Pan Andrzej z Zamościa szukał prawych przednich drzwi do samochodu Honda Jazz z 2005 roku, który właśnie remontował. Nie mogąc ich znaleźć na miejscowych szrotach, zamieścił ogłoszenie na jednym z portali internetowych. Wkrótce skontaktował się z nim pracownik firmy z Wieliczki, który zaoferował sprzedaż takich drzwi. Zapewnił, że drzwi są nieuszkodzone, w pożądanym kolorze, gotowe do natychmiastowego montażu bez konieczności dokonywania jakichkolwiek innych czynności.
"Są jak lalka. Zakładać i jeździć" – oświadczył.
Panowie zgodzili się na cenę 500 zł. Umówili się, że drzwi zostaną dostarczone kurierem za pobraniem. Z uwagi na to, że pan Andrzej był w rozjazdach podał adres warsztatu mechanicznego, który reperował auto. I rzeczywiście, za kilka dni kurier przywiózł drzwi. Jeszcze w samochodzie firmy kurierskiej właściciele warsztatu stwierdził, że przesyłka jest uszkodzona: połowa dolnego profilu drzwi była zagięta. Poinformował o tym pana Andrzeja. Ten skontaktował się natychmiast z właścicielem firmy z Wieliczki.
– Powiedział, że go to nie interesuje, bo uszkodzenie musiało być wynikiem działania firmy kurierskiej, więc jeśli mam jakieś pretensje, niech skieruję je do kuriera – relacjonował potem pan Andrzej.
Więcej o tej sprawie w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze