Pierwsza połowa przypominała typową szarpaninę, w której trudno było odnaleźć składne akcje. Obie ekipy bazowały bardziej na błędach rywala niż na własnych pomysłach. Do przerwy groźniejsi byli goście.
– Trzykrotnie wychodziliśmy sam na sam z Piotrkiem Sasimem. Dwie szanse zmarnował Rafał Swatowski, a jedną Marek Pyda, który zbyt długo zbierał się do strzału i został zablokowany – wyliczał zły na swoich graczy Mirosław Kubina.
Jak wykorzystuje się takie sytuacje, pokazał doświadczonym graczom tuż po przerwie 17-letni Filip Maciejewski, zaliczając szóste trafienie w rozgrywkach. Inna sprawa, że wybornym podaniem obsłużył go Bartosz Nizioł. Do końca meczu na murawie panował już chaos, którego efektem był samobójczy gol Łukasza Kawęckiego. Stoper Włókniarza tak nieszczęśliwie blokował dogranie Nizioła, że z czternastu metrów zaskoczył Karola Saja.
– Powiem tak: dobrze, że mamy punkty, bo naszej gry nie dało się oglądać. Mnóstwo strat, błędów i złych wyborów. Aż dziw, że skończyliśmy na zero z tyłu – nie owijał w bawełnę Paweł Lewandowski. – Zagraliśmy koszmarny mecz. Gdyby niektóre fragmenty przyśniły mi się w nocy, to obudziłbym się zlany zimnym potem.
Omega Stary Zamość – Włókniarz Frampol 2:0 (0:0)
Bramka: Maciejewski 47, Kawęcki 90+1 (samobójcza).
Omega: Sasim – Tchórz, Mikulski, Grela, Dywański (90 Czarniecki) – K. Bojar (46 Mazur), M. Bojar, Maciejewski (89 Sałamacha) – Wiatrzyk (46 Muda), Bochniak (90 Baran), Nizioł.
Włókniarz: Saj – Spólnik, Kawęcki, D. Swatowski, Myszak – Wnuk (72 M. Swatowski), Branewski, Kapica (80 K. Dycha), Szpot (80 Kubina) – Pyda, R. Swatowski.
Sędziował: Marek Borowiński.
Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze