Prezes zamojskiego Agrosu Konrad Firek nie ma wątpliwości, jaką drogę życiową powinna obrać podopieczna trenera Dariusza Kuzdry.
Czytaj też: Czy siatkarki Tomasovii Tomaszów Lubelski zagrają w pierwszej lidze?
Trójskok koronną konkurencją
– Kinga jest bardzo miłą, sympatyczną, przyjemną i kontaktową osobą, a do tego pracowitą i ambitną. Jeśli kiedyś zdecyduje się na karierę trenerską, to dobrze zrobi. Z pewnością będzie bardzo fajną, lubianą przez zawodników trenerką. Ma predyspozycje do tego, by zajmować się szkoleniem innych. Ale ten temat, to jednak melodia przyszłości. Teraz powinniśmy się cieszyć jej skokami. A skacze naprawdę dobrze, z roku na rok coraz lepiej. Myślę, że już w przyszłym sezonie będzie w trójskoku osiągała wyniki powyżej 13 m. Spokojnie powinna się poprawić co najmniej o pół metra – mówi prezes Konrad Firek.
Trójskok stał się koronną konkurencją Kingi Staszczuk.
– To był pomysł mojego trenera Dariusza Kuzdry. Jak z początkiem 2018 r. trafiłam do niego, to uprawiałam skok w dal. W tym pierwszym sezonie uprawiałam tylko tę jedną konkurencję, ale nie szło mi to wyśmienicie. Trener Kuzdra zaproponował zmianę. Nie minęły dwa lata szkolenia się w trójskoku, a wywalczyłam dwa medale mistrzostw Polski w kategorii U18 – srebrny w zawodach halowych w Toruniu i brązowy na stadionie otwartym w Radomiu. W 2021 r. zdobyłam brąz na mistrzostwach Polski U20 w Lublinie. Mam na swoim koncie łącznie trzy medale mistrzostw Polski. Często kończyłam zmagania na czwartym miejscu. Pewnie w innej konkurencji nie czułabym się tak spełniona, jak w trójkosku – twierdzi Kinga Staszczuk.
Rekordy życiowe
W tegorocznych mistrzostwach Polski U23 w Lublinie sportsmenka Agrosu zajęła w trójskoku czwarte miejsce. Uzyskała odległość 12.37, poprawiając o 2 cm rekord życiowy. Wcześniej w Bydgoszczy, w mistrzostwach Polski seniorów była w tej konkurencji ósma, a wynik 12.36, który osiągnęła, nie został uznany za „życiówkę” zawodniczki ze względu na zbyt dużą siłę wiatru.
– Wyniki, które w tym sezonie Kinga osiągnęła, są naprawdę bardzo dobre. Wiem, że to ambitna zawodniczka, dlatego na więcej jeszcze nie było jej stać. Ale jeszcze rok będzie startowała w kategorii U23. W przyszłym sezonie powinna powalczyć o medal. Jestem z jej postępów w trójskoku zadowolony. To właśnie ona była pierwszą zawodniczką, którą w tej konkurencji szkolił Dariusz Kuzdra. Jak widać, to trenerskie terminowanie tego szkoleniowca okazuje się skuteczne, bo kolejni trójskoczkowie z jego grupy osiągają już sukcesy na arenie krajowej, a nawet kwalifikują się do zawodów międzynarodowych – podkreśla prezes Firek.
Przeczytaj: Pech króla polskiego sprintu. Jak poszło lekkoatletom z Zamojszczyzny?
Sezon 2024 Kinga Staszczuk uważa za zakończony.
– Nie był to dla mnie zły sezon, poprawiłam rekordy życiowe w trójskoku i skoku w dal, jednak muszę szczerze przyznać, że liczyłam na lepsze „życiówki”. Rekord osobisty w skoku w dal był niespodziewany, bo w ogóle w tym sezonie nie skupiałam się na tej konkurencji. Tylko kilka razy trenowałam pod kątem skoku w dal. W tym sezonie już nie wystartuję. Będę się przygotowywała do startów halowych. Chciałabym w 2025 r. osiągnąć w trójskoku wynik powyżej 13 m – mówi Kinga Staszczuk.
Jeśli zawodniczka zapowiada walkę o wynik co najmniej 13.00, to można jej zaufać.
– Mam strasznie zawzięty charakter. Ci, którzy dobrze mnie znają, wiedzą, że nigdy nie odpuszczam, nigdy się nie poddaję. Jestem żywiołowa, nie potrafię usiedzieć w miejscu, wszędzie mnie pełno i ciągle muszę coś robić. Taka właśnie jestem – przedstawia się sportsmenka Agrosu.
Ze względu na studia Kinga Staszczuk trenowała od stycznia do września 2023 r. w Krakowie, w grupie trenera Stanisława Zaparta. Wróciła jednak do zajęć pod okiem trenera Kuzdry, ale szkolenie ma nietypowy charakter.
– Tylko na weekendy przyjeżdżam do Zamościa. Trenuję „na odległość”. Nagrywam wszystko, to co robię na treningach, a następnie wysyłam to do analizy, do trenera Kuzdry. Trener kontaktuje się ze mną telefonicznie. Dokładnie omawiamy mój trening. Trener tłumaczy mi, co mam zmienić, poprawić lub ulepszyć, na co mam zwrócić uwagę. Przekazuje mi też dalszy plan zajęć i kolejne wytyczne. Długo biłam się z myślami, czy przyjąć taką formę treningów. Ale w końcu się zdecydowałam, bo nie chciałam zrezygnować z trójskoku. I jestem ze swojej decyzji zadowolona. Jak trenowałam u trenera Zaparta, to nie czyniłam postępów i nie osiągałam dobrych wyników. Od kiedy znów trenuję pod nadzorem trenera Kuzdry, mój progres jest wyraźny – tłumaczy Kinga Staszczuk.
Czwartki Lekkoatletyczne
Do sekcji lekkoatletycznej w zamojskim Agrosie Kinga Staszczuk trafiła – jak większość sportowców tego klubu – dzięki szkolnym Czwartkom Lekkoatletycznym. Sportsmenka przeszła różne konkurencje, zanim trafiła do trójskoku.
– Jak trener Stanisław Namiotko ściągnął mnie do Agrosu, to na siłę chciał ze mnie zrobić sprinterkę. Uprawiałam skok w dal, który bardzo mi wtedy odpowiadał. Po dwóch, czy trzech miesiącach treningów w klubie trener Namiotko bez mojej wiedzy i zgody zgłosił mnie do biegu na 300 m podczas zawodów w Hrubieszowie. Byłam wkurzona, bo nie chciałam biegać. Nie byłam przygotowana do sprintów. To był mój pierwszy i ostatni bieg podczas jakichkolwiek zawodów. Trener Namiotko jeszcze bardziej zniechęcił mnie do biegania – wspomina Kinga Staszczuk.
Zawodniczka Agrosu miała też epizody w rzucie oszczepem i skoku wzwyż.
– Zdecydowałam się na rzut oszczepem, bo miałam kontuzję, a chciałam wziąć udział w zawodach w Zamościu. Wybrałam więc taką konkurencję, w której nie musiałam zbytnio obciążać bolącej mnie nogi. Pamiętam, jak moja mama, wuefistka z „Elektryka” uczyła mnie tej konkurencji. Rzucałam wtedy na podwórku kijem od miotły. To było naprawdę śmieszne. Ale w zawodach poszło mi całkiem nieźle. A jeśli chodzi o skok wzwyż, to postanowiłam wziąć udział w Krakowie w dwuboju sportowym, którego częścią była właśnie ta konkurencja. Było już po sezonie. Poszłam na żywioł, kompletnie bez przygotowania. Nie przeprowadziłam ani jednego treningu w skoku wzwyż, a przeskoczyłam nad poprzeczką zawieszoną na wysokości 1,35 m. Wynik może nie był rewelacyjny, ale w połączeniu ze skokiem w dal dał mi trzecie miejsce w zawodach, więc chyba nie miałam się czego wstydzić. Ja byłam z siebie zadowolona – opowiada Kinga Staszczuk.
Przeczytaj: Zawodnicy UKS Sorga Zamość zdobywają medale, ale "sytuacja klubu jest dramatyczna"
Napisz komentarz
Komentarze