Pożar wybuchł wieczorem, już po godz. 21. Strażacy szybko dotarli na miejsce i ustalili, że pali się drewno, opony i makulatura składowane w kotłowni. Syn właścicielki domu poinformował, że wewnątrz pozostała jego matka i kot.
– Ratownicy ewakuowali na zewnątrz zagrożoną kobietę i jednocześnie podjęli działania gaśnicze. Mieszkańców budynku, przekazano przybyłym ratownikom medycznym, którzy przewieźli ich do szpitala. Po wstępnym ograniczeniu rozwoju pożaru, przystąpiono do poszukiwania kota, który jak się okazało schował się do szafy na pierwszym piętrze budynku. Kot chyba instynktownie odnalazł najmniej zadymione miejsce – relacjonuje mł. brygadier Andrzej Szozda, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Strażacy zaopiekowali się zwierzakiem. Bo było widać, że podtruł się gazami pożarowymi, był niespokojny, miał problemy z oddychaniem. Dlatego podali mu maskę z tlenem, a kiedy doszedł do siebie, oddali go właścicielom.
Pracy strażakom jednak nie brakowało. – W trakcie prowadzonych działań stwierdzono, że pęknięciu uległa rura wodociągowa zasilająca budynek w wodę. Zadysponowano pogotowie wodociągowe, które usunęło awarię. Policji powierzono zabezpieczenie mieszkania do czasu powrotu właścicieli – podsumowuje Szozda i dodaje, że prawdopodobną przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia.
Cała akcja trwała niespełna 1,5 godziny. Brały w niej udział 3 zastępy z PSP. Straty wstępnie oszacowano na 15 tys. złotych.
Napisz komentarz
Komentarze