Przeglądam archiwalne zdjęcia. Na jednym z nich Dominik Kazan z piłką u nogi ucieka gwieździe Ekstraklasy – Jesusowi Jimenezowi. W tej akcji Hiszpan nie będzie miał najmniejszych szans. Domin (jak mówili na niego koledzy) za chwilę odegra piłkę koledze i przygotuje się na kolejny atak rywali. Ze spokojem i pewnością siebie odpierał je już przecież wielokrotnie. Cholernie trudno pogodzić się z myślą, że nie będzie mu to dane już nigdy…
W najbliższą niedzielę Dominik obchodziłby 24 urodziny. Wcześniej rozegrałby kolejny mecz w barwach Unii, stanowiąc jak zawsze mocny punkt w obronie. Zdążyłby też poprowadzić z uśmiechem kolejne zajęcia z klubowymi dzieciakami; usłyszeć ciepłe słowa od kochanej siostry; przybić piątkę z bratem i nacieszyć swoim widokiem oczy rodziców. Jego drzwi do marzeń wydawały się być dopiero ledwie uchylone...
„Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem”. Dla Dominika czas ten przeminął nieskończenie za szybko…
Napisz komentarz
Komentarze