Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 15 grudnia 2025 04:24
Reklama Baner reklamowy A 1 - BUDBRAM
Reklama

List wrócił po latach do rodziny nadawcy. Ocalony, czyli wojenna historia Witka

W tym roku minie 40 lat od jego śmierci. Mało kto wiedział, że podczas wojny trafił wraz z rodziną do obozu przejściowego w Zamościu. Rodziców i starszego brata Niemcy wysłali do Auschwitz. Dwunastoletni Witek razem z innymi dziećmi dotarł w bydlęcym wagonie do mazowieckiej stacji Mrozy. Chłopca przygarnął mieszkaniec wsi Nart. Nazywał się Stefan Okrzeja i zachował się jak trzeba. To dzięki niemu Witek doczekał końca wojny.
Na początku 1943 r. Włodzimierz Koczułap miał niecałe 42 lata, jego żona była o rok młodsza. Zdzisław miał 14 lat, a Witold – 12. To z tego budynku stacji w Jarosławcu rodzina Koczułapów wyruszyła w swoją ostatnią drogę. Ocalał tylko Witek.
Na początku 1943 r. Włodzimierz Koczułap miał niecałe 42 lata, jego żona była o rok młodsza. Zdzisław miał 14 lat, a Witold – 12. To z tego budynku stacji w Jarosławcu rodzina Koczułapów wyruszyła w swoją ostatnią drogę. Ocalał tylko Witek.

Rodzina Witka odnalazła list, który Stefan Okrzeja napisał 4 marca 1943 r. do siostry przygarniętego chłopca.

„Szanowna pani, na pewno pani się zdziwi, czytając list, że pani brat jeszcze żyje i ma nad sobą opiekę, bo kto by się nie zlitował, widząc ludzi w takiej przykrej sytuacji, więc nie będę tu pani się rozwodził, bo sama pani była obecna tej przykrej sytuacji, jaka się tam rozegrała. My tego jeszcze nie przechodziliśmy, ale rozumiem i współczujem wszystkim tym, co do nas przybyli, bo choćby człowiek był bez serca, toby też go litość wzięła, patrząc na to widmo tego strasznego obrazu” – czytamy.

Tym chłopcem był 12-letni Witold Koczułap, a adresatką jego starsza o 5 lat siostra Genowefa.

Stacja

Ich ojciec, Włodzimierz Koczułap (rocznik 1901), był kolejarzem. Pracował jako zawiadowca na stacji w Jarosławcu (gm. Sitno). Tutaj mieszkał z rodziną: żoną Anną (1902) i trójką dzieci. Najstarsza była Genowefa (1926), a następnie Zdzisław (1929) i najmłodszy Witold (1931).

Na początku stycznia 1943 r. Niemcy posłali prawie wszystkich do obozu przejściowego w Zamościu. Prawie, bo tego losu uniknęła najstarsza córka, która kilka tygodni wcześniej wyszła za mąż za Władysława Piłata z sąsiedniej wioski i zamieszkała z mężem w Szopinku. – Dla mnie to bardzo podejrzana sprawa, bo przecież Niemcom kolejarze byli potrzebni. Kiedy mama przyszła rano na stację w Jarosławcu, nikogo nie zastała. Pusty dom. Dopiero ludzie jej powiedzieli, co się stało. Powód ich aresztowania do dziś nie jest nam znany. Dziwna sprawa… – zastanawia się Bożena Sroczyńska, córka Genowefy.

To z nią i z jej mężem Andrzejem Sroczyńskim spotkaliśmy się w sprawie rzeczonego listu.

Obóz

Gdy w dystrykcie warszawskim dobiegła końca akcja wyniszczenia ludności żydowskiej, Niemcy rozpoczęli brutalne wysiedlanie Polaków z dystryktu lubelskiego w ramach „Aktion Zamość”. Akcją została objęta cała Zamojszczyzna, a więc powiaty biłgorajski, hrubieszowski, tomaszowski i zamojski. Pierwsze wysiedlenia rozpoczęły się w nocy z 27 na 28 listopada 1942 r. Na pierwszy rzut poszedł Skierbieszów i okoliczne wioski.

Włodzimierz Koczułap trafił z żoną i dwoma synami za druty obozu przejściowego, który mieścił się u zbiegu ul. Piłsudskiego i Okrzei w Zamościu.

– Mama przychodziła pod ten obóz, rzucała przez druty dla rodziny jakąś kaszę, ziemniaki... Co mogła. Ubrania dla rodziców i braci, bo to była zima, ogromny mróz. Mama, która miała wtedy tylko 17 lat, bardzo to wszystko przeżyła – mówi pani Bożena.

Ludność osadzona w zamojskim obozie miała być segregowana według określonych kryteriów. Do I i II grupy zaliczano głównie dzieci o nordyckich cechach rasowych. Po przewiezieniu do Rzeszy miały być zniemczone. Polacy zaszeregowani do III grupy przeznaczeni byli do pracy przymusowej w Niemczech lub do pracy w miejscowościach nasiedlonych Niemcami. Resztę, ludzi starych (powyżej 60. roku życia), a także osoby chore i kalekie oraz dzieci „bezwartościowe rasowo”, rozsyłano po wioskach w dystryktach warszawskim i radomskim, skąd wcześniej wysiedlono ludność żydowską. Osoby i rodziny zaliczone do IV grupy kierowano do obozów koncentracyjnych.

CZYTAJ TEŻ: Kadry ocalone od niepamięci. "Czar starej fotografii – Z albumów Róży i Jana Zamoyskich"

Na wywiezienie czekali od kilku do kilkunastu tygodni w strasznych warunkach. Nie było mowy o higienie osobistej. Latryny stanowiły źródło zarazy, wszy, brud i choroby dziesiątkowały dzieci. Baraki były zbudowane z cieniutkich desek, w środku znajdowały się tylko prycze. Całodzienne wyżywienie stanowiły zupa z brukwi albo zmarzniętych ziemniaków, 150 gramów spleśniałego chleba i pół litra gorzkiej kawy. – Któregoś dnia mama przyszła pod obóz, a rodzice ze starszym synem już byli zabrani. Został tylko Witek – opowiada Bożena Sroczyńska.

Gdzie zostali zabrani? Tego mama naszej rozmówczyni nie wiedziała.

Witek

Tragiczny los wypędzonych mieszkańców Zamojszczyzny najbardziej dotknął najmłodsze ofiary niemieckich akcji wysiedleńczych i pacyfikacyjnych. Po przywiezieniu do obozu oddzielano dzieci od matek, maltretowano rodziców, którzy nie chcieli rozstać się z brutalnie wydzieranymi pociechami, przy czym najmłodsze były jeszcze niemowlakami. W obozie Witek zżył się ze śmiercią.

– Miał tam jeszcze taki worek z poduszką i jakąś tam kołderką. Małe dziecko umierało na ziemi, to wzięli od Witka tę kołderkę, położyli i to dziecko umierało na tej kołderce. I on wspominał później, że nie odchodził od tego dziecka, żeby – jak już umrze – zabrać kołderkę z powrotem.

Bo taka kołderka mogła uratować życie. Mróz był naprawdę tęgi.

Sześć transportów z dziećmi z Zamościa zakończyło swój bieg na stacjach w Pilawie, Sobolewie, Siedlcach, Mrozach i Mordach, położonych we wschodniej części dystryktu warszawskiego. Pierwszy dotarł 10 grudnia 1942 r. do powiatu garwolińskiego, ostatni – 28 lutego 1943 r. do powiatu mińsko-mazowieckiego.

Podczas jednego z transportów Niemcy wyrzucili z wagonów na stacji w Siedlcach ponad 20 martwych dzieci. Zmarły z zimna. W Siedlcach zorganizowano im godny pogrzeb, w którym wzięło udział ok. 10 tys. mieszkańców, a burmistrz Siedlec Stanisław Zdanowski – za kierowanie akcją ratowania dzieci i zorganizowanie manifestacyjnego pogrzebu – został za karę wysłany przez Niemców do Auschwitz.

Witek wyruszył ostatnim transportem, który z Zamościa odjechał 27 lutego 1943 r. Łącznie w tych sześciu transportach znajdowało się ponad 5,3 tys. wysiedlonych mieszkańców Zamojszczyzny. Większość stanowiły dzieci.

Wysiedlenia

Niemcy zamierzali wysiedlić na Zamojszczyźnie 700 miejscowości, ale ze względu na opór ludności i skuteczną walkę zbrojną partyzantów los taki dotknął prawie 300 wiosek. Do sierpnia 1943 r. wysiedlono około 110 tys. Polaków, w tym około 30 tys. dzieci. Co trzecie dziecko zmarło lub zostało zamordowane, a około 4,5 tys. poddano procesowi germanizacji. Opuszczone przez Polaków gospodarstwa zajmowali koloniści niemieccy albo Ukraińcy. Już po pierwszych akcjach wysiedleńczych oddziały polskiej partyzantki zaczęły atakować zasiedlone przez niemieckich kolonistów wsie oraz posterunki. Przeprowadzono wiele akcji zbrojnych, które przeszły do historii jako powstanie zamojskie.

Mrozy

Witek wysiadł z innymi dziećmi na stacji Mrozy. „A więc będąc w mieście w tym czasie, zaciekawiło mnie to mocno i poszedłem popatrzeć na to straszne... I nie mogłem odejść tak, bo przecież to nasi rodacy, więc zapytuję, kto chce jechać ze mną, więc które dziecko miało rodziców, nie bardzo było ochotne rozstać się z rodzicami, więc podbiega on, to jest Witek, i powiada, że pojedzie ze mną. Gdy zapytałem go, czy ma rodziców, odpowiada, że nie, więc ogarnia mnie po prostu litość, że takie dziecko już nie ma nad sobą opieki i jest rzucone na pastwę losu” – czytamy w liście z 4 marca 1943 r.

PRZECZYTAJ: Gołąb zamojski ma mieć wygląd i ma ładnie chodzić. Wszystko o rasie

Witek trafił z nim do miejscowości Nart, gdzie mieszkał wraz z rodzicami i rodzeństwem 29-letni Stefan Okrzeja. „Więc teraz znajduje się u mnie w gospodarstwie. Krzywda mu się nie dzieje, gdyż ma wesoło, bo wszyscy się do niego zwracają jak do swego i on czuje się dobrze, na razie jest wesoły i opowiada nam swoje” – napisał Okrzeja do siostry Witka.

Jak podaje dr Beata Kozaczyńska z Uniwersytetu w Siedlcach, w styczniu 1943 r. na łamach konspiracyjnego pisma „Żywia” apelowano do Polaków, by ratować dzieci z wysiedlanej Zamojszczyzny. Dzieci miały szansę na przeżycie dzięki reakcji miejscowej ludności.

List

– W pokoju pod telewizorem był mały stolik z szufladą. I w tej szufladzie leżał ten list. Często go mama wyjmowała. I czytała ze łzami. Zmarła w 1986 r. – wspomina pani Bożena.

O pani Genowefie rodzina nie zapomniała, o liście – tak. Ale podczas porządkowania dokumentów, kreślony równym pismem na pożółkłej kartce papieru list wpadł w ręce Henryka Piłata, syna Genowefy i brata Bożeny Sroczyńskiej. To było trzy lata temu, a więc w 80. rocznicę wysiedleń Zamojszczyzny. Od razu pojawiły się pytania: kto i w jakich okolicznościach go napisał.

Było nazwisko nadawcy i miejsce jego zamieszkania. – Mąż zadzwonił do tej miejscowości, do sołtysa, pytając o to nazwisko – wspomina pani Bożena. – Miejscowość nazywa się Nart. Stefan Okrzeja, który list napisał, dawno już nie żyje. Ale dostaliśmy namiary na jego rodzinę.

Pan Andrzej Sroczyński nawiązał kontakt z synem Stefana – Wojciechem Okrzeją

– No i spotkałem się z taką serdecznością, że on w drugiej rozmowie telefonicznej mówi: „Andrzej, my jesteśmy rodziną!”. Zaczęliśmy się nawzajem dowiadywać jak to było – wspomina Sroczyński.

Jak siostra Witka dowiedziała się, że jej rodzice z bratem Zdzisławem zabrani zostali z obozu, przerzuciła Witkowi karteczkę z adresem na jakiejś tasiemce i powiedziała, żeby nosił tę kartkę na szyi. I on tę kartkę miał ze sobą.

– Mama musiała bardzo ucieszyć się z tego listu, że chociaż Witek z całej rodziny ocalał. Dlatego przez całe życie traktowała ten list niemal jak relikwię – mówi córka Genowefy.

Auschwitz

– Mama z bratem, czyli wujkiem Witkiem, nie byli pewni, co się stało z ich najbliższymi. Domyślali się, ale nie mieli pewności. Witek mieszkał w Krakowie, mama tam jeździła. Byli w Oświęcimiu. Szukali, przeglądali dokumenty, ale nic nie znaleźli. Dawali ogłoszenie do Czerwonego Krzyża. Nic. O rodzicach to właściwie dowiedzieli się od ludzi, którzy przeżyli Oświęcim i stamtąd wrócili. Mówili, że oboje stracili życie. O Zdziśku nic nie wiedzieli. Myśleli, że może do Niemiec go wzięli – opowiada pani Bożena.

Dzisiaj już wiadomo. Internet pomaga. Z dostępnych dokumentów, które Henryk Piłat znalazł w sieci, wynika, że najwcześniej w Oświęcimiu zgładzony został 14-letni Zdzisiek. 23 lutego 1943 r. dostał zastrzyk z fenolem. 1 marca zginął ojciec, Włodzimierz Koczułap. Anna, która jako jedyna z rodziny doczekała się nadania obozowego numeru (34447), została zabita w kwietniu. Tak wynika z dokumentów znajdujących się w muzeum.

Powrót

– Mama mówiła, że zaraz po wyzwoleniu pojechała po Witka. To mogło być po 22 lipca 1944 r. albo później. Opowiadała, że jak jechała, to jeszcze transportem towarowym. Sowieckim... Tak czy inaczej Witek mógł być tam od 1,5 roku do 2 lat. Jak go zabierała, to jeszcze świstały kule. W tej wsi (Nart – przyp. red.) tylko on jeden był z dzieci Zamojszczyzny – mówi Bożena Sroczyńska.

– Zwrócę uwagę, że ludzie bardzo byli tam zorganizowani. Organizacja społeczeństwa była ogromna. Stefan Okrzeja wziął Witka z dobrego serca – dodaje Andrzej Sroczyński.

Witek trafił do Szopinka. Zamieszkał z siostrą. Przyszłość związał z mundurem. Podczas zasadniczej służby wojskowej podjął decyzję, że pójdzie do szkoły oficerskiej. Trafił przed komisję.

PRZECZYTAJ: Świadectwo tragicznych losów Dzieci Zamojszczyzny trafi do cyfrowego archiwum

 – Gdy wymienił swoje nazwisko, to któryś z oficerów, którzy za stołem siedzieli, pyta się: „Jak twoje nazwisko?”. Witek, że Koczułap. „A skąd ty pochodzisz?”. Spod Zamościa. „A ty w czasie wojny nie byłeś pod Siedlcami?”. W Narcie byłem. „A do jakiej chcesz szkoły iść?” No, do samochodówki. A on mówi, że nie. „Nie pójdziesz do samochodówki, pójdziesz do łączności”. I się temat skończył. Zacząłem drążyć, kto to mógł być. Pytałem Wojtka, syna Stefana Okrzei. Nie wiedział, ale popytał. I okazało się, że był to daleki kuzyn Stefana żony. Okazało się, że to był bardzo zdolny oficer i miał dostać szlify generalskie. Wyjechał do Moskwy. W trumnie go przywieźli – opowiada pan Andrzej.

– Ciekawie, czy jakby mama nie pojechała po Witka, czy on by tam się wychowywał? Myślę, że tak. Żyją tam jeszcze dawne Dzieci Zamojszczyzny. Bo nie mieli do czego wracać. Mama mówiła, że jak dostała ten list, to strasznie się ucieszyła. I później, kiedy Witek wrócił, była radość nie wiadomo jaka wielka – dodaje jego żona.

Pisany przez Stefana Okrzeję list dzieci Genowefy Piłat, Bożena i Henryk, postanowiły przekazać jego synowi. Życzeniem Wojciecha Okrzei było, aby to świadectwo trafiło do izby pamięci w Kałuszynie. Tak też się stało.

Ocalony

Mieszkał z rodziną w Krakowie. Nie opowiadał, co przeżył. Odwiedził rodzinę Stefana Okrzei w Narcie, gdy był żołnierzem zawodowym. – Okazało się, że jak był na poligonie, to tam pojechał. Samochodem wojskowym przyjechał. Był kilka dni. Wojtek pamięta, że z jego ojcem długo chodzili po polach, rozmawiali. A on z innymi dziećmi przy tym samochodzie cały czas się kręcił, a Witek woził ich później tym pojazdem po wsi. Był kapitanem – opowiada Andrzej Sroczyński.

Witold Koczułap, który jak z wiersza Tadeusza Różewicza „ocalał prowadzony na rzeź”, zmarł w 1985 r. w wieku zaledwie 54 lat. Pochowany jest w Krakowie. Stefan Okrzeja, który – niczym „Inka” – „zachował się jak trzeba”, zmarł w 2000 r., przeżywszy prawie 86 lat. Spoczął na cmentarzu w Wiśniewie k. Mińska Mazowieckiego. Siostra Witolda, Genowefa Piłat, zmarła w 1986 r. w wieku 61 lat. Spoczęła na cmentarzu w Zamościu.

Domu w Narcie, w którym mieszkał Stefan, i gdzie Witek otrzymał opiekę, już nie ma. Ale budynek stacji w Jarosławcu, skąd w ostatnią drogę wyruszyła rodzina Witka, stoi do dziś. Zniszczony, ale stoi. To niemy świadek opisanej tu historii. – Cała nasza rodzina jest bardzo wdzięczna pani dyrektor Zespołu Szkół w Kałuszynie, Marii Bartosiak, oraz władzom samorządowym za kultywowanie pamięci o Dzieciach Zamojszczyzny i heroizmu miejscowej ludności, bezinteresownie ratującej te dzieci – mówią Bożena Sroczyńska i jej brat Henryk Piłat.

W 81. rocznicę przyjęcia Dzieci Zamojszczyzny w Kałuszynie spotkali się po raz pierwszy 60-letni synowie Witolda i Stefana. Pierwszy, Piotr, ze łzami w oczach poznawał nieznane mu losy wojenne ojca. Drugi, Wojciech, z wielką dumą z postawy swojego ojca oraz dziadków, chciał mu jak najwięcej przekazać, zabierając do miejsc, gdzie Witek przebywał i poznając z ludźmi, którzy go pamiętają.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

ReklamaBaner reklamowy - orange
Reklama
Reklama
Kawalerka 29 m²–świetna lokalizacja i niski czynsz Cena: 215000 PLNSprzedam przytulną kawalerkę o powierzchni 29 m², zlokalizowaną na I piętrze w budynku przy ul. Dąbrowskiego w Zamościu. To mieszkanie ma wszystko, czego trzeba do komfortowego życia – albo jako gotowy już lokal pod wynajem. Układ mieszkania- Salon- Kuchnia- Łazienka z WC- Przedpokój  Dlaczego warto Lokalizacja – mieszkanie znajduje się niedaleko ważnej jednostki wojskowej, co zapewnia stały popyt na najem. Dobry dojazd i bliskość punktów usługowych.Niski czynsz – wspólnota, niskie koszty utrzymania – idealnie nadaje się pod inwestycję.Gotowy lokal pod wynajem / dla singla lub pary – kompaktowy metraż, prosty układ i lokalizacja gwarantują szybki najem. Dla kogo- Inwestorzy – szukasz mieszkania, które szybko wynajmiesz? To idealna opcja.- Singiel lub para – kompaktowa przestrzeń, minimalne koszty utrzymania, blisko centrum i atrakcyjnej infrastruktury.Zainteresowany? Zapraszam na prezentację, w trakcie której można zobaczyć potencjał nieruchomości.Bezpłatnie pomagamy w formalnościach związanych z uzyskaniem kredytu na zakup nieruchomości.Nasz doradca kredytowy bezpłatnie sprawdzi Twoją zdolność kredytową i przedstawi najlepsze oferty z ponad 10 banków.Posiadasz podobną nieruchomość? Skorzystaj z bezpłatnej konsultacji – odpowiemy na pytania dotyczące ceny, procesu sprzedaży oraz możliwości poprawy atrakcyjności oferty.Oferujemy również:•⁠ ⁠Pośrednictwo w kupnie, sprzedaży oraz najmie nieruchomości•⁠ ⁠Pomoc w sprzedaży nieruchomości o skomplikowanej sytuacji prawnej•⁠ ⁠Rzetelne oceny wartości nieruchomości•⁠ ⁠Uzyskanie świadectwa energetycznegoNie zwlekaj – zadzwoń już dziś! Tomasz JuszczakDoradca ds. nieruchomościtel. 504 288 990e-mail: [email protected]ółnoc Nieruchomości ZamośćData dodania ogłoszenia: 03.12.2025Kawalerka 29 m²–świetna lokalizacja i niski czynsz
Pożyczka pod zastaw nieruchomości na 10 lat Cena: Do negocjacjiKoniec z brakiem pieniędzy! Nasza pożyczka hipoteczna dla firm i rolników to innowacyjne rozwiązanie, które gwarantuje sukces każdemu przedsiębiorcy. Oszczędzisz wiele energii, czasu i osiągniesz, to o czym wszyscy marzą – realizację potrzeb Twojej firmy i niezależność finansową. Wystarczy, że rozpoczniesz z nami współpracę. Już dzisiaj dołącz do firm i gospodarstw rolnych, które zrealizowały swoje marzenia. Sprawdź teraz! Czynniki wyróżniające naszą ofertę: 1. zabezpieczenie tylko na hipotece (wpis w dziale IV księgi wieczystej, tak jak w banku) 2. najniższy koszt umowy od 28% rocznie 3. najszybszy czas realizacji i wypłaty 4. pomoc w przygotowaniu dokumentów na każdym etapie współpracy 5. elastyczność oferty w zakresie warunków spłaty 6. jasne warunki umowy bez „gwiazdek i drobnego druku” 7. żadnych ukrytych kosztów 8. szeroki przedział kwotowy ( od 50.000 zł do 2.000.000 zł) Dodatkowe korzyści dla Państwa wynikające z podjętej współpracy: 1. Specjalizujemy się w procesach restrukturyzacji i oddłużaniu nieruchomości 2. Na życzenie klienta dokonujemy szybkiego zakupu nieruchomości 3. Na życzenie klienta pokryjemy koszt umowy notarialnej 4. Nie weryfikujemy Państwa baz w BIK, BIG, KRD, ERIF i innych 5. Akceptujemy/spłacamy zajęcia komornicze, hipoteki i prywatne zobowiązania 6. Wszyscy nasi klienci otrzymują bezpłatne konsultacje i pomoc prawną 7. Każdego klienta traktujemy indywidualnie i z należytą starannością Nasze pożyczki hipoteczne oferujemy pod następujące zabezpieczenia: Grunty rolne, grunty komercyjne, działki deweloperskie, działki budowlane, lokale mieszkalne, domy mieszkalne, kamienice mieszkalne, biurowce, obiekty magazynowe, obiekty sportowe, obiekty uzdrowiskowe, hotele, motele, pensjonaty, ośrodki wypoczynkowe, zakłady usługowe oraz zakłady produkcyjne, pojazdy użytkowe i rolnicze posiadające dowód rejestracyjny. Kontakt: Tel. 577-873-616, email: [email protected] Więcej informacji na stronie: https://podhipoteke24.pl/Data dodania ogłoszenia: 02.12.2025Pożyczka pod zastaw nieruchomości na 10 lat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
ReklamaBaner reklamowy B1 firmy WORK CENTRE
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: RysiopolisTreść komentarza: Malarz , fotograf , akrobata, W glówce się już przewraca.Data dodania komentarza: 14.12.2025, 14:22Źródło komentarza: Artysta fotografik i społecznik. Marek Ryś, kolejnym bohaterem cyklu „Pasjonaci z Gminy Trzeszczany”Autor komentarza: PopieramTreść komentarza: Brawo ChełmData dodania komentarza: 14.12.2025, 12:15Źródło komentarza: Disco polo i zagraniczne nazwiska? Wyciekła lista gwiazd sylwestra TV Republika w ChełmieAutor komentarza: Mieszkaniec.Treść komentarza: Krzychu weź Ty się zapakuj do tej kapsuły czasu weź ze sobą Anetę i większą część Radnych bezradnych i zniknij ze wsi a najlepiej z Gminy będzie to dobre dla wszystkich z wymienionymi włącznie. Rozwaliliście Gminę finansowo i personalnie a teraz każdy dla siebie szuka bezpiecznego schronienia. A ludzi traktujecie jak zły gospodarz bydło ale wiara w Wasze bajki właśnie się kończy(szkoda że trwało to tyle czasu) Myślę że wspaniałym i adekwatnym do zaistniałej sytuacji jest cytat ,, Kończ Waść, wstydu oszczędź''.Data dodania komentarza: 14.12.2025, 09:30Źródło komentarza: Niebywałe! Kilkudziesięciu przewodników turystycznych z regionu odkrywało Trzeszczany na nowoAutor komentarza: JakoTakoTreść komentarza: Dlaczego nie wspomniecie że to obywatel kraju uData dodania komentarza: 14.12.2025, 02:56Źródło komentarza: Lubelskie: Śmiertelne potrącenie 84-latki. Kierujący busem nie ustąpił pierwszeństwa [WIDEO]Autor komentarza: KapralTreść komentarza: No tak. Przeciez on sie do wojska nie nadaje, zresztą podobno żona go bije... Taka władza w Chrubieszowie!Data dodania komentarza: 13.12.2025, 23:13Źródło komentarza: Hrubieszowscy zwiadowcy uczą bezpieczeństwa. Ty wybierasz terminAutor komentarza: AmenTreść komentarza: To może dobrze, że coś o gminie dobrze piszą. Miernoty kończą z opaskami czarnymi na oczach. Hejterzy niech się zaangażują w coś bardziej sensownego no ich oblicze właśnie widać w komentarzach. Onuca i dno społeczne.Data dodania komentarza: 13.12.2025, 22:49Źródło komentarza: Artysta fotografik i społecznik. Marek Ryś, kolejnym bohaterem cyklu „Pasjonaci z Gminy Trzeszczany”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama