Nauczyciele są kreatywni, ta sytuacja niektórych jednak przerosła. Na pewno u nas w szkole nastroje są fatalne, minorowe – martwi się nauczyciel jednego z zamojskich gimnazjów. – Jak sobie radzimy? Część naszych nauczycieli znalazła sobie dodatkowe godziny w podstawówkach, ale mają np. zajęcia w kilku szkołach, czasami nawet w czterech czy pięciu... Ale tam też nie jest łatwo. Nadal nie ma np. podręczników do niektórych przedmiotów (chodzi o język polski – przyp. red.) dla klasy czwartej i siódmej.
– Ta reforma okrzepnie. Tym bardziej, że nauczyciele podstawówek i szkół średnich często popierają zmiany. Niektórym z nas humory poprawiły zresztą wieści o planowanych podwyżkach płac – dodaje tymczasem inny zamojski nauczyciel.
O ostatniej reformie polskiej oświaty pisaliśmy wielokrotnie. Przypomnijmy. W miejsce istniejących dotychczas typów szkół powstała 8-letnia podstawówka, 4-letnie liceum oraz 5-letnie technikum. Te zmiany były (i nadal są) szeroko komentowane. Bo np. uczniowie kończący szóstą klasę szkoły podstawowej, zamiast – jak dotychczas – trafić do gimnazjów, znaleźli się w siódmej klasie SP. W efekcie pozbawione uczniów gimnazja będą stopniowo wygaszane (ostatecznie znikną 1 września 2019 r.). Wprowadzono także do systemu edukacji dwustopniowe szkoły branżowe, które zastąpiły dotychczasowe zawodówki.
Część nauczycieli uważa, że wprowadzone zmiany nie są przemyślane i odpowiednio przygotowane, że bardziej była potrzebna oświatowa ewolucja, a nie rewolucja. Jest jeszcze coś innego... Bo aż strach pomyśleć, co się stanie, gdy kolejna polska władza zechce wprowadzać inny, autorski system edukacji (niektórzy politycy PO już mówią wręcz o ewentualnym powrocie do szkolnych rozwiązań "przedpisowskich").
Rządzący naszym krajem robią jednak ostatnio wszystko, aby przekonać nauczycieli wątpiących w sens wprowadzonych zmian. W jaki sposób? Pod koniec sierpnia Beata Zalewska, minister edukacji narodowej w rządzie Beaty Szydło, zapowiedziała w jednym z wywiadów podwyżki płac dla nauczycieli (a potem tę informację potwierdził Mateusz Morawiecki, minister finansów). Jak to miałoby ewentualnie wyglądać?
Napisz komentarz
Komentarze