Opowieści o histerii można spotkać w wielu kulturach. Starożytni medycy uważali, że gdy jakaś kobieta nie była aktywna seksualnie to wówczas jej macica po prostu wysychała. Wówczas ów tajemniczy narząd (czasami macicę uważano nawet za osobny byt: np. zwierzę!) samoczynnie przemieszczał się po całym ciele w poszukiwaniu wilgoci. Gdy macica ustawiała się w okolicach serca powodowała zawroty głowy, cierpnięcie nóg oraz m.in. utratę mowy.
Tego typu poglądy pokutowały przez wiele stuleci.
Głowa, dwoje rąk i nic więcej
O przyczynach histerii pisał w 1860 r. dr medycyny A. Simon w swoim medycznym poradniku. Były to według niego: "drażliwość nerwowa u kobiet w wieku zdolnym do rodzenia, wzruszenia moralne, miłość zawiedziona (...), nadużycie płciowe, paluszkowanie u kobiet niezamężnych (chodziło zapewne o masturbację – przyp. red.), wstrzymywanie się od stosunku płciowego" – wyliczał. A dalej notował: "Atak (histerii) bywa nagły, ale poprzedzają go następujące objawy: ziewanie, sny dziwaczne (...), uczucie ciała okrągłego, które wznosi się z brzucha, dochodzi do dołka sercowego i stanowi rodzaj duszenia".
Według doktora Simona, kobieta chora na histerię, w silnych atakach padała bez przytomności. Mogła wchodzić także w stan ekstazy, a czasami po prostu krzyczała lub płakała. Dochodziło też u niej do "odbijania wiatrów przez usta", "drażliwości niezwyczajnej" lub "nieczułości ogólnej". Uważano, że jedynym ratunkiem dla histerycznych pań, było podanie im specyfików, które wywoływały "chlustające wymioty", obfite krwawienie oraz biegunkę. Bo to mogło obniżyć ciśnienie tajemniczych waporów, które przy histerii uderzały podobno do mózgów chorych pań.
Natomiast według doktora Simona należało chorą, podczas ataku, rozebrać i chlusnąć na jej twarz zimną wodą. Można było jej także dać do powąchania eter lub chloroform. Przede wszystkim należało jednak histerii zapobiegać. Jak?
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze