– Byliśmy w pasiece we wtorek (26 kwietnia) rano. W środę tam nie zajrzeliśmy, a rano w czwartek zastaliśmy coś strasznego – mówi Andrzej Lisecki, właściciel gospodarstwa pasiecznego „Dary Pszczół” w Dyniskach.
Pan Andrzej jest pszczelarzem z wieloletnim doświadczeniem. Jeszcze jako dziecko fachu uczył go ojciec – Kazimierz. Potem on zaszczepił swoją pasją żonę, synów i tak razem prowadzą rodzinną pasiekę w systemie wędrownym, w której powstają najlepsze miody w tych stronach i na pewno jedne z najlepszych w Polsce. To żmudna praca, którą trzeba wyjątkowo lubić. Trzeba też szanować przyrodę i liczyć się z różnymi utrudnieniami. Pan Andrzej niemal co roku ich doświadcza. W ubiegłym roku, w lipcu, ktoś pestycydami, w dzień opryskał kwitnącą fasolę. Pszczoły z jego pasieki w Dutrowie poleciały zbierać nektar i większość z nich nie wróciła już do uli. Otruło się dwadzieścia pszczelich rodzin.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze