Na martwego wilka natknięto się 4 lata temu. Leżał na polach pomiędzy miejscowościami Brody Małe a Lipowiec-Kolonia. Ponieważ posiadał obrożę z nadajnikiem GPS, szybko wyszło na jaw, że to Kosy – sześcioletni samiec z RPN.
Policjanci, którzy pojawili się na miejscu zdarzenia, ustalili, że strzał padł z ambony myśliwskiej w okolicy Żurawnicy (gm. Zwierzyniec). Pocisk wszedł w prawą stronę jamy brzusznej. W wyniku postrzelenia wilk doznał licznych obrażeń narządów wewnętrznych i masywnego krwawienia. Resztką sił dobiegł pod osłonę drzew i tam padł.
Dwa zarzuty
Policjanci zabezpieczyli książkę polowań z Koła Łowieckiego nr 59 „Słonka” ze Zwierzyńca, które dzierżawi teren, na którym wilk został zastrzelony. Według znajdujących się tam wpisów, w omawianym czasie żadne oficjalne polowanie tam się nie odbywało. Policjanci przez ponad rok – pod nadzorem zamojskiej prokuratury – prowadzili czynności w tej sprawie i w końcu zatrzymali myśliwego, któremu postawiono dwa zarzuty.
Pierwszy dotyczył spowodowania zniszczenia w świecie zwierzęcym w znacznych rozmiarach poprzez bezprawny odstrzał ze sztucera pozostającego pod ścisłą ochroną gatunkową wilka Kosego, który był samcem alfa i przewodził stadu wilków bytującemu w RPN, co doprowadziło do rozpadu stada. Drugi dotyczył zatajenia podczas składania zeznań prawdy, co do faktu zastrzelenia przez siebie wilka.
NIE PRZEGAP: Nowe wydanie "Kroniki Tygodnia" gotowe! Sprawdźcie, o czym piszemy
Podczas śledztwa, które nadzorowała Prokuratura Okręgowa w Zamościu, wykonano szereg czynności procesowych, w tym wywołano opinie z zakresu badań genetycznych oraz badania broni palnej i amunicji. Przesłuchiwany w charakterze podejrzanego myśliwy nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia.
Oskarżonemu o uśmiercenie zwierzęcia objętego ochroną groziło do 5 lat pozbawienia wolności.
Myśliwy niewinny
Pod koniec kwietnia Sąd Rejonowy w Zamościu uniewinnił oskarżonego z dokonania zarzucanych mu czynów z uwagi na brak dowodów. Nie było świadków, którzy by widzieli oskarżonego w miejscu i czasie zdarzenia, analiza jego telefonu komórkowego nic nie wniosła do sprawy, natomiast z przeprowadzonej w postępowaniu sądowym ustnej opinii biegłego z zakresu broni i amunicji wynikało, że znaleziony na miejscu zdarzenia zdeformowany pocisk mógł zostać wystrzelony z broni oskarżonego albo innej.
Od tego wyroku odwołała się prokuratura, ale apelacja nic nie dała. Wyrok przed Sądem Okręgowym w Zamościu zapadł 27 września. – Sąd w całości utrzymał w mocy zaskarżony wyrok pierwszej instancji – poinformował nas sędzia Paweł Tobała, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Zamościu.
To oznacza, że myśliwy jest niewinny. Wyrok się uprawomocnił z chwilą ogłoszenia. Kosztami postępowania obciążono Skarb Państwa.
Mariusz Kaczmarczyk z Warszawskiego Ruchu Antyłowieckiego nie chce oceniać jakości dowodów i samej decyzji sądu. – Ale nie byłoby niczym dziwnym w XXI wieku, gdyby na myśliwych nałożyć obowiązek rejestrowania przebiegu wszystkich polowań za pomocą specjalnego urządzenia z kamerą, a wszystkie przypadki niedopełnienia tego obowiązku surowo karać – powiedział nam aktywista.
Kosy opiekował się samotnie młodymi szczeniętami. Miesiąc wcześniej ich matka Debra zginęła w tragicznych okolicznościach. Młode bez dorosłych opiekunów nie miały szans na przeżycie. Wszystkie padły.
Napisz komentarz
Komentarze