To jednak nie choroba była winna ich śmierci. 30 października pan Bazyli dokonał oględzin zwłok obu kobiet. Stwierdził, że matrona została "okrutnie zamordowana" siekierą. Natomiast jej kucharkę uduszono. Podejrzenie dokonania tej makabrycznej zbrodni padło na pewnego stróża, który przez osiem ostatnich lat pilnował sklepu należącego do Jakuba Berniego z Zamościa. Stróż miał na imię Wojciech. Został aresztowany.
"Podejrzenie stróża Wojciecha o zbrodnię nie było bezpodstawne, albowiem tuż przed moim wyjazdem do Lwowa, przyznał się wobec mnie w więzieniu, że dopuścił się tego przestępstwa w sobotę, w południe, dla niewielkiego łupu domowych przedmiotów" – pisał Rudomicz w swoim diariuszu 31 października 1662 r. "Powiedział następnie z płaczem, że z powodu ogromnego strachu nie zdawał sobie sprawy z tego, że popełnia tak wielką zbrodnię i z jakiej przyczyny to robi. Miał tylko świadomość, że kusi go szatan, którego oskarżał o głównego sprawcę zbrodni itd.".
Co się stało dalej z okrutnym stróżem? Możemy się domyślić... Wiadomo natomiast (z całą pewnością) jaki był los pewnego kucharza Jana "Sobiepana" Zamoyskiego. Wyrok na niego być może był efektem kulinarnego sporu. W końcu staropolska i francuska kuchnia, w tamtych czasach, to były dwa, bardzo odległe światy...
"Ścięty został kucharz J. Oświeconego (Jana "Sobiepana" Zamoyskiego) z oskarżenia i uporu Francuzów. W obronie własnej zabił on Francuza, kucharza dworskiego" – notował zamojski kronikarz 20 kwietnia 1663 r. Nie bardzo to chyba zmartwiło Bazylego Rudomicza. Bo już w następnym zdaniu napisał bez większych emocji: "Po kilku dniach deszczowych pokazało się niebo pogodniejsze".
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze