Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 13:22
Reklama Baner reklamowy A1
Reklama

Wielka, zapomniana tułaczka

"Sznury wozów. Na wozach ludzie i cały ich dobytek... Wygnano ich z siedzib, a siedziby spalono. Nie dano pozostać, choćby przy zgliszczach" – pisał 11 sierpnia 1915 r. Józef Wasercug, znany żurnalista "pism codziennych i perjodycznych". "A kiedy chłop polski stanął na progu izby, rozpostarł ręce i z miejsca nie ruszał, pchano go bagnetem kozackim na poniewierkę, na zmarnowanie".

Autor: Fot. Archiwum

Wasercug rozmawiał z niektórymi wygnańcami. Tak o tym pisał: "Jedzie wóz z dziećmi. Dwoje trzyma ojciec na kolanach, trzecie umieścił w wiadrze, czwarte, starsze powozi: – A gdzie matka? (zapytał autor zapisków owego gospodarza). – Matka jechała z najmłodszym – przy piersi. W drodze się dziecku zmarło. Tośmy je pochowali przy drodze (odpowiedział chłop). – Matka stała długo na tem miejscu i nie dała się ruszyć. Potem zaczęła się śmiać. Kiedyśmy ją ciągnęli do wozu, wyrwała się i uciekła w las. A to było w nocy. Szukaliśmy długo. Gdzieś zginęła. A nam kazano jechać". 
A dalej żurnalista notował: "Jechały tysiące ludu polskiego – we wszystkie strony, bez ładu i celu, nie wiedząc dokąd je gna los okrutny i do czego powrócą? A po drodze marły im dzieci (...). A oto i wozy osobliwe... Żydzi i chrześcijanie pospołu. Usadowili się razem i razem jadą, pomagając sobie wzajemnie w nieszczęściu. Niedolo ludzka, nie znasz wyznań!".

Ich położenie jest rozpaczliwe

"Dzisiaj wieczorem, w drodze do domu, widziałam wielu uchodźców z rejonu radomskiego" – pisała 4 lipca 1915 r. w swoim dzienniku Anna Kahan z Siedlec. "Aleja prowadząca do synagogi, zapchana jest wozami, na których siedzą: kobiety, dzieci i starcy (...). Tłum zebrał się naokoło płaczącego mężczyzny. Jego żona zmarła w drodze, zostawiając go z dziewięciorgiem dzieci (...). Dopiero w chwili katastrofy uświadamiamy sobie jak ci ludzie są nam bliscy".

3 sierpnia 1915 niszczycielskie działania Rosjan zostały złagodzone. Stało się to na skutek rozkazu samego Mikołaja Mikołajewicza Romanowa, naczelnego dowódcy rosyjskiej armii. Od tego czasu starano się raczej "propagować" akcję wysiedleńczą (czyli siano panikę, straszono represjami itd.). Setki tysięcy osób zdecydowały się na ucieczkę. To wszystko przyniosło tragiczne skutki... "Ich położenie jest rozpaczliwe (chodzi o uchodźców)" – zauważył Józef Wasercug. "Jest to jeden z najstraszniejszych obrazów niedoli ludzkiej w historji świata". 

Tułaczka niektórych z owych wygnańców była bardzo daleka i... niezwykła. Przykładem mogą być losy mieszkańców wsi Hostynne (gm. Werbkowice). W 1875 r. istniała tutaj parafia grekokatolicka, która liczyła 858 wiernych (potem unici musieli przejść na prawosławie "w wydaniu" rosyjskim). Ci ludzie, modlili się w miejscowej cerkwi, która najpierw była drewniana, a w XIX w. w jej miejsce postawiono świątynię murowaną. 

W 1915 r. prawosławnym diakonem w Hostynnem był Jan Kotorowicz. Opisał on losy swoich uciekających przed wojenną pożogą parafian na łamach "Wiadomości Krakowskich" (w 1941 r.). Tłumaczenia tekstu z języka ukraińskiego dokonał w 2015 r. Mariusz Sawa. Maszynopis owego dokumentu pt. "Ciernisty szlak Chełmszczyzny" dostępny jest teraz w hrubieszowskiej Miejskiej Bibliotece Publicznej. 

Wieś zaszlochała płaczem

"Dnia 15 czerwca 1915 roku cała moja wieś, w której byłem diakonem, musiała wyruszyć w daleką, nieznaną drogę, zostawiwszy wszystko, czego udało się dorobić długoletnią i ciężką pracą" – pisał w swoich wspomnieniach ks. Kotorowicz. "Chłopi zabrali ze sobą jedynie inwentarz żywy: konie krowy, nierogaciznę, nawet kury i wszystko, co można było wziąć na wóz. Kto nie miał konia i wozu, musiał obejść się z tym, co mógł wziąć w worek na plecy". 

Uchodźcy nie wiedzieli dokąd będą musieli się tułać i jak długo potrwa ich wędrówka. "Z wielkim smutkiem i płaczem ludzie żegnali się ze swoją cerkwią, przy której żyli i wzrastali" – notował ks. Kotorowicz. "Gdy z dzwonnicy spuszczono dzwony, wieś zaszlochała gorzkim płaczem. Ustępowały ostatnie carskie posterunki i nadchodziły wojska austriackie. Wojskowi popędzali czym prędzej do drogi. Porzucamy wieś. Prawie każdy udaje się na cmentarz, by odwiedzić po raz ostatni mogiły swoich bliskich". 

Uciekinierzy pierwszą noc spędzili w Bogucicach. 20 czerwca dotarli do miejscowości Kamień (w powiecie chełmskim), 2 lipca przybyli do Uhruska, a następnie do Kobrynia (tam wojsko zarekwirowało im krowy). 

"Od Kobrynia jechało się nam nieco lepiej, ale po kilku dniach, z uwagi na wielką masę ludzi i picie wody z różnych, przydrożnych strumieni rzuciła się straszna epidemia – cholera, która wyścieliła cały, ciernisty szlak mogiłkami, rozłożonymi wzdłuż drogi: pod lasami, na łąkach i w rowach" – czytamy we wspomnieniach ks. Kotorowicza. "Na szczęście w naszej grupie były tylko dwa przypadki cholery. Nagle zmarli we wsi Zamszany – Prokop Burda i Anna Ulanicka z Łotowa, zaś inni, słuchając moich porad, tym sposobem uratowali się od okropnej epidemii". 

Mieszkańcy Hostynnego dotarli do stacji Czyplajewo i stamtąd, w dwóch transportach ruszyli – do miasta Samara, a potem do miejscowości Taraz (to dawna Aulije Ata). To były tysiące kilometrów od domu. Wszystko było tam dla nich nowe, nieznane. 

"Jak tylko ludzie wysiedli z wagonów, śpiesznie schowali się do nich z lękiem z powrotem" – pisał ks. Kotorowcz. "Przyczyną tego była delegacja miejscowych Kirgizów (...), która wyjechała nam na spotkanie. Nasi nigdy takiego narodu nie widzieli, nie wiedzieli jak się do niego odnosić. Kirgizi witali nas serdecznie, nakarmili białym chlebem, a nawet wysłali po nas wiele wysokich, dwukołowych  < arb" z jednym koniem". 

Okazało się, że niedaleko była miejscowość o nazwie Michałówka, w której mieszkali... dawni ukraińscy przesiedleńcy. Była tam cerkiew oraz prawosławny ksiądz. Wygnańcy zostali w tej wsi serdecznie przywitani. To nie był koniec ich wędrówki. Po wielu perypetiach trafili do wsi, które także miały dla nich swojskie nazwy. Były to: Pokrowka i Grodkowo. 

Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

 

 

Reklama
ReklamaBaner firmy Pierogi od AGI w dodatku Świąta
Reklama
ReklamaBaner- dodatek święta firmy Stalprodukt
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: PseudoTreść komentarza: Normalny LGBTQ jeszcze kołka z kakałka nie wyjął i zieje nienawiścią tęczową wszyscy buraki i nie pracują un jako jedyny pracuje 4 literami i odprowadza podatki, uciekając do Krakowa by mieć większe pokrycie.Data dodania komentarza: 23.12.2024, 10:48Źródło komentarza: Prezydent Warszawy w Hrubieszowie i WerbkowicachAutor komentarza: CebularzTreść komentarza: Na razie Pań burmistrz Rafał Kowalik co najwyżej dmucha swoich wyborcówData dodania komentarza: 23.12.2024, 10:45Źródło komentarza: W Szczebrzeszynie zorganizowano I Festiwal DmuchańcówAutor komentarza: HahaTreść komentarza: Tok rozumowania idioty, AFD czyli chrześcijanie i islamista się przefarbował i jako niemiec zabijał i ranił niemców komunistyczny tok myślenia i czerpanie ze skrajnie lewackich mediów wypala LOGIKĘ.Data dodania komentarza: 23.12.2024, 10:37Źródło komentarza: Prezydent Warszawy w Hrubieszowie i WerbkowicachAutor komentarza: WypoczynekTreść komentarza: Ferie długie, dzieciom i młodzieży należy się trochę odpoczynku, a w Hrubieszowie, mimo wcześniejszych deklaracji, nawet lodowiska nie ma...Data dodania komentarza: 23.12.2024, 10:11Źródło komentarza: Rekordowo długie ferie świąteczne. A zaraz po nich ferie zimoweAutor komentarza: mieszkaniecTreść komentarza: Ale skąd ruski troll miałby o tym wiedzieć.Data dodania komentarza: 23.12.2024, 09:54Źródło komentarza: Pożegnanie odchodzącego Zarządu Powiatu Hrubieszowskiego drogo kosztowałoAutor komentarza: tuZZkTreść komentarza: Młodzi Jelenie , robią za darmo ! Za to samo urzędnicy biorą gruba kasę ale nie ma to jak wykorzystać młodzież a samemu sobie POpierdzieć w tym czasie w stołek !!!!Data dodania komentarza: 22.12.2024, 23:32Źródło komentarza: Gala wolontariatu w zamojskim "Okrąglaku". Wyróżniono wolontariuszy
Reklama