W sezonie 1982/1983 na mecze ligowe rozgrywane na stadionie przy ul. Królowej Jadwigi w Zamościu przychodziło kilka tysięcy kibiców, spragnionych piłki nożnej na zdecydowanie wyższym poziomie niż dotychczas. W czerwcu 1982 r. Hetman Zamość pożegnał się z zamojską klasą okręgową, którą wygrał bez większego wysiłku. Podopieczni trenera Wiesława Wieczerzaka wygrali trzynaście spośród osiemnastu meczów, ani razu nie zeszli z boiska pokonani, a pięć remisów uzyskali tylko dlatego, że niezbyt wymagający przeciwnicy nie zmuszali ich do gry na pełnych obrotach, nie mobilizowali.
Wymagania wzrosły w następnych rozgrywkach, już w III lidze centralnej. Hetman spisywał się w nich nadspodziewanie dobrze. Nie tylko klasa rywali, ale przede wszystkim rewelacyjna postawa zamojskich piłkarzy spowodowała, że trybuny stadionu OSiR wypełniały się niekiedy po same brzegi. „Jesień zakończył Hetman punkt za Hutnikiem, ale niewielka liczba zdobytych bramek spowodowała, że wylądował aż na czwartym miejscu. Trudno jednak było mieć pretensje do zespołu, który z opłotków piłkarskich włączył się do walki o II ligę. Kibice i tak przecierali oczy ze zdumienia. Hetman nie przegrał u siebie żadnego meczu, tracąc w Zamościu tylko jeden punkt i dwie bramki. Nic dziwnego, że pod koniec rozgrywek na mecze ciągnęły – jak przed laty – tłumy. Były flagi, transparenty, barwne szaliki, dowcipne przyśpiewki, a nawet argentina, czyli obfite chmury konfetti i serpentyn” – czytamy w książce „Zamojszczyzna między bramkami” Andrzeja Kędziory i Krzysztofa Radziejewskiego.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze