Biłgorajski oddział Zakładu Ubezpieczeń Społecznych sprawdzał, czy chorzy prawidłowo korzystali ze zwolnień lekarskich. Zakwestionowano 203 zwolnienia. W efekcie do kasy funduszu chorobowego wróciło 339,1 tys. zł.
– To przede wszystkim przypadki pracy na zwolnieniu lekarskim. Co ciekawe wiele z nich dotyczyło pracowników służby zdrowia, na przykład pielęgniarek, które w czasie zwolnień realizowały wizyty domowe albo rejestrowały pacjentów w przychodni – mówi Aneta Kurylak, naczelnik Wydziału Zasiłków w biłgorajskim ZUS-ie. – Do pracy przyszedł też chory palacz w kotłowni, inspektor BHP, kwiaciarka i wuefista. A kilku członków rad nadzorczych uczestniczyło w posiedzeniach rad, mimo zwolnienia lekarskiego w podstawowym miejscu pracy.
Lekarze orzecznicy biłgorajskiego ZUS-u sprawdzali, czy w dniu badania pacjent jest nadal niezdolny do pracy. Jeśli okazywało się, że badany może wrócić do pracy, skracali jego zwolnienie lekarskie. W ubiegłym roku lekarze orzecznicy skrócili 106 zwolnień. Z tego powodu nie wypłacono 63,7 tys. zł świadczeń.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze