Ofiarami były trzy samotnie mieszkające kobiety z powiatów zamojskiego i biłgorajskiego w słusznym wieku. Nie chodziło o rabunek. Dwie konające kobiety zostały zgwałcone, z trzecią sprawca usiłował odbyć stosunek płciowy. Czy za tymi zbrodniami stał ten sam człowiek? Kim był, czym się kierował i dlaczego zabijał? Odpowiedzi nie ma, ale nadzieja na rozwiązanie zagadki sprzed prawie 30 lat wciąż istnieje.
Feliksówka. Mała wioska w gm. Adamów (pow. zamojski). 17 stycznia 1989 r. do samotnie mieszkającej 67-letniej Marianny J. przyszedł listonosz. Przyniósł zasiłek, który kobieta systematycznie otrzymywała z gminy. Zauważył, że drzwi do ganku są wyłamane, zaś drzwi z ganku do kuchni otwarte. To nie zwiastowało niczego dobrego. – Coś tu się musiało stać – pomyślał pracownik poczty, który spotykał się na co dzień z ludźmi w różnych sytuacjach, przekraczając próg mieszkania.
Zostawił kalesony
W środku panował bałagan, a że listonosz właścicielki nie zastał, poszedł czym prędzej do jej sąsiadów i powiedział, że do domu Marianny J. ktoś się musiał włamać. Razem szybko udali się do mieszkania 67-latki, gdzie na podłodze pomiędzy kufrem a piecem znaleźli ciało kobiety w kałuży krwi. Przybyły na miejsce zdarzenia lekarz stwierdził zgon, a milicjanci podczas oględzin ujawnili na śniegu przy domu Marianny J. świeże ślady obuwia. Na futrynie drzwi zabezpieczono ślady linii papilarnych oraz krwi. Funkcjonariusze znaleźli też inne dowody, ale o tym za chwilę. – Ustalono, że sprawca wyłamał drzwi wejściowe przy pomocy drewnianej kłonicy – informuje Bartosz Wójcik, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu, która po latach próbuje rozwikłać zagadkę śmierci Marianny J. – Powyrzucana z szafy odzież sprawiała wrażenie rabunkowego charakteru włamania, ale w szufladzie funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej znaleźli dwie portmonetki z pieniędzmi.
Więcej na ten temat przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze