Chełm to kolejne miasto na mapie akcji protestacyjnych Agrounii – organizacji, która sama o sobie mówi, że walczy nie tylko o każdego rolnika, ale każdego polskiego obywatela. Zrzeszeni w organizacji rolnicy sprzeciwiają się takiej polityce rządu, która uderza w ich portfele, spokojne życie i w efekcie stabilność polskiego państwa. Dobrobyt polskiej wsi to bowiem dobrobyt całego społeczeństwa. Rolnicy uważają, że dzisiaj na stabilność polskiego rolnictwa wpływa przede wszystkim niekontrolowany napływ zboża z Ukrainy.
- Jestem tutaj, ponieważ uważam, że w polskie rolnictwo rządy uderzają od kilkudziesięciu lat. Tak naprawdę żadna ekipa nie rozwiązała naszych problemów - uważa pani Aneta, rolniczka z okolic Chełma.
Kluczowe zrzeszanie się w ramach organizacji
Pan Zbigniew przybył na protest mimo, że nie należy do Agrounii. Uważa jednak, że siła rolników leży w ich zdolności do organizowania się. Sam należy do Polskiej Narodowej Rady Kamratów.
- Sądzę, że jeśli nie zrobimy nic, zostaniemy po prostu zniszczeni. Polityka polskiego rządu nas wyniszczy. Wszystkie gałęzie polskiego rolnictwa: produkcja roślinna, sadownictwo, hodowla są systematycznie niszczone. Wieprzowiny na całej naszej ścianie wschodniej praktycznie nie ma, podobnie, jak wołowiny. Najbardziej niepokojące jest jednak zjawisko wyludniania się polskiej wsi. Młodzi ludzie nie widzą we wsi żadnej przyszłości. Nie widzą sensu, aby wiązać z nią swoje przyszłe życie. Jestem przekonany, że aby zmienić jakikolwiek stan rzeczy, trzeba zrobić rewolucję. Nie widzę innej drogi. Żywność to nasz największy skarb. Bez niej nie ma życia. Jeśli tego skarbu nie zatrzymamy, będzie źle. Po prostu źle - mówi rozgoryczony rolnik.
Lista zarzutów wobec aktualnej polityki rządu jest długa. Na pierwszym miejscu - według rolników - znajduje się oczywiście ukraińskie zboże oraz inne płody przywożone zza wschodniej granicy. Ich niekontrolowany napływ sprawił, że ceny zbytu na polskim rynku zaczęły gwałtownie spadać. Nie spadają natomiast ceny nawozów i paliwa – dwu elementów, które w dzisiejszej produkcji są niezbędne.
Rolników "dobijają" koszty produkcji i polityka Unii Europejskiej
- Pamiętam, że jeszcze przed gwałtownym wzrostem cen byłem w stanie kupić za 17 tys. złotych około trzech pełnych przyczep różnych potrzebnych nawozów. Dzisiaj wszystkie zakupy, jakie zrobiłem ostatnio, nie zajmują nawet jednej przyczepy – mówi pan Marek, jeden z młodych rolników, którzy na protest przyjechali z gminy Chełm.
Producentów żywności niepokoi jeszcze jeden fakt. W Polsce już dawno zakazano używania do produkcji różnego rodzaju szkodliwych środków chemicznych. Na Ukrainie nie funkcjonują zapisy mówiące o tym, z jakich nawozów i środków rolnicy mogą korzystać, a jakie są surowo zabronione. Takie obostrzenia nałożono natomiast na wszystkich rolników w Unii Europejskiej. Dzisiaj ukraińska żywność napływa do Polski zupełnie niekontrolowana i nikomu nie przeszkadza, że jest produkowana w określony sposób.
- Sądzę, że społeczeństwo naprawdę nie wie, jakie zagrożenia wiążą się z ze zjawiskiem, jakie obecnie obserwujemy. Na wschodzie żywność produkuje się naprawdę według diametralnie innych standardów, niż w Unii Europejskiej. Pozwolono na przewód tej żywności przez nasz kraj, tzw. tranzyt, a obecnie liczne firmy po prostu tę żywność kupują - stwierdza Marcin Sobczuk z Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. - Paszarnie i młyny kupują to ukraińskie, wątpliwej jakości, zanieczyszczone, a często spleśniałe i zagrzybione zboże. To z tego zboża produkuje się dzisiaj chleb, pasze, a my, jako konsumenci, codziennie to zjadamy. Tylko czekam na moment, kiedy Unia Europejska „pokaże nam palcem” i powie, że wprowadziliśmy na rynek europejski coś, co w całej UE jest niedopuszczalne. To zjawisko trwa od lat – substancje, jakie kilka, kilkanaście lat temu zostały w UE wycofane z użycia, są z powodzeniem stosowane właśnie za wschodnią granicą. Odbyliśmy niedawno spotkanie w ministerstwie i minister Kowalczyk stwierdził, że rząd dopiero zakupił odpowiednie urządzenia badające zawartość niedozwolonych substancji czynnych. A napływ zboża trwa od wiosny...
Chcą zaalarmować świat
Pan Marcin uważa, że siłą polskiego rolnictwa jest fakt, że opiera się na wielu małych gospodarstwach, które produkują wysokiej jakości żywność. Żywność ta nie nosi znamion produktu masowego i dzięki temu jesteśmy rozpoznawalni jako wiarygodny partner biznesowy. Obecnie koszty, z jakimi muszą się borykać, mogą sprawić, że w przeciągu bieżącego roku znikną z rynku.
- Czy za chwilę będziemy eksportowali te właśnie ukraińskie produkty, które dzisiaj kupujemy? Czy ich jakość jest podobna? - pyta retorycznie pan Marcin.
Mariusz Dąbrowski uważa, że zasadniczym celem protestu jest zaalarmowanie świata o tym, że „sprawy na wschodzie” nie idą tak, jak iść powinny i nie chodzi tu o aspekt wojskowy.
- Ktoś na górze musi w końcu zacząć myśleć. Dotychczas spotykamy się tylko z zapewnieniami o tym, że ktoś interesuje się naszą sytuacją, ale tak nie jest. Nie zrobiono nic. Jeśli sami nie pokażemy problemów, to nikt za nas tego nie zrobi – uważa z kolei pan Mariusz.
Agrounia odpowiedzią na bolączki wsi?
Michał Kołodziejczak, lider Agrounii, określa polski rząd mianem „patologicznego” i uważa, że rolnicy zostali pozostawieni sami sobie. Zostali pozostawieni z problemem, którego nikt nie chce rozwiązać..
- Zamiast robić przysługę nam, producentom, rząd robi tę przysługę wielkim koncernom i holdingom. Kiedy jednak patrzę na determinację ludzi, którzy tutaj przyszli, wiem, że Agrounia obroni polską wieś. To my jesteśmy dzisiaj głosem tych, którzy zostali pominięci. Premier Kowalczyk twierdził, że nie warto zbyt wcześnie sprzedawać zboża, że jesienią i zimą ceny będą wyższe. Dzisiaj widzimy, że są znacząco niższe. To dlatego właśnie jesteśmy dzisiaj na tej drodze. Tak naprawdę nie chcemy tego robić – ani tutaj, ani nigdzie indziej. Nie chcemy nikomu przeszkadzać. Uważamy, że rząd wciąż zwodzi rolników. Tak naprawdę nie robi się nic, nikt nie reaguje na nasz głos. Nasz protest zaplanowany jest na co najmniej 48 godzin. Ci ludzie są naprawdę aż tak zdeterminowani. Rolnicy przyjechali tutaj mimo deszczu. Trzeba skończyć zdecydowanie z mitem, że PIS to partia prospołeczna - mówił na konferencji prasowej rozpoczynającej protest lider Agrounii.
Napisz komentarz
Komentarze