Stanisław Jaślikowski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, doskonale zdaje sobie sprawę, jak poważna jest epidemia koronawirusa. Jeśli idzie na zakupy, to wkłada maseczkę. A co obserwuje wokół siebie?
Czytaj także: Lockdown, nauka zdalna, maseczki. Polacy powiedzieli, czego oczekują od rządu
– Mniej więcej jedna trzecia ludzi też to robi, reszta nie. Albo wcale masek nie mają, albo noszą je pod brodą – mówi szef zamojskiego sanepidu. Ale też podkreśla, że różnie to w różnych miejscach bywa. – To zależy od właściciela sklepu, ale też po prostu od ludzi. Widywałem 4-osobowe rodziny i wszyscy mieli zakryte nosy i usta i takie, gdy szły trzy osoby, a maski nie miała żadna – opowiada Jaślikowski.
Czytaj także: Maseczki w prezencie. Rozdawała je policja
A jak tę sytuację ocenia? Krótko.
– To żenujące – stwierdza. A czemu tak się dzieje? Na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć. Ale mówi, że był latem tego roku w jednym z krajów południowej Europy. Sytuacja wyglądała diametralnie inaczej.
Czy policja jeszcze egzekwuje obowiązek zakrywania ust i nosa? Ile wystawiano ostatnio mandatów? Szczegóły w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze