Tym bardziej, że nie brakuje takich (a nawet ich przybywa), którzy chcą mi za to płacić. To tak gwoli nawiązania do różnicy między sumo a piłką nożną. Zresztą włączenie sumo do współzawodnictwa sportowego dzieci i młodzieży to kpina. Bo czyż jest druga taka dyscyplina sportowa, w której można przegrać wszystkie walki (ewentualnie mecze czy wyścigi) i wrócić do domu z medalem mistrzostw Polski? Mam nadzieję, że słychać głośno zgrzytanie zębami karateków, gorzki śmiech pływaków i kpiny tenisistów stołowych.
A teraz przejdźmy do sedna, czyli do popularnych "kopaczy". Bo to oni najbardziej nie dają spać po nocach działaczom "lepszych" dyscyplin sportowych. Czym sobie zawinili? Po pierwsze tym, że uprawiają prymitywny sport, czyli przez półtorej godziny biegają za jedną piłką. Po drugie tym, że przeklęte pismaki najczęściej to im poświęcają łamy w gazetach, a na dodatek jest wielu (z pewnością ograniczonych umysłowo), którzy chcą te "wypociny" czytać.
Po trzecie wreszcie, co już po prostu zakrawa na skandal, znajdują się tacy, którzy oglądają popisy kopaczy na żywo! W takim maleńkim Majdanie Starym przyszło ich nawet na mecz z Omegą Stary Zamość aż pięciuset. A w niedalekiej Łukowej niedzielne derby Victorii z Gromem Różaniec oglądało niewiele mniej naiwniaków. I na koniec, choć to już w ogóle nie mieści się w głowie, są też maniacy (na pewno większość ma żółte papiery), którzy za swoją drużyną pojadą na każdy mecz wyjazdowy.
Co jest takiego w tych pogardzanych piąto- czy szóstoligowych "kopaczach", że przyciągają bardziej niż prawdziwe tuzy innych dyscyplin? Nie zamierzam odpowiadać. Żeby to pojąć, trzeba było samemu być choć przez chwilę kopaczem. Tak jak ja.
Napisz komentarz
Komentarze