O osadzie kultury pucharów lejkowatych w Gródku Nadbużnym (w powiecie hrubieszowskim) pisał w 1953 r. prof. Tadeusz Poklewski, znany i zasłużony archeolog. Znajdowała się ona nad Bugiem, zaledwie kilkaset metrów od ówczesnych zabudowań tej miejscowości. Okoliczna ludność zwała to miejsce Horodyskiem, a potem Zamczyskiem.
Nie bez powodu. Było to wzgórze, które kojarzono z jakimiś dawnymi, "gigantycznymi" (tak pisali o nich niektórzy archeologowie) umocnieniami. Jego zbocza z trzech stron były bardzo strome. Miały wysokość od 7 do 20 metrów!
Tajemniczy przybysze
To miejsce utożsamiane jest z dawnym grodem Wołyniem. Wiadomo, że działał on już w X wieku (pisał o nim ruski kronikarz Nestor). Zdobywały go wojska Bolesława Chrobrego podczas sławnej wyprawy na Ruś. Jednak szacowny gród Wołyń był zamieszkiwany nie tylko we wczesnym średniowieczu. Podczas archeologicznych badań powierzchniowych (wędrowano wówczas po okolicznych polach w poszukiwaniu fragmentów ceramiki, przęślików itd.) znaleziono w tej miejscowości znacznie starsze zabytki. Były to – często bardzo zniszczone – fragmenty glinianych naczyń oraz narzędzia kamienne. Jeszcze przed ostatnią wojną łączono je z tajemniczą kulturą pucharów lejkowatych.
Kim byli jej przedstawiciele? Na terenie dzisiejszej Polski pojawili się już w czwartym tysiącleciu przed narodzeniem Chrystusa. Część badaczy uważa, że owi prastarzy przybysze mogli przywędrować z terenu dzisiejszych Niemiec i Danii, inni ich kolebki doszukują się m.in. na Kujawach. Dawniej niektórzy naukowcy uważali natomiast, iż kultura pucharów lejkowatych mogła mieć charakter rodzimy, swojski. Na pewno wiadomo, że ten lud (lub grupa ludów) zajmował się hodowlą zwierząt, ale też żył z łowiectwa i rybołówstwa. Uprawiano również rośliny, m.in. zboża.
Swoje osady "pucharowcy" lub "lejkowaci" (tak czasami mówią o nich studenci archeologii) zakładali na lekkich glebach, niedaleko rzecznych dolin. Budowali tam proste chaty o konstrukcji słupowej oraz m.in. ziemianki.
W 1952 r. przeprowadzono w Gródku Nadbużnym wykopaliska. Zbadano wówczas zachodnią krawędź miejsca określonego jako "płaskowzgórze". Znaleziono wówczas pozostałości neolitycznej chaty. Obok odkryto także ziemiankę oraz liczne fragmenty ceramiki sprzed tysięcy lat.
"Już po zakończeniu prac wykopaliskowych oberwał się pod wpływem silnej ulewy profil wschodni (zapewne chodzi o część wykopu – przyp. red.), właśnie nad ziemianką, dostarczając dalszych, dość licznych ułamków ceramiki, prawie nieuszkodzonego kubka z odtłuczonym uchem, zapewne półksiężycowatym oraz dużego, rozbitego rozcieracza kamiennego" – pisał prof. Tadeusz Poklewski.
Do zabudowy neolitycznej zaliczono wówczas także pięć szerokich i płytkich dołów, które tworzyły nierówny szereg i znajdowały się w odległości 1 do 1,5 m od siebie. Uznano, że mogła to być pozostałość po płocie o konstrukcji plecionkowej. Być może otaczał on w dawnych czasach całą osadę.
Krzemienie i kultowe baranki
Archeolodzy mieli pełne ręce roboty. Podczas prac w Gródku Nadbużnym odnaleziono aż 175 narzędzi krzemiennych (np. siekierki, noże, skrobacze, grociki strzał itd.) oraz 600 sztuk krzemiennych odpadków (powstają przy obróbce kamienia). Były to pozostałości przynajmniej dwóch starożytnych pracowni kamieniarskich, w których wytwarzano tego typu produkty. Jak wynika z badań, część takich, neolitycznych narzędzi eksportowano m.in. ze sławnych Krzemionek w pow. opatowskim. Działała tam wówczas kopalnia krzemienia.
"W lessowej okolicy Gródka Nadbużnego nie ma kamieni (...)" – zauważył prof. Poklewski. "Dlatego każdy kamień znaleziony na stanowisku musiał być tam celowo sprowadzony przez mieszkańców osady (...). Obok tych zabytków znaleziono dwa fragmenty przedmiotów wykonanych z kamieni półszlachetnych (był to m.in. nefrytowy toporek)".
Nie tylko. Odnaleziono także szydła wykonane z kości i rogu oraz ułamek motyki rogowej. Znaleziono ciężarki używane do krosien oraz wiele rozdrobnionych fragmentów glinianych, neolitycznych naczyń (głównie o kształcie – jak to określono – workowatym lub dwustożkowym). Ciekawostką były także schematyczne figurki glinianych baranków (lub np. samych ich łbów), przymocowane do zewnętrznej części ucha kilku naczyń (podobne zabytki odkryto również w Ćmielowie oraz na innych stanowiskach kultury pucharów lejkowatych). Uznano, że takie przedmioty mogły mieć charakter kultowy, magiczny.
Potem na dawnym grodzisku w Gródku Nadbużnym pojawili się inni naukowcy. W latach 80. ub. wieku badania przeprowadzili tam m.in. Andrzej Kokowski oraz Sławomir Jastrzębski. Oni także natknęli się na ślady kultury pucharów lejkowatych. O tym niezwykłym stanowisku archeologicznym pisał w swojej książce Witold Gumiński. Powstało na ten temat także wiele artykułów i opracowań.
Jednak nie tylko Gródek Nadbużny zasiedlali "pucharowcy". Na ślady tej starożytnej kultury natknięto się również w innych miejscach naszego regionu. Ich ceramikę odkryto w pobliżu szczebrzeszyńskiego zamku oraz w okolicy Bondyrza, Bliżowa, Kaczórek i Hutek. Wiadomo też, że ludność tej kultury bytowała w Suścu oraz nad rzeką Rzeczycą (to dopływ Sołokii).
Groby dla starszyzny?
Ludność kultury pucharów lejkowatych miała wiele osiągnięć. Tylko niektóre z nich można wyśledzić podczas badań archeologicznych. Wiadomo np., że "pucharowcy" wznosili potężne, grobowe konstrukcje kamienne. Były to tzw. dolmeny i groby korytarzowe. Na Kujawach (np. w Sarnowie i Wietrzychowicach) takie konstrukcje nazywane są teraz – chyba trochę na wyrost – polskimi piramidami.
Wzniesiono je z głazów, które stanowiły, jak to określono, "obrys" całości. Pomiędzy nimi usypywano potężne kopce o wysokości kilku metrów. Te dziwne budowle mają kształt wydłużonego trójkąta lub wydłużonego trapezu. Niektóre z nich były naprawdę potężne, zaskakujące. Zdarzało się, iż miały one nawet do 150 m długości! W jakim celu zostały wybudowane?
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze