Kobieta (l.44) pochodzi z gminy Susiec. Zanim została pielęgniarką w papieskim szpitalu pracowała w jednej z poradni w Tomaszowie Lubelskim. Już wtedy była zadłużona w kilku bankach, toczyły się przeciwko niej postępowania windykacyjne. Potem znalazł pracę w szpitalu "papieskim".
Od wielu lat pacjentem tego szpitala był starszy mieszkaniec Zamościa. Do szpitala, co kilka dni przychodził na zabiegi. W październiku 2014 roku na korytarzu zaczepiła go pielęgniarka. Ze łzami w oczach zaczęła mu opowiadać o swojej ciężkiej sytuacji. Mówiła, że nie ma pieniędzy, aby opłacić dzieciom czesne. Poprosiła o pożyczenie 300 zł.
– Ja tu pracuję, a pan się tu leczy – miała powiedzieć.
Zapewniała, że pieniądze odda. Mężczyzna uległ prośbie. Nie miał jednak 300 zł przy sobie. Umówił się, żeby przyszła na przystanek autobusowy przy ulicy Hrubieszowskiej. Tam starszy pan przejęty nieszczęściem kobiety przekazał jej 350 zł, więcej niż chciała. Pielęgniarka poprosiła jednocześnie mężczyznę, aby o pożyczce nie mówił nic jej przełożonej, bo ta jeszcze gotowa jest zwolnić ją z pracy.
Pacjent pisze do ministra
Mijały tygodnie, a pielęgniarka nie oddawała długu. Co więcej, miesiąc później zapukała do drzwi mieszkania pacjenta. Poprosiła o pożyczenie kolejnych 100 zł. Mężczyzna odmówił. Zażądał zwrotu wcześniej pożyczonych pieniędzy. Jak zeznał potem, kobieta oświadczyła, że może odpracować u niego dług na działce lub w innej formie. Innej formy rozliczeń mężczyzna nie przyjął, chciał gotówkę.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze