Przypomnę, że PZPN wprowadził licencje trenerskie, które sprawiają, że kandydaci muszą słono bulić, żeby móc poprowadzić zespół w marnej trzeciej lidze. Ba, aby móc zasiąść na ławce w spotkaniu Ekstraklasy oraz pierwszej czy drugiej ligi, trzeba posiadać już Licencję PRO (14 tys. + VAT + staż zagraniczny).
Właśnie opublikowano listę 24 szczęśliwców, którzy pozytywnie przeszli rozmowę kwalifikacyjną (!) i rozpoczną kurs. Kilkudziesięciu zostało zaś odpalonych. Ciekawe, w czym byli gorsi od szczęśliwców? Dlaczego wybrańców jest tylko tylu? Tutaj sprytnie interpretuje przepisy PZPN. Otóż UEFA i owszem – ogranicza liczbę kursantów do 24, ale jednocześnie zostawia możliwość organizacji kilku kursów rocznie. W Polsce ma miejsce tylko jeden.
W efekcie o przyjęciu na kurs decyduje dyrektor Szkoły Trenerów PZPN Dariusz Pasieka, który sam jako szkoleniowiec nie zdołał nawet zdobyć średnio jednego punktu w meczu. Tym samym przypływ świeżej krwi jest skutecznie powstrzymywany i nie ma mowy o żadnej konkurencji. Gdyby władze polskiej piłki rzeczywiście miały na sercu dobro polskiej piłki, to uprościłyby system licencyjny, dając w ten sposób szansę większej grupie trenerów.
Tyle mówi się, że piłkarzom w drużynie potrzebna jest zdrowa rywalizacja. Identycznie jest z trenerami. Trzeba jak najszybciej "odbetonować" to środowisko i dać szansę młodym i ambitnym szkoleniowcom. Na pewno nie przyniosą nam w Europie większego wstydu niż ci z licencjami PRO, którzy potykali się o „potęgi” z Islandii, Estonii czy Luksemburga.
Napisz komentarz
Komentarze