąbankę. Podobno tylko niektórzy z mieszkańców Turobina wiedzieli, że jest to słynna Rita Gorgonowa, kobieta skazana za morderstwo w najsłynniejszym procesie poszlakowym II Rzeczpospolitej.

W 1989 i 1990 r. zamordowano trzy starsze mieszkanki Zamojszczyzny. Sprawca działał z pobudek seksualnych. Kto to był?

Po skrępowaniu swojej partnerki 44-latek zakatował ją maczetą, a następnie popełnił samobójstwo, wbijając sobie bagnet w serce. Do takich wniosków doszli śledczy, umarzając śledztwo w tej mrożącej krew w żyłach tragedii.

Obuchem od siekiery zmasakrował matkę i ojca. Śmiertelne ciosy zadał też 84-letniemu krewnemu. Zwłoki ukrył pod styropianem i plandeką, a wcześniej posypał je wapnem. Do tej wyjątkowo okrutnej zbrodni przyznał się jeden z synów ofiar. Niedawno wyszedł z więzienia za znęcanie się nad rodziną i rozboje. Teraz grozi mu nawet dożywocie.

W ubiegłą niedzielę w podhrubieszowskiej Brodzicy znaleziono zwłoki młodej kobiety, prawdopodobnie obywatelki Ukrainy. Ślady wskazują, że kobieta została zamordowana. Śledztwo, które ma wyjaśnić okoliczności jej śmierci, przejęła Prokuratura Okręgowa w Zamościu. Jej szef, Jerzy Ziarkiewicz, odmówił podania jakichkolwiek informacji w tej sprawie.