Chcielibyśmy bardzo napisać, że potyczka ekip Pawła Lewandowskiego i Marka Hyza była także niesamowita ze względu na szybkie tempo, mnóstwo sytuacji podbramkowych i finezyjne zagrania. Nic z tego. Obie ekipy poruszały się po murawie w jednostajnym rytmie, który bardziej przypominał zawody nordic walking niż grę w piłkę. Czasami tylko dochodziło do pojedynczych zrywów, ale dość powiedzieć, że w pierwszej odsłonie pod bramką Victorii zakotłowało się tylko raz po rzucie rożnym, a w odpowiedzi postraszył Adriana Szopę Mateusz Staroń. Miejscowi mogli być jednak z takiego obrotu sprawy zadowoleni, ponieważ już w 3 min piękną bramkę zdobył Andrzej Ignaciuk. Rozgrywający Omegi przymierzył z 20 metrów idealnie, posyłając piłkę między poprzeczkę do asekurującego bramkarza Artura Kukiełkę.
Po przerwie w poczynaniach obu drużyn było już więcej animuszu. Piłka krążyła szybciej, a zawodnicy biegali zdecydowanie żwawiej. W zespole gospodarzy wyróżniał się w tym względzie Karol "Dywan" Dywański, który rozpoczął mecz w stylu "przyczajony tygrys – ukryty smok", zaś z każdą minutą poczynał sobie coraz śmielej. W 62 min kolejny z jego rajdów lewym skrzydłem został zatrzymany faulem. Do piłki w narożniku szesnastki podszedł Dmytro Gunchenko i technicznym uderzeniem po krótkim rogu umieścił piłkę w siatce. Kacprowi Berbeckiemu zabrakło centymetrów, aby wybronić to uderzenie.
Cała relacja w papierowym wydaniu "Kroniki Tygodnia".
Zdjęcia w naszej galerii.
Napisz komentarz
Komentarze