Wanda Trudzińska urodziła się w 1911 r. w Trembowli (województwo tarnopolskie). Gdy miała 7 lat na tyfus zmarli oboje rodzice. Po ich śmierci Wandą opiekowała się przez pewien czas siostra Aniela, a później brat Kazimierz. W końcu dziewczynkę wraz ze starszą od niej o dwa lata siostrą Walerią oddano na wychowanie do internatu prowadzonego przez siostry dominikanki w Tarnopolu, później do zakładu dla sierot w Trembowli, który prowadziły siostry służebniczki. W 1929 r. Wanda wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP NP w Starej Wsi k. Brzozowa, gdzie otrzymała imię Longina. W drugim roku nowicjatu siostra Longina została wysłana do pomocy w pracy wychowawczej w Zakładzie dla Sierot Wojennych w Turkowicach. To tu jako wychowawczyni spędziła większość swego życia zakonnego.
Pojechali, nie wrócili
Gdy wybuchła II wojna światowa w placówce przebywało ok. 300 dzieci – polskich, ukraińskich i żydowskich. Po tym jak w marcu 1944 r. nacjonaliści ukraińscy wymordowali na stacji kolejowej w Gozdowie niemal całą polską załogę kolejarzy, kursy kolejki wąskotorowej zostały wstrzymane, a siostry z Turkowic jeździły z wychowankami po prowiant do Werbkowic wózkiem torowym, który był napędzany siłą ludzkich mięśni.
Tak było również 15 maja 1944 r. Razem z siostrą Longiną do Werbkowic wyruszyło ośmiu chłopców w wieku od 10 do 12 lat. Byli to Januszek Sadłowski, który miał żydowskie pochodzenie, Zbyszek Michałowski i Stasio Kuczyński, dwóch braci i nazwisku Wysmyk, prawdopodobnie bliźniacy noszący nazwisko Wężyk oraz ukraiński chłopiec o nieustalonym nazwisku. Pojechali, ale nie wrócili.
- Przeczytaj też: Górecko Kościelne: Pielgrzymowali do św. Stanisława [ZDJĘCIA]
Okazało się, że w drodze powrotnej siostra Longina zauważyła w Malicach płonący kościół. Zatrzymała wózek i razem z wychowankami zaczęła ratować sprzęty liturgiczne. To nie uszło uwadze banderowców, którzy zatrzymali całą gromadkę, a następnie popędzili w stronę Sahrynia i na drugi dzień zamordowali pod lasem wszystkich oprócz chłopca, który powiedział, że jest Ukraińcem. Oprawcy puścili go wolno. Nie wiadomo, co się później z nim stało.
Warto pamiętać
Zginęli 16 maja, a więc w uroczystość ku czci św. Andrzeja Boboli, do którego gorliwie się modlili. Warto wspomnieć, że jezuita Andrzej Bobola (1591-1657) to męczennik i jeden z patronów Polski. Został zamordowany 16 maja 1657 r. w Janowie Poleskim przez Kozaków za to, że nawracał ludność prawosławną na wiarę katolicką. Był torturowany. Kozacy wybili mu zęby, wyrywali paznokcie, zdzierali skórę, przypalali ogniem, a także odcięli mu nos i wargi, wykłuli oko i wyrwali język.
Przez wiele lat nie było wiadomo, gdzie doszło do mordu. Dopiero w 1975 r., za sprawą maturzysty z Sahrynia, udało się odnaleźć miejsce zbrodni oraz szczątki zamordowanych, które po latach spoczęły we wspólnej mogile na cmentarzu w Starej Wsi k. Brzozowa na Podkarpaciu. Tym maturzystą był zmarły 10 lat temu ks. Jan Pokrywka.
W 2004 r. w lesie stanął krzyż upamiętniający miejsce śmierci zakonnicy oraz chłopców, a w 2007 r. na placu przed byłym Zakładem dla Sierot Wojennych w Turkowicach odsłonięto pomnik poświęcony zamordowanym.
Uroczystości w 80. rocznicę śmierci siostry zakonnej i wychowanków rozpoczną się w niedzielę o godz. 11 od mszy świętej w sahryńskim kościele. Po nabożeństwie zaplanowano część artystyczną przygotowaną przez uczniów, wystąpienia zaproszonych gości oraz poczęstunek.
Wózkiem do nieba
Losom siostry Longiny i siedmiu wychowanków Zakładu dla Sierot Wojennych w Turkowicach poświęcona jest publikacja Leszek Wójtowicza „Wózkiem do nieba. Rzecz o siostrze zakonnej i sierotach zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich pod Sahryniem” (2015). Pierwsze wydanie książki spotkało się z życzliwym przyjęciem czytelników. Drugie, które ukazało się w ub. roku, zostało poszerzone m. in. o historię bł. ks. Błażeja Nowosada, proboszcza parafii w Potoku Górnym (powiat biłgorajski), którego ukraińscy nacjonaliści zamordowali 19 grudnia 1943 r.
Napisz komentarz
Komentarze