Polska piłka jaka jest, każdy widzi. I faktycznie, patrząc na finał Pucharu Polski, nawet koń by się uśmiał. Zbigniew Boniek, komentując jakość gry, sprowadza rzecz całą do nieobecności na murawie Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Krótko mówiąc, tak krawiec kraje, jak mu materii staje. I ja właśnie chciałbym parę słów o tych krawcach. A dokładniej to o tym, jak takim rzemieślnikiem się zostaje...
Trenerka szczególnie w grupach młodzieżowych to prawdziwe hobby. Za 500-800 zł miesięcznie, bo takie są realia w zdecydowanej większości polskich klubów. Mimo tego znam kilku "szaleńców", którzy potrafią poświecić się jej bez reszty. Tyle tylko, że zdecydowana większość tych zapaleńców nie ma przed sobą przyszłości. System licencyjny bowiem skutecznie utrudnia im rozwój, a czasami po prostu realizację marzeń, którymi jest ławka trenerska w dużym klubie.
Przewertowałem w wolnej chwili listę szkoleniowców posiadających licencję UEFA PRO. Jest na niej dokładnie 199 osób. Zgadnijcie państwo, ilu wywodzi się z Lubelszczyzny? Ano ledwie pięciu! Cicirko, Kosowski, Łapa, Złomańczuk i Zub. Tak się zastanawiam, z czego to wynika. Czy nasi trenerzy są głupsi od kolegów z Małopolski albo ze Śląska? A może oni sami mają w sobie mniej zapału? Na takie pytania sami zainteresowani odpowiadają przecząco. Podkreślają natomiast, że poszczególne stopnie awansu wymagają od nich poświęcenia czasu na kursy, nierzadko odbywających się w środku tygodnia, i mnóstwo kasy. Dlatego rezygnują. Niestety. Trenerami zostają inni. W efekcie, co zauważył nawet Boniek, po polskich boiskach Messi ani Ronaldo nie biegają. A może problem nie tkwi w tym, jak się szkoli, ale w tym, kto to robi? Czy faktycznie są to najlepsi z najlepszych? Czy też może po prostu kolekcjonerzy licencji?
Napisz komentarz
Komentarze