– Z głęboką osobistą satysfakcją pragnę oświadczyć, że wzorem innych krajów starej Europy ograniczenie handlu w niedzielę także w Polsce, już za chwilę stanie się faktem – mówił w Sejmie RP, z wyraźną dumą, Janusz Śniadek (PiS), poseł sprawozdawca.
Nie wszystkim to się spodobało.
"Jedni będą zadowoleni, inni nie, ale po pewnym czasie każdy się przyzwyczai i nie odczuje zmiany... może" – pisał pan Damian na facebookowym profilu "Kroniki Tygodnia".
"Sklepy mają być zamknięte, a wypłaty większe. Ciekawe skąd pracodawca ma na to wziąć pieniądze?" – pytała pani Kamila.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. "(Pracodawca) podniesie ceny. Nawet dla tych co dotychczas nie chodzili w niedzielę na zakupy" – wytłumaczył pan Damian.
"Straci na tym zwykły Kowalski" – czytamy w innym wpisie. Czy te obawy są uzasadnione?
Projekt ustawy trafił do Sejmu jesienią ub. roku. Został przygotowany przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej, w którego skład wchodził m.in. związek NZSS "Solidarność". Pod koniec marca ten obywatelski projekt poparł Rząd RP. Został on skierowany do dalszych prac z zastrzeżeniem, iż "warto rozważyć ewentualne, etapowe wprowadzenie zmian", co umożliwi "bieżącą analizę skutków społecznych i ekonomicznych nowych rozwiązań".
Jak to wygląda teraz? Według nowej, poprawionej i przeforsowanej w Sejmie ustawy, zakaz obejmie od 1 marca 2018 r. po dwie niedziele w każdym miesiącu: pierwszą i ostatnią (wcześniej zakładano, że będzie to druga i czwarta). To będzie początek.
1 stycznia 2019 r. zostaną wprowadzone nowe zasady. Od tego czasu zakupy będą możliwe już tylko w ostatnią niedzielę miesiąca. Natomiast rok później zakaz ma obowiązywać niemal we wszystkie niedziele (dopiero wówczas spełnione będą postulaty forsowane przez związek zawodowy "Solidarność"). Bo będą wyjątki. W siedem niedziel w roku będzie można się w sklepach zaopatrzyć w różne towary. To ostatnie niedziele stycznia, kwietnia, czerwca i sierpnia (wtedy są organizowane wyprzedaże) oraz trzy przedświąteczne (w dwie niedziele przed świętami Bożego Narodzenia i jedną przed Wielkanocą).
Zaplanowano też kary. Ustawa przewiduję grzywnę za złamanie przez pracodawców zakazu handlu w niedzielę. Będą to kwoty od 1 tys. zł aż do 100 tys. zł. "Niedzielny zakaz" nie będzie jednak obowiązywać we wszystkich placówkach. Każdy sklep będzie mógł w niedzielę pracować, jeśli za jego ladą stanie właściciel. Handlować będzie można nadal m.in. na stacjach benzynowych, w cukierniach, piekarniach, lodziarniach w sklepach z pamiątkami oraz na rolniczych giełdach. Towary nabędziemy także na dworcach kolejowych i lotniskach.
Co ważne, zakaz nie będzie obowiązywał w sklepach internetowych.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze