Zamiłowanie godne wielkiej sprawy czy fortel równy samemu imć Zagłobie? Jak zawsze, punkt widzenia zależy od usadowienia. Pewne jest jedno – sumo stało się na Zamojszczyźnie dyscypliną sportową, którą kusi coraz większa liczba klubów. Czy jest to równoznaczne ze wzrostem popularności tej dyscypliny, śmiem powątpiewać. Nie potrafię też bez internetowej ściągi wymienić światowych gwiazd tej dyscypliny. Mogę jednak w tej materii być niedouczony, a wielu kibiców świetnie zna dokonania np. Mönchbatyna Dawaadzargala.
Wertując natomiast ciepłą jeszcze listę sportowych stypendystów miasta Zamość, dochodzę do wniosku, że sumo w naszym mieście jest prawdziwą potęgą. Spośród 47 docenionych sportowców aż jedenaścioro uprawia tę dyscyplinę, a kolejnych siedmioro współdzieli ją z zapasami. Być może wydaję właśnie na siebie dziennikarski wyrok, ale większości tych nazwisk zwyczajnie nie kojarzę. Pozostaje mi więc jedynie liczyć na wyrozumiałość redaktora naczelnego, a stypendystom pogratulować. Zgodnie z zasadami zapracowali sobie na nagrodę, a ich kluby zarobiły sporo punktów do sportowego współzawodnictwa. Jak więc widać, trenowanie sumo jest... opłacalne.
Na koniec taka refleksja: medale mistrzostw Polski, Europy czy świata we wszystkich dyscyplinach kolory może mają i takie same. Nieporównywalna jest jednak liczba marzycieli, którzy chcą je zdobyć.
A i sama droga na podium może różnić się, tak jak wjazd kolejką linową na Gubałówkę różni się od zimowego wejścia na Nanga Parbat.
Napisz komentarz
Komentarze