Wiadomo, że z owych ambon korzystają nie tylko myśliwi, ale prawdopodobnie także kłusownicy (to z jednej z nich padł strzał, który zabił Kosego – wspaniałego, roztoczańskiego wilka). Z nieoficjalnych rozmów z niektórymi przyrodnikami wywnioskowaliśmy, że powinny one zniknąć. Pożądane byłoby także utworzenie przynajmniej w części otuliny RPN tzw. strefy buforowej, czyli przestrzeni wolnej od polowań. Czy to dobry pomysł? Zapytaliśmy o to Andrzeja Tittenbruma, dyrektora Roztoczańskiego Parku Narodowego.
Dyrektor tłumaczył nam, że łowiectwo musi funkcjonować, aby populację niektórych gatunków zwierząt "trzymać w pewnych ryzach". Chodzi m.in. o jeleniowate, które żyjąc w nadmiernych ilościach, niszczą młode drzewa. Dlatego RPN współpracuje z okolicznymi kołami łowieckimi. A czasami władze parku same proszą o odstrzały.
– Myśliwi mogą polować w odległości 150 m od zabudowań oraz na granicach swoich obwodów łowieckich. Mogą tam także stawiać swoje urządzenia łowieckie (czyli np. ambony – przyp. red.). Ich plany są jednak przez nas opiniowane i do tej pory nie mieliśmy w tym względzie jakichś nieporozumień – zapewnia dyrektor Tittenbrum. – Utworzenie strefy buforowej i wygnanie myśliwych np. 500 metrów od granic parku naprawdę nic nie da. Granicę takiej strefy należałoby np. utworzyć po istniejących elementach w terenie. A to w praktyce byłoby niewykonalne.
Zdaniem dyrektora RPN-u nie pomogłoby to także chronionym zwierzętom. Dlaczego?
– Wilki i rysie są drapieżnikami, które zajmują ogromną przestrzeń – tłumaczy Andrzej Tittenbrum. – W przypadku wilków jest ona trzy razy większa niż powierzchnia naszego parku. Dlatego np. w ich ochronie taka strefa buforowa nie miałaby znaczenia. Poza tym jestem przekonany, że Kosego zabił kłusownik.
Napisz komentarz
Komentarze