Poszkodowany ruszył za sprawcą kolizji i powiadomił o tym policję. Obaj kierowcy dojechali do jednej ze zwierzynieckiej posesji. Jan S. nadal zachowywał się jednak nietypowo. Wysiadł z auta i ruszył w stronę lasu. W samochodzie pozostawił jednak dokumenty. Po ok. 40 minutach Jan S. powrócił jednak do swojego samochodu. Funkcjonariusze poczuli od niego woń alkoholu. Jan S. – który zresztą w rozmowie z nami zapewniał, że podczas jazdy był trzeźwy – nie chciał poddać się badaniu alkomatem. Pobrano mu jednak krew do badań.
Okazało się, że w chwili badania przewodniczący Jan S. miał 2,1 promila alkoholu we krwi. Co było dalej?
Zamojska Prokuratura Rejonowa w Zamościu wszczęła postępowanie w tej sprawie. Okazało się jednak, że nie było świadków, którzy potwierdziliby iż, Jan S. był za kółkiem pijany. Niczego podobno nie udało się także ustalić za pomocą tzw. badania retrospektywnego (dzięki niej można obliczyć stężenie alkoholu w organizmie, w chwili gdy doszło do zdarzenia). W końcu postępowanie prokuratorskie zostało umorzone. To się może jednak zmienić.
– Decyzja o umorzeniu była przedwczesna – mówi jednak prokurator Bartosz Wójcik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. –
Uznaliśmy, że postępowanie powinno zostać wszczęte ponownie.
Policja skierowała także do sądu wniosek u ukarania Jana S. za spowodowanie kolizji i wymierzenie mu grzywny. – Wyrok w tej sprawie już zapadł, ale nie mamy jeszcze informacji o jego uprawomocnieniu – mówi nadkomisarz Mariusz Sykała, naczelnik Wydziału Kryminalnego KMP w Zamościu.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze