Wyrok przed Sądem Rejonowym w Zamościu zapadł 31 stycznia. Za nieumyślne narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 71-letni Jerzy S. ma zapłacić grzywnę w wysokości 6 250 zł, a 48-letni Marek N. został ukarany grzywną w wysokości 5 000 zł. Obaj mają też przekazać na rzecz Skarbu Państwa po ok. 5 tys. zł tytułem kosztów sądowych.
Ból w plecach
Mieszkający w gm. Miączyn Krzysztof Ś. był karany m.in. za oszustwa i paserstwo. Karę odbywał w zamojskim więzieniu przy ul. Okrzei, gdzie w 2009 r. wziął ślub kościelny i ochrzcił syna. 25 listopada 2010 r. 40-latek nie powrócił z przerwy w odbywaniu kary. Odnalazł się cztery dni później na oddziale neurologicznym zamojskiego szpitala "papieskiego", gdzie trafił z silnymi bólami okolicy lędźwiowej. Wystawiono mu skierowanie na oddział neurologii szpitala więziennego, a policja odwiozła Krzysztofa Ś. do więzienia. Mężczyzna dalej skarżył się na bóle pleców, dlatego dwa razy trafił do przyjmującego w więziennym ambulatorium lekarza Jerzego S. (konsultacje przeprowadzono 3 i 6 grudnia 2010 r. – przyp. red.). Za pierwszym razem Jerzy S. zauważył zgrubienie skóry na plecach z zasinieniem, zlecił leki i wykonanie prześwietlenia RTG. Trzy dni później stwierdził powiększający się naciek w okolicy lędźwiowej, zapisał leki i zlecił lekkostrawną dietę.
Wpadł do szamba
7 grudnia 2010 r. Krzysztof Ś. przewrócił się w toalecie. Po godz. 7 karetka przywiozła go do szpitala "papieskiego". Trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR). Zlecona przez chirurga Marka N. tomografia komputerowa wykazała rozległą ropowicę, obecność ciała obcego i przetoki ropnej w okolicy lędźwiowej. Ranę określono jako starą. Lekarz zlecił pacjentowi antybiotyki oraz leki przeciwbólowe i – po konsultacji z Zakładem Karnym w Zamościu – skierował go na dalsze leczenie w szpitalu więziennym w stolicy.
Na oddział chirurgii Aresztu Śledczego Warszawa Mokotów karetka dotarła po godz. 14. Gdy u więźnia stwierdzono masywny wyciek ropy, natychmiast przeprowadzono zabieg polegający na nacięciu ropnia i usunięciu kawałka szkła. Przeprowadzająca go lekarka dowiedziała się od skazanego, że dwa tygodnie wcześniej, gdy korzystał z przerwy w odbywaniu kary, wpadł do szamba i skaleczył się w plecy. Stan zdrowia Krzysztofa Ś. uległ pogorszeniu. 8 grudnia mężczyzna trafił na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej Szpitala MSW z podejrzeniem posocznicy. Aby odwrócić wstrząs septyczny, podjęto antybiotykoterapię. Ale na nic to się zdało. Krzysztof Ś. zmarł 9 grudnia 2010 r.
Medycy oskarżeni
Akt oskarżenia w tej sprawie skierowała cztery lata temu do zamojskiego sądu Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów. Podstawą do przedstawienia zarzutów Jerzemu S. i Markowi N. była opinia Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Prokuratura oskarżyła Jerzego S. o narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, czyli o błąd w sztuce lekarskiej. Grozi za to do 5 lat pozbawienia wolności. Według śledczych, po uzyskaniu zdjęcia RTG kręgosłupa Krzysztofa Ś. oskarżony nie ujawnił na jego ciele ani rany, ani tkwiącego pod skórą odłamka szkła, a tym samym nie podjął koniecznych działań, co opóźniło możliwość podjęcia właściwego leczenia i zmniejszyło szanse na wyleczenie pacjenta. Taki sam zarzut przedstawiono Markowi N. Zdaniem śledczych, chirurg powinien jak najszybciej dokonać nacięcia ropowicy. Zaniechanie zabiegu i odesłanie pacjenta do Warszawy zmniejszyło szanse na jego wyleczenie. Sąd zwrócił uwagę, że Marek N. odesłał pacjenta do stolicy, co w sytuacji transportu karetką w zalecanej pozycji leżącej na plecach powodowało drażnienie okolic rany i stwarzało warunki do rozprzestrzeniania się procesu zapalnego.
Więcej w e-wydaniu i papierowym wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze